Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 23 stycznia 2025 02:09
Reklama
Reklama

Herosi Rock’n’Rolla VIII – Marek Tarnowski

Postać, o której dzsiaj chcę opowiedzieć czytelnikom portalu NaszTomaszów.pl w moim 79 felietonie, nigdy nie gościła w Galerii ARKADY w „Herosach Rock’n’Rolla”, baa!!! Nie pochodziła i nie przebywała w naszym mieście, choć odwiedziła Tomaszów dwukrotnie; raz (1959r) z pierwszym, rock’n’rollowym zespołem „Rhythm and Blues” a drugi raz z zespołem „Czerwono-Czarni” (1960r). Oba te zespoły założone były przez ojca chrzestnego polskiego rock’n’rolla, pana Franciszka Walickiego. Osoba ta, zapomniana przez wielu przyjaciół, kolegów, muzyków z zespołu, media, rodzinę – to Marek Tarnowski.

Zbliża się szósta rocznica jak opuścił nas odchodząc na zawsze (zmarł 15 stycznia). Pomyślałem, że warto by przypomnieć wszystkim fanom jednego z największych prekursorów rock’n’rolla w Polsce, idola dla mojego pokolenia, który był (na przełomie lat 50/60-tych) na ustach wszystkich miłośników muzyki i mediów.

 

Marek Tarnowski, (wł. Wojciech Zieliński) urodził się 22 kwietnia 1942 roku, zmarł nagle na serce w gdyńskim szpitalu 15 stycznia 2008 - polski wokalista rock’n’rollowy, jazzowy. Pochodził z Gdyni. Jeden z pierwszych wokalistów polskiego rock’n’rolla. Występował w zespołach muzycznych: Rhythm and Blues, Czerwono-Czarni, również z Big Bandem Jerzego Matuszkiewicza, z grupą Zbigniewa Namysłowskiego czy Włodzimierza Nahornego.

 

Tak się złożyło w moim życiu, że dwukrotnie miałem okazje znaleźć się w naszym mieście na jego koncercie. Pierwszy raz jako 15-letni chłopak w byłym kinie Mazowsze (dziś SCh TOMY) podczas występu z zespołem Rhythm and Blues i innymi solistami: Bogusławem Wyrobkiem, Michajem Burano, Andrzejem Jordanem. Nie zapomnę wielokrotnie bisowanego, już mi znanego utworu z repertuaru Tommy Steela, „Elevator Rock”. Drugi raz, zaprawiony rock’n’rollem na koncercie rok później, iedy odwiedził nas z zespołem Czerwono-Czarni z udziałem drugiego, wspaniałego piosenkarza, Janusza Godlewskiego, w Sali kinowej ZDK Włókniarz. Na scenie kina przy ul. Mościckiego 6, Marek przepięknie zaśpiewał zapamiętany przeze mnie utwór „Butterfingers”, również z repertuaru, pierwszego brytyjskiego idola młodzieży.

 

O tych wydarzeniach dokładnie opowiedziałem w napisanym przeze mnie Tomaszowskim Tryptyku. Właśnie dwaj soliści, Marek i Janusz, przez firmę nagraniową PRONIT wydali, najlepszą, pierwszą płytę rock’n’rollową w Polsce, z niezapomnianymi interpretacjami do dziś, światowych hitów jak, When The Saint’s Go Marching In, Elevator Rock (Marek Tarnowski) oraz Sweet Little Sixteen, Apron Strings (Janusz Godlewski). Dzięki tym utworom zaśpiewanym na tej czwórce, osobiście uważam tą płytę za najlepszą jaka została nagrana i wydana w okresie przenikania tego stylu za żelazną kurtynę.

