Każdy głos się liczy
Gdyby wziąć pod lupę listy do Parlamentu Europejskiego należące do Platformy Obywatelskiej okazałoby się, że choć typowych „przyciągaczy uwagi” na nich brak, to wiele nazwisk należy do osób mało rozpoznawalnych poza ich własnymi środowiskami. Jest to jednak sytuacja jak najbardziej normalna i dotyczy w takim samym zakresie partii dużych, jak i tych mniejszych – chodzi po prostu o to, by dotrzeć do jak największej liczby wyborców, ponieważ to od ogólnej liczby głosów oddanych na daną listę wyborczą zależy liczba uzyskanych mandatów w Europarlamencie. Dlatego właśnie listy zawierają przedstawicieli rozmaitych zawodów, klas społecznych czy pokoleń. Jedyna różnica pomiędzy partią dużą (jak PO lub PiS) a niszową frakcją w rodzaju Solidarnej Polski jest taka, że ta druga będzie się najprawdopodobniej uciekać do wspomnianych już wcześniej prób skłonienia jakiejś znanej i rozpoznawalnej osoby do udzielenia poparcia poprzez kandydowanie z ramienia tej partii. Nie jest to jednak żadne oszustwo, tylko próba wywalczenia poparcia w społeczeństwie – a pamiętajmy, że każde ugrupowanie, które nie osiągnie przynajmniej 5% poparcia, automatycznie znajdzie się „pod kreską” i nie będzie miało szansy uzyskania jakiegokolwiek mandatu w PE.
Celebryta politykiem?
Może się oczywiście zdarzyć, że w wyniku głosowania jakaś popularna osobowość medialna uzyska wystarczające poparcie, by otrzymać mandat eurodeputowanego, choć przyznajmy szczerze, że to naprawdę mało prawdopodobne i w praktyce się nie zdarza. W takiej sytuacji pamiętać trzeba jednak, że niezależnie od wszystkiego taki kandydat jest zobowiązany wypełniać polecenia partii, z ramienia której kandydował, tak więc niebezpieczeństwo, że polityką będzie zajmował się ktoś, kto nie ma o tym najmniejszego pojęcia, jest naprawdę bardzo niewielkie.
Napisz komentarz
Komentarze