Do napisania pierwszego tekstu skłoniło mnie poszukiwanie pracy. Jako osoba bezrobotna po 20 jestem na bieżąco z tym, z czym musi borykać się większość obywateli tego miasta.
Moja przygoda zaczęła się od pewnej dużej firmy na przedmieściach. Słysząc o rozwoju zakładu i o tym co się w nim dzieje postanowiłem spróbować i pojechałem po ankietę, która zabrałem do miejsca zamieszkania.
Przyszedł wieczór. Nie tracąc czasu postanowiłem ją wypełnić. Wszystko ładnie i pięknie: imię i nazwisko, szkoła, palący/niepalący, ile palę, co palę? ile mam wzrostu?, ile wagi?, czy mam czas/czy go nie mam? czy mam prawo jazdy, czy jestem karany? czy posiadam grupę inwalidzką? I kilka innych. Zastanawiałem się czy pytanie o to „ile razy sypiam z żoną” też znajdę.
Wszystko fajnie, jednak po kilku minutach pojawił się już poważniejszy problem. W ankiecie wyczytałem proste, ale jakże skomplikowane pytanie: ile chciałbyś zarabiać? Zaczęły się schody. Nachodziła, więc mnie myśl - „wpiszę 1200zł to stwierdzą, że się nie cenię, wpiszę 3000 to powiedzą, że za dużo”.
Po rozmowie z żoną postanowiłem wpisać treść: „jak najwięcej” - uznałem, że to jedyna rozsądna odpowiedź na to pytanie. No, bo tak naprawdę ile chcielibyśmy zarabiać? Mając żonę, która potrzebuje dobrze się ubrać, wymalować i dziecko w wieku szkolnym potrzebna jest kasa.
Ankietę wysłałem do pracodawcy. Po kilku dniach zostałem zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną. Przy biurku siedzi ładnie ubrany mężczyzna około 40 lat. Kilka minut rozmowy i poruszamy monolog na temat zarobku. No cóż pan nie krył zdziwienia czytają moja odpowiedź, więc szczegółowo zapytał się mnie jaką kwotę miałem na myśli. Zdzwiony, więc takim pytaniem odpowiedziałem jak najbardziej logicznie można:
- wie pan myślę, że 10 tysięcy złotych to odpowiednia kwota.
- …..(cisza)
- odpowiedziałem tak panu, ponieważ uważam, iż jako młody człowiek na dorobku, taka kwota jest jak najbardziej odpowiednia do tego, aby móc żyć na odpowiednio wysokim poziomie. Pewne rzeczy sobie wyliczyłem i wychodzi mi prosty rachunek.
W tym momencie (mimo dość ciekawej miny pana), wręczam kartkę, na której wypisane są moje potrzeby i opłaty na życie:
Komorne – 650zł
Prąd – 200 zł
Gaz – 100zł
Media – 150zł
Samochód – utrzymanie ok. 500zł miesięcznie
Ewentualny kredyt hipoteczny – 2000 miesięcznie
Chemia użytkowa – 200zł
Potrzeby dziecka – 1000zł
Ubranie + obuwie – ok. 2000zł
Jedzenie ok. 1500zł
Facet spojrzał na mnie jak na debila, zapewne większości z was także uważa, że to debilizm. Ja jednak uważam, że na idiotyczne pytanie, odpowiedziałem w najbardziej logiczny sposób, jaki się da. Telefon już drugi raz nie zadzwonił.
Kolejna moja rozmowa o pracę miała miejsce w jednym z zakładów zajmujących się szkłem. Jako elektryk z uprawnieniami zgłosiłem swoją kandydaturę. Na pytanie: „ile chciałby pan zarabiać” odpowiedziałam już w bardziej dyplomatyczny sposób „4000 złotych”. Riposta była prosta. Facet zaśmiał mi się w twarz i powiedział „, możemy zaproponować 1800, panie 4000 to nawet ja nie zarabiam ”. Więc jako kandydat na głównego elektryka firmy pozostało mi odpowiedzieć „widocznie pan się zbyt mało ceni” i po prostu wyjść.
Bez pracy na szczęście nie zostałem i udało mi się wrócić na „stare śmieci”.
Nie powiem wypełniając te wszystkie ankiety, chodząc na rozmowy kwalifikacyjne, zauważyłem, iż żadna z tomaszowskich firm, z która miałem przyjemność rozmawiać nie potrafi w sensowny sposób przeprowadzić rekrutacji. Osoby prowadzące takie rozmowy, w większości przypadków nie są przygotowani do powierzonych im ról.
…a może ktoś z was mógłby mi powiedzieć, jaki cel ma zapytanie o zarobek w firmie gdzie ludzie zarabiają od 1300 do 1800 złotych i jak na nie odpowiedzieć?
Napisz komentarz
Komentarze