 

Entuzjazm, fruwające marynary, śpiew, taniec, tysiące klaszczących fanów do rytmu swoim wtórującym idolom. To był istny szał. Sale koncertowe pulsowały kołysząc się w dynamicznym rytmie muzyki … W 1959 roku rock’n’roll stał się w naszym kraju faktem. Wtedy to przy Jazz Clubie w Gdańsku Franciszek Walicki organizuje zespół „Rhythm and Blues”, który w marcu zaczyna występy w gdańskim klubie „Rudy Kot”, by w czerwcu tegoż roku zwyciężyć w Warszawskim Konkursie Zespołów Jazzowych i Rozrywkowych. Liderem grupy zostaje Bogusław Wyrobek. Obok niego śpiewają Andrzej Jordan, Michaj Burano i szczególnie interpretujący rock’n’rollowy styl, Marek Tarnowski, jak pisała prasa. Eksplodująca popularność nowego stylu okazuje się na tyle „politycznie niepoprawna”, iż ówczesna władza po półrocznym istnieniu zespołu, nakazuje zawiesić jego działalność … Już na wiosnę 1960 roku na bazie muzyków z „Rhythm and Bluesa” powstaje zespół „Czerwono Czarni”. Marek Tarnowski i Michaj Burano zostają pierwszymi solistami zespołu. W niedługim czasie dołączają do nich, Janusz Godlewski i Wojtek Gąssowski. Były lider Bogusław Wyrobek
w tym czasie nagrywa już z Zespołem Jazzowym Zygmunta Wicharego, w którym specjalnie dla Bogusława utworzono sekcję rock’n’rollową
…”. Jest to fragment wpisu Artura Wieickiego na anglojęzycznej płycie wydanej w Warszawie, przez Polskie Nagrania MUZA pt „Był Rock and Roll”.

 

Płyta, której jestem posiadaczem (Był Rock and Roll), jest szczególnie dla mnie unikatowym rodzynkiem w domowym archiwum. Znajdują się na niej wszystkie utwory w języku angielskim. Jest to okres, w którym polscy poeci, tekściarze w obawie przed władzą ludową i konsekwencjami z tym związanymi, nie pisali polskich tekstów, dla polskich wykonawców rock’n’rolla.

 

 

Nasi piosenkarze zmuszeni byli, by utrzymać się na koncertowym topie, śpiewać w kosmopolitycznym języku (karkołomnym wyczynem było w tamtych latach nagrać płytę). Są na niej wszystkie, światowe przeboje (27) wyśpiewane po angielsku przez Bogusława Wyrobka, Wojtka Gąssowskiego, Tony Keczera, Wojtka Kordę, Czesława Niemena, Michaja Burano, Marka Szczepkowskiego, Bernarda Dornowskiego ale również znalazły się na niej utwory z pierwszej, rock’n’rollowej czwórki Janusza Godlewskiego (Sweet Little Sixteen, Apron Strings) i Marka Tarnowskiego (When The Saint’s Go Marching In, Elevator Rock).

 

 

Różnie bywało wówczas u naszych wokalistów z jakością angielszczyzny. Można było mieć pretensje do niekiedy zbyt hałaśliwie akompaniujących im zespołów, ale najważniejsze było to, że rock’n’roll zagościł na dobre w naszym kraju. Niosła go fala radości, spontaniczności i entuzjazmu młodego pokolenia. Powracamy do niej po latach z wielkim sentymentem.

 

Marek Tarnowski był idolem mojej młodości, zarazem wielką, nie tylko artystyczną, zagadką. Stylowo śpiewał rock’n’rolle, ale był także wyśmienitym wokalistą jazzowym. Będąc w liceum razem z kolegą z klasy, Jerzym Kosselą, utworzył duet wokalno-gitarowy. Kiedy Franciszek Walicki założył pierwszy, polski zespół rockandrollowy pod mylącą partyjny establishment nazwą, Rhythm and Blues, Marek znalazł się wśród jego solistów. Śpiewał piosenki z repertuaru Tommy Steela, Cliffa Richarda, Eddie Cochrana czy Louisa Armstronga. Dobrze sobie radził z muzyką country, rhythm&blues. Kiedy Franciszek Walicki powołał do życia Czerwono-Czarnych, o Marku nie zapomniał: był, jak sam stwierdził pan Franciszek „zaczepną bronią zespołu”, ramię w ramię z Michajem Burano i Andrzejem Jordanem. Opiniotwórczy dziennikarze, niechętni Rhythm’n’Bluesowi, zaakceptowali Tarnowskiego.

