Marcowe „Spotkanie po latach” 2011 roku w kawiarni Literacka, w byłym ZDK Włókniarz, przeszło do historii naszego miasta, do historii mojego pokolenia, do historii rock’n’rolla. Pozostawiło w pamięci uczestników niezapomniane wspomnienia, przeżycia, które tak jak moje, dręczyły ich uczucia, myśli, pobudzając w naszych głowach nowo starą koncepcję by, - jak najszybciej doprowadzić do ponownego spotkania. Przez całe lato 2011 (maj, czerwiec, lipiec, sierpień) otrzymywałem na swoją pocztę mailową czy telefon komórkowy prośby, - Antek doprowadź do kolejnego dwu czy trzydniowego spotkania, byśmy mogli dłużej nacieszyć się sobą. W swojej kolejnej, trzeciej publikacji, Rodzina Literacka ’62, jeden z rozdziałów (XIII) poświęciłem właśnie temu wydarzeniu, które zakończyłem słowami; - „Czy dobry Bóg pozwoli nam choć jeszcze raz spotkać się w życiu?” Ta fraza, myśl stała się przyczynkiem do podjęcia zrealizowania koncepcji moich przyjaciół. Choć w trakcie marcowego spotkania rozmawialiśmy o kolejnym, ale nie przypuszczałem wówczas, że stanie się to tak szybko, jeszcze tego samego (2011) roku.
Do zorganizowania kolejnego spotkania namawiały mnie osoby nie tylko uczestniczące w marcowym, ale również ci, którzy byli zaproszeni na pierwsze Spotkanie po latach, a z różnych, nie zawsze obiektywnych powodów nie mogli przybyć. Zainteresowani byli także inni pionierzy tamtej epoki, do których przez zapomnienie lub niezlokalizowanie miejsca zamieszkania nasz komitet (Mirek Orłowski, Jacek Buczyński i ja) organizacyjny nie dotarł. Spodziewałem się dużej frekwencji, co wynikało z ogromnego zainteresowania i chęci uczestnictwa w zlocie wiele koleżanek i kolegów.
Miałem dużo czasu do zrealizowania (ponad pięć miesięcy), zamierzonego przedsięwzięcia. Podstawą, było znalezienie atrakcyjnego obiektu z noclegową bazą. Takie miejsca w naszym mieście i okolicach istnieją, miałem na myśli przystań OSiR-u n/Pilicą, Domy Wypoczynkowe w Spale, Hotel Restauracja ALABASTRO przy ulicy Dzieci Polskich czy dobrze, nie tylko mnie znany Ośrodek Społeczności Chrześcijańskiej PROEM w Zakościelu.
Właśnie w Zakościelu, wcześniej organizowałem wiele spotkań (zwane Zlotami Radości mojej Wspólnoty AA), kiedy Ośrodek Wypoczynkowy należał do załogi ZWCh WISTOM, kiedy przejął go syndyk masy upadłościowej ale także, kiedy stał się własnością SCh PROEM. Łącznie, organizowanych przeze mnie w tym obiekcie, odbyło się dziewięć spotkań. Nastąpiła szybka decyzja, rozpocząłem rozmowy o wynajem od tego właśnie ośrodka leżącego nad przepięknym załomem rzeki Pilica, ze sportowymi obiektami (do gry w tenisa, kosza, w małą piłkę nożno-siatkową, wypożyczalnią kajaków) ze wspaniałą, dziką wyspą, na którą można się dostać wiszącym mostem usytuowanym na wysokości modrzewiowego, tuwimowskiego dworku. To tu przyjeżdżał w latach 50-tych na letnisko nasz wybitny poeta. Drewniany dworek wymagający kapitalnego remontu jest jedną z atrakcji tego ośrodka. Wiem od gospodarzy, że zbierane są środki finansowe w celu odrestaurowania.
Kiedy przyjechałem, wcześniej telefonicznie umówiony z dyrektorem Danielem Wieczorkiem, do Zakościela czułem się jakbym przybył do swoich. Z reprezentującym chrześcijańską społeczność, panem Danielem, wcześniej spotykałem się wielokrotnie, nie tylko "służbowo" ale również prywatnie w kawiarni, Galeria ARKADY. Uzgodniliśmy, że Spotkanie po latach „BIS” odbędzie się w ośrodku SCh PROEM w ostatni weekend września/października 2011 roku. W piątek rozpoczniemy kolacją, pełne wyżