Tymczasem dyrektor OSIR w swojej decyzji podpiera się pismem, jakie otrzymał od komendanta tomaszowskiej Policji. Czytamy w nim, że mecze z udziałem drużyny ŁKS należą do meczów podwyższonego ryzyka i w związku z tym, maksymalna ilość miejsc, udostępnionych przez organizatora nie może przekroczyć 200. Policja sugeruje także, aby na mecz nie wpuszczać kibiców drużyny przyjezdnej.
W piśmie znajduje się też szereg zaleceń porządkowych, wśród których znajdują się: zwiększenie ilości służb porządkowych, uporządkowanie terenu z zalegającego gruzu, wyeliminowanie parkowania pojazdów na terenie OSIR.
Zdaniem prawników, reprezentujących głównego sponsora Lechii, tomaszowska Policja niejako przekroczyła swoje uprawnienia ograniczając liczbę kibiców na meczu. W ich opinii mecz nie ma charakteru imprezy masowej, zdefiniowanej w ustawie. Natomiast warunki o charakterze porządkowym powinien zapewnić OSIR, jako podmiot zarządzający w imieniu miasta stadionem i pobierający za jego wynajęcie opłaty według przyjętego ogólnie cennika.
Te obowiązki dyrektor OSIR przenosi jednak na Klub. Przywołuje przy tym sytuacje, jaka miała miejsce w czerwcu tego roku, kiedy to grupa kibiców Widzewa wtargnęła na wyłączone z użytkowania gruzowisko, będące niegdyś trybuną główną stadionu.
Prezes Goździk kręci tylko głową na taką argumentację. Z trzymanej w ręku teczki wyjmuje pisma, stanowiące korespondencję z dyrektorem OSIR-u. - Widzewiacy sforsowali bramę, ponieważ była w sposób niewłaściwy zabezpieczona. O jej właściwy montaż zabiegaliśmy wielokrotnie u dyrektora. Pisaliśmy pisma i słaliśmy prośby. Dzisiaj za to, czego nie zrobił OSIR, karani są kibice – mówi rozgoryczony. - Robiliśmy zdjęcia bałaganu, panującego na obiekcie. Przed każdym meczem musimy występować do dyrektora o uporządkowanie terenu.
Działacze Lechii podkreślają brak komunikacji na między dyrekcją a klubem. - Dostajemy niby 100 tysięcy złotych dotacji od miasta, ale 70 tysięcy wraca do miasta z powrotem, jako opłaty za korzystanie z obiektu, które wnosimy – mówią. - Cóż to jest za pomoc? Szkolimy 250 dzieciaków. To są poważne koszty. Nie jest łatwo wyjaśnić rodzicom, którzy je przyprowadzają, że muszą część z nich pokrywać z własnej kieszeni. Całe szczęście, że sponsor na własny koszt zbudował boisko treningowe, bo maluchy do dzisiaj biegały by po piachu. Drużyny w miastach, podobnych do Tomaszowa ale i mniejszych, za wynajęcie boiska na mecze płacą symboliczną złotówkę.
Mecz z ŁKS ma rzeczywiście charakter podwyższonego ryzyka. Wszyscy wciąż pamiętamy, wizytę kibiców łódzkiej drużyny na meczu pucharowym z GKS Tychy. Doszło do przepychanek pod bramą i przebieranek łodziaków w koszulki z logo Widzewa. Poza mocno wulgarnym pokrzykiwaniami do żadnej awantury jednak nie doszło. Pamiętać też należy, że kibice tomaszowskiej Lechii, to nie są żadni „ultrasi” czy „hoolsi”. Określani są raczej mianem „pikników”. Do rozrób więc na meczach nie dochodzi.
Pojedynek ligowy zostanie najprawdopodobniej przełożony na poniedziałek 29 września. Na najbliższy wtorek zaplanowano spotkanie, w którym uczestniczyć mają przedstawiciele miasta, Policji, klubu oraz szef ochrony ŁKS. Działacze liczą na zmianę decyzji. Problemem może być jednak brak odpowiednio zabezpieczonej strefy dla kibiców drużyn przyjezdnych. Co prawda, Lechia zamierza rozbudować obecnie istniejącą „klatkę”, do rozmiarów wymaganych przepisami OZPN, jednak stanowi to dodatkowy koszt, na który klubu po prostu nie stać.
Reklama
Tylko 200 kibiców na meczu z ŁKS
Tylko dwustu kibiców i to jedynie z Tomaszowa Mazowieckiego będzie mogła uczestniczyć w meczu jaki drużyna Lechii rozegrać ma w najbliższym czasie z Łódzkim Klubem Sportowym. Takie warunki postawił klubowi dyrektor OSIR, Bogdan Smolarek. Zarząd Stowarzyszenia nie chce się z taką decyzją pogodzić. - Po co organizować mecze, skoro nie można na nie wpuszczać kibiców – mówi prezes Lechii, Michał Goździk.
- 21.09.2014 12:39 (aktualizacja 26.09.2023 23:22)
Napisz komentarz
Komentarze