 

 „Tarnowski – inteligentne i bardzo kulturalne chłopaczysko o posturze młodego grizzli. Burano – cudo z bożej łaski, chudzielec z ogromnymi dłońmi o przeraźliwie długich palcach. Sam wygląd podkreśla ich odrębność, w przeciwieństwie do prezencji niektórych oficjalnych reprezentantów naszej piosenki, którzy na estradzie przypominają bardziej żigolaków niż piosenkarzy o własnym stylu i repertuarze” – tak pisał o młodych gwiazdorach redaktor Stefan Bratkowski na łamach tygodnika „Dookoła Świata”. Taką opinię sam sobie udowodnił - że jest stylowym piosenkarzem - już na pierwszym (słynna czwórka) krążku Czerwono Czarnych z 1961 roku. Nie został jednak długo w tym zespole, kwitując po latach jakże charakterystycznym dla siebie zdaniem: „Nie lubię się pchać w tłumie... Tam piosenkarzy było więcej niż muzyków. Więc odszedłem”. Dokąd? Do jazzu.

 

Miał za sobą udział w głośnym Jazz Campingu Kalatówki 1959, uczestnictwo i nagrody w konkursie oraz festiwalu wokalistów jazzowych (w 1959 i 1960). Z Big Bandem Jerzego Matuszkiewicza wystąpił na Jazz Jamboree ’60 w Warszawie. W ankiecie miesięcznika „Jazz” w kategorii „wokalista” gładko zwyciężał przez kolejne cztery lata.

 

Do Czerwono-Czarnych wrócił tylko na rok, żeby szybko uciec do New Orleans Stompers. Liczył na dłuższe trasy koncertowe, zagraniczne wyjazdy, nagranie płyty, ale... „Pomyliłem się. To chyba nie była muzyka moich marzeń”. Nie zdziwił nikogo powrót Tarnowskiego na estradę rozrywkową, zdumiało za to, jedyne w 1964 nagranie radiowe. Chodzi o jego duet – „Szukaj mnie, wołaj mnie” - z Urszulą Dudziak i wyróżnienie w Radiowej Piosence Miesiąca. Nagrana wtedy mała płyta (m.in. z twistowym przebojem „Tramwaj 24”), nawet dziś Marek Tarnowski nie powstydziłby się. Ale kto mu wtedy towarzyszył w nagraniu? No właśnie, sam Urbaniak i Namysłowski, Gulgowski i Bartkowski!!! Kto jednak spodziewał się kontynuacji przez Marka tej specjalizacji piosenkarskiej, ten się zawiódł: po występach z zespołem Jerzego Kruzy, po incydentalnej współpracy z Tajfunami (płytowe nagrania „Mister Armstrong” i „Nieśmiały pan”), po para bluesowych nagraniach z Trio Stanisława Cieślaka (w 1967 „My One and Only Love” i „Prisoner Blues”), niespokojny duch znowu gdzieś się zaszył, ukrył, schował Go na długi czas.

 

Marka odnalazł Janusz Popławski, kiedy w kwietniu 1972 przygotowywany był estradowy (10 lat) jubileusz Niebiesko-Czarnych. Serię koncertów po Polsce zapowiadali Andrzej Olechowski i Dariusz Michalski. Na tych koncertach Krzysztof Klenczon żegnał się z Polską (rozstawał się również z artystycznego opiekuństwa swoich Trzech Koron). Zespół Niebiesko-Czarni nabierał wiatr w żagle (ich celem było wystawienie rock-opery „Naga”), więc w tym towarzystwie Marek Tarnowski, zaproszony dla uwiarygodnienia rockandrollowej historii Trójmiasta, czuł się co najmniej obco: „Wzięli mnie na zapchajdziurę, przecież ta publiczność w ogóle mnie nie zna!”. Siły na śpiewanie miał już niewiele. Na jednym z koncertów przypomniał trzy piosenki, na innym tylko dwie. Po kilku koncertowych dniach odmówił wyjścia na estradę. Nagle bez zapowiedzi wyjechał – w środku trasy.

 

 

Pod koniec lat 70-tych zatrudnił Go Włodzimierz Nahorny, kilka lat później śpiewał razem w zespole Rama 111, widziano go też z grupą Sami Swoi. Był niczym jak filmowy „Znikający Punkt”, pojawiał się nagle, niespodziewanie też znikał. Nie potrafił zagrzać miejsca na dłużej, nieufny wobec przyjaciół, niedowierzający nawet sobie. Taki „jamesdeanowski” buntownik bez powodu. Nie był zmarnowanym talentem, na pewno nie. Był o wielkich umiejętnościach i możliwościach artystą, których nie wykorzystał do końca a wręcz ich w sobie nie odkrył czy też nie chciał ich dostrzec.

 

 

 

Wiesław Wilczkowiak, mój przyjaciel z Gdyni, wice prezes Stowarzyszenia Muzycznego CHRISTOPHER im. Krzysztofa Klenczona był bliskim kolegą Marka Tarnowskiego w Jego ostatnich dniach życia. To Wiesław przy każdym naszym spotkaniu ze szczegółami wspomina, opowiada mi o Marku Tarnowskim, o jego życiowych problemach, samotności, o czym może świadczyć skierowany na moją pocztę mailową list od niego:

 

..„Do udziału w koncertach w swojej ostatniej trasie koncertowej po Polsce, Krzysztof Klenczon zaprosił zespół Niebiesko-Czarnych, również  swojego przyjaciela i - jak twierdził – polskiego idola rock’n’rolla, Marka Tarnowskiego. Dodrukowano, specjalnie dla Niego plakat koncertowy: –„Pierwszy Polski Wokalista Rock & Rolla - Marek Tarnowski”, w imprezie: „Nie przejdziemy do historii……..”. Były to pożegnalne koncerty, podczas których Krzysztof chciał pożegnać się z wierną mu, polską publicznością. Zrozumiałe było to, że chciał pokazać się razem z zespołem, w którym zaczynała się jego artystyczna kariera, ale także chciał przedstawić i pożegnać największego idola młodzieży lat 60’ – Marka Tarnowskiego, który przez trzy kolejne lata wymieniany był w prasie ogólnopolskiej jako najlepszy polski wokalista rock’n’rollowy. Pomimo wyrażenia zgody w uczestnictwie w trasie koncertowej, Marek czuł się jednak zmęczony.

 

Po kilku dniach, w środku trasy postanowił zakończyć  swój udział w koncertach i wyjechać. Zniknął jak przysłowiowa kamfora, ślad po nim zaginął. Po wielu latach spotkałem Go w Gdyni. Nie śpiewał już długi czas, żył w samotności o niskim statusie ekonomicznym, unikał ludzi. Był biednym, opuszczonym człowiekiem. Nikt nie podał mu ręki, nie pomógł mu kiedy tej pomocy naprawdę potrzebował.

 

Kilka lat temu (1986 roku) zaprosił Marka, do udziału w swoim koncercie dinozaurów polskiego Rocka „Old Rock Meeting” w Sopocie, pan  Franciszek Walicki. Marek nie wystąpił, odmówił. Podczas koncertu jako gość honorowy, siedział przy służbowym stoliku obok Franciszka Walickiego.

 

Z Markiem spotykałem się kilkanaście razy. Wspomagałem go finansowo i namawiałem do powrotu na scenę. Z Jurkiem Skrzypczykiem postanowiliśmy zaprosić go do studia zespołu Czerwone Gitary na gdańskiej Olszynce. Wszystko było już ustalone i Marek przystał na to. Niestety, w dniu kiedy mieliśmy pojawić się w studio Marek zadzwonił do mnie i powiedział:  „Wiesiek, przepraszam ale nie jestem w stanie. Zdaję sobie sprawę z tego, że następnej szansy już nie otrzymam ale wiem również, że to nie ma sensu. Mój czas się skończył.”

 

Pewnego dnia na spotkanie ze mną, Marek przyniósł to, co jeszcze udało się zachować w Jego zbiorach. Wycinki z gazet, plakaty, pamiątki i…kilkanaście czarno – białych fotografii z okresu jego świetności, estradowych sukcesów. Przekazał mi swoje skarby i prosił, bym o nim nigdy nie zapomniał. Odczułem to, jako testament artysty. Zaniepokoiłem się a jednocześnie, czułem się ogromnie wyróżnionym za wybór mojej osoby. Dlaczego właśnie ja? Czy Marek nie miał przyjaciół? Nie miał!! Przynajmniej w chwili, w której najbardziej potrzebował ich pomocy.

 

 

Po kilku tygodniach od ostatniego spotkania z Tarnowskim, byłem w mieszkaniu Franciszka Walickiego. „Wiesz, - mówi Franek, kiedy tylko usiadłem w jego pokoju - dzwoniła do mnie dzisiaj siostra Marka Tarnowskiego. Wczoraj był Jego  pogrzeb”. Zamurowało mnie. Przypomniałem sobie ostatnie nasze spotkanie. W prasie nie ukazała się żadna informacja czy nekrolog. Nikt nie powiadomił jego dawnych kolegów z zespołów. Odnalazłem grób Marka na cmentarzu komunalnym w Pierwoszynie. Na skromnej mogile leżały dwa wieńce, kilka wypalonych zniczy. Zapaliłem i ja. Często odwiedzam Jego grób i ze smutkiem stwierdzam, że jestem jedyną osobą (poza siostrą Marka), która o nim pamięta. Czy tylko tyle pozostaje po artyście – zapomniana mogiła??.....”.

 

W podziękowaniu Wiesławowi za ten list o Marku Tarnowskim, jedyną formą wdzięczności jaką mogę wyrazić przyjacielowi z Gdyni, to zamieszczenie niniejszego felietonu na portalu „nasz tomaszow”. Co z wielką radością czynię. Cel jest prosty, przypomnieć jego osobę mojemu pokoleniu a młodych zapoznać i powiedzieć im, że … ktoś taki był.

 

15 stycznia Z A P A L M Y  w oknie znicz za pamięć – o Marku Tarnowskim.

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

fan tomaszowskich muzyków 16.01.2014 18:53
Oj,panie Antoni!!!Nie czytasz komentarzy.Oj,nie czytasz.Tym razem Bobby Darin,Marek Tarnowski.Ma pan wiedzę,nie da się ukryć,ale nie interesuje pana to,że nikt tego nie czyta?Brak komentrzy powinien być dla pana sygnałem pt.Antoni musisz coś zmienić. Ja będę zaglądać i pisać,pisać, pisać.Panie Antoni więcej patriotyzmu lokalnego.

Antek Malewski 13.01.2014 16:49
Opis niektórych FOTO: 1. FOTO nr.2 - z zespołem "Czerwono-Czarni od lewej - Janusz Godlewski, Marek Tarnowski, Michaj Burano. 2. FOTO nr.4 - Marek z zespołem "RAMA - 111". 3. FOTO nr.5 - okolicznościowy plakat podczas pożegnalnego tourne zespołu "Niebiesko-Czarni" i Krzysztofa Klenczona na X-lecie ich istnienia oraz pożegnanie Klenczona z ojczyzną (przed wylotem do USA).

Opinie
Igor MatuszewskiIgor Matuszewski Chce skutecznie kontrolować, czy jedynie więcej zarabiać? Radny Piotr Kucharski może to robić i nie trzeba do tego pełnić żadnej funkcji. Można być zwyczajnym radnym, ale może to też robić każdy obywatel. Takie prawo daje ustawa o dostępie do informacji publicznej. Więc pisanie o jakiejś próbie blokowania czegoś jest dość śmieszne i przypomina próbę udowodnienia, że ziemia jednak jest płaska. Jak widać za 350 złotych miesięcznie można wywołać burzę w szklance wody. Jednymi z najbardziej istotnych uprawnień, jakie posiadają radni samorządowi są możliwości sprawowania kontroli nad działalnością miasta lub powiatu. Można je realizować za pomocą organu ustawowego, jakim jest komisja rewizyjna w danym samorządzie, ale także indywidualnie. Co ciekawe zmiany w ustawodawstwie wprowadzone przez PiS dają większe uprawnienia kontrolne radnym indywidualnie, niże wtedy, kiedy działają oni w formie komisji. Każdy radny ma prawo wstępu niemalże wszędzie oraz żądania wszelkich dokumentów związanych z realizacją zadań nałożonych ustawami. Co ważne (bo część urzędników próbuje to robić) jedyne ograniczenia muszą wynikać bezpośrednio z ustawy. W tomaszowskiej Radzie Miejskiej funkcję przewodniczącego Komisji Rewizyjnej pełni Piotr Kucharski. Okazuje się jednak, że inni członkowie tego gremium mają go dosyć i zamierzają odwołać. Czy chodzi o to, że jak sam twierdzi, jest niewygodny dla Prezydenta? Czy tylko o 350 złotych diety więcej. Radny już w poprzedniej kadencji dał się poznać, jako główny samorządowy śledczy. Badał nawet kaloryczność węgla w spółce ZGC. Usilnie poszukiwał nieprawidłowości w TTBS, a następnie próbował załatwiać mieszkania dla własnych kłopotliwych lokatorów. Analiza aktywności radnego z ubiegłej kadencji pokazuje dużą liczbę interpelacji i małą liczbę konkretnych i merytorycznych wniosków.
Reklama
Reklama
Walentynkowe Ale Kino Walentynkowe Ale Kino Tuż przed walentynkami Miejskie Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim zaprasza do sali kinowej Kitka w MCK Tkacz na czarną komedię "Tylko kochankowie przeżyją". Będzie romantycznie, ale i trochę strasznie, bo tytułowi kochankowie, to... para wampirów. Projekcja odbędzie się 12 lutego o godz. 18. Bohaterowie „Tylko kochankowie przeżyją” to wampiry zmęczone setkami lat życia i zdegustowane tym, jak rozwinął się świat. Nie są jednak typowymi przedstawicielami swojego wymierającego gatunku: wprawdzie żywią się krwią i preferują mrok nocy, ale najważniejsza jest dla nich sztuka, literatura, muzyka – i trwająca od wieków miłość. To wyrafinowani smakosze życia, wytworni dandysi zatopieni w XXI wieku, wciąż pamiętający jednak intensywność romantyzmu.Adam (Hiddleston) jest unikającym rozgłosu i słonecznego światła undergroundowym muzykiem, skrzyżowaniem Syda Barreta i Davida Bowiego z Hamletem. Mieszka w odludnej części Detroit, kolekcjonuje gitary, słucha winyli i tworzy elektroniczną muzykę końca świata. Melancholijną samotność rozjaśnia długo oczekiwany przyjazd jego ukochanej, Ewy (Swinton). Razem jeżdżą nocami po wyludnionym Detroit w hipnotycznym rytmie muzyki, celebrując każdą spędzaną razem chwilę. Jednak spokojne życie zakochanej pary zostanie wystawione na próbę, kiedy niezapowiedzianie dołączy do nich nieobliczalna i wygłodniała siostra Ewy – Ava (Wasikowska).Film Jima Jarmuscha to pytanie o nieśmiertelność, o siłę uczucia i moc obietnic w obliczu nieskończenie płynącego czasu. Piękne, wysmakowane zdjęcia nocnych miast w połączeniu z atmosferą melancholii, mroczną muzyką Black Rebel Motorcycle Club, ale i charakterystycznym dla Jarmuscha wyrafinowanym, subtelnym humorem, dają w efekcie stylową, dekadencką perełkę. (Opis filmu za Gutek Film.)Bilety w cenie 10 zł jak zawsze można kupić w sekretariacie Miejskiego Centrum Kultury przy pl. Kościuszki 18 lub online przez serwis Biletyna.pl (https://biletyna.pl/film/Sala-Kinowa-KiTKA-Cykl-ALE-KINO-Tylko-kochankowie-przezyja/Tomaszow-Mazowiecki). Zapraszamy. Data rozpoczęcia wydarzenia: 12.02.2025
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
zachmurzenie małe

Temperatura: 1°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1014 hPa
Wiatr: 16 km/h

Reklama
Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodzi Kolejna osoba odchodzi ze szpitala. Już czwarta. Tym razem jest to Konrad Borowski, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Tomaszowskim Centrum Zdrowia. Złożył już wypowiedzenie i obecnie przebywa na urlopie. Jak sam twierdzi na chwilę obecną nie widzi możliwości współpracy zarówno z Prezesem szpitala, jak i Starostą Mariuszem Węgrzynowskim. Pojawia się więc wakat na kolejne stanowisko. Kto je zajmie. Od dłuższego czasu mówi się o tym, że Starosta na tę funkcję chce powołać bliską mu politycznie Ewę Kaczmarek zastępca Pielęgniarki Koordynującej Oddz. Chorób Wewnętrznych. Na liście nazwisk pojawia się też córka radnego Szczepana Goski, która zdaniem pracowników TCZ ma zostać umieszczona w roli odchodzącego Borowskiego lub osoby koordynującej tomaszowskie ratownictwo medyczne. Zapewne wkrótce dowiemy się czy pogłoski ze szpitalnych korytarzy się potwierdzą. W ten sposób pełnię odpowiedzialności nad szpitalem przejmuje "ośrodek decyzyjny" w postaci Mariusza Węgrzynowskiego oraz Adrian Witczak, którego w spółce reprezentuje prokurent Glimasiński. Otwarte zostaje pytanie: kto następny: dyrektor - główna księgowa Alina Jodłowska? Z całą pewnością zostaną dyrektorzy, którzy sami nie wiedzą co w spółce robią.Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Węgrzynowski pozbył się Prezesa, bo szukał ośrodka decyzyjnego Wczorajsza sesja Rady Powiatu Tomaszowskiego zawierała co prawda tylko jeden punkt merytoryczny, ale dyskusja (jeśli można ją tak nazwać) trwa ponad 3 godziny. Jak opisać, to co się działo, by oddzielić własne opinie od prezentacji zdarzeń? Jest to w moim przypadku niezwykle trudne ponieważ sam byłem aktywnym ich uczestnikiem. Dlatego czytelnicy będą mieli możliwość przeczytania dwóch tekstów. Jeden z subiektywną oceną, w formie felietonu, mojego autorstwa. Drugi współpracującej z portalem dziennikarki. Gotowi?
Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Córki partyjnych kolegów zawsze znajdą pracę w Starostwie Od kilku lat głośno krytykowana jest polityka kadrowa Starosty Mariusza Węgrzynowskiego. Mówi się nawet, że przerost zatrudnienia sięga ok 100 osób przy równoczesnym niedoborze profesjonalnej kadry urzędniczej wyspecjalizowanej w zakresie budownictwa, geodezji, gospodarowania nieruchomościami itd. Piotr Kagankiewicz szacuje, że nadmierne wydatki sięgają nawet czterech milionów złotych. Kolejne umowy miały być podpisywane z początkiem tego roku, a więc kolejne setki tysięcy złotych. Zatrudnienie znajdują członkowie rodzin polityków PiS. Dla przykładu do Wydziału Promocji trafiła córka wójta gminy Będków, Dariusza Misztala, podobnie jak Mariusz Węgrzynowski działacza PiS oraz bliskiej osoby Antoniego Macierewicza. Wójt w ubiegłej kadencji zatrudniał z kolei radnych przyjaznych Staroście. Informacja o tym, co robi konkretnie dany pracownik, okazała się być najbardziej strzeżoną przez wójta tajemnicą. Promocja pęka w szwach. Pracuje w niej kilka osób więcej niż 10 lat temu. Czy jakieś efekty działania można uznać za spektakularne? Chyba tak. Należą do nich niespotykane nigdzie indziej zakupy dewocjonaliówUmorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Umorzenie w sprawie Misiewicza bez poważnych zastrzeżeń. W tle prezydent Tomaszowa i jego małżonka Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie w 2016 roku wszczęła śledztwo w sprawie Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej i szefa gabinetu politycznego szefa MON Antoniego Macierewicza. Sprawa dotyczyła tego, że 30 sierpnia tamtego roku w bełchatowskim starostwie podopieczny Antoniego Macierewicza miał obiecywać dobrze płatną pracę powiatowym radnym Platformy Obywatelskiej, w zamian za ich poparcie w głosowaniu nad powołaniem wicestarosty bełchatowskiego.
ReklamaAd Libitum da koncert w MCK Za Pilicą
Wasze komentarze
Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Pytanie dla wszystkich: skąd wam się wzięła ta Ewa i kto to jest ta Ewa?!Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Mariuszu. Czy naprawdę musi Pan mnie wkur... tym społecznym dnem - powiatowym katechetą? No i, co na ten tekst powyżej można napisać.... I co z tego, że ja i inni będą się tutaj pastwić nad tym społecznym, powiatowym gniotem? Ten społeczny i samorządowy gniot miał, ma i będzie miał gdzieś. A potem przyjdzie następna sesja, będziecie chcieli tego gniota odwołać i potem znów będzie Pan jęczał, że tego samorządowego gniota nie odwołaliście. Jedyna pociecha z tych pańskich, cyklicznych jęków jest taka, że, póki co, ryży donek pozwala Panu na takie medialne wyskoki.Źródło komentarza: Za wątpliwą promocję płacimy wszyscyAutor komentarza: OooTreść komentarza: Czy kiedyś te uroczystości będą dostępne dla mieszkańców a nie na sztukę czyli zebrać uczniów pracowników i w godzinach pracy zrobić imprezkęŹródło komentarza: Upamiętniliśmy 162. rocznicę wybuchu Powstania StyczniowegoAutor komentarza: KersTreść komentarza: Grubo idziemyŹródło komentarza: Pierwszy zimowy transfer w LechiiAutor komentarza: BenekTreść komentarza: Dać na Dyrektora katechetę ten przynajmniej zadba o ludzi.Źródło komentarza: Kto zostanie nowym dyrektorem lub dyrektorką w TCZ? Borowski definitywnie odchodziAutor komentarza: TomaszowianinTreść komentarza: Nie widziałem LGBT w szkole, za to księdza widać wszędzie.Źródło komentarza: Opublikowano rozporządzenie ws. wymiaru lekcji religii w szkołach i przedszkolach
ReklamaAd Libitum da koncert w MCK Za Pilicą
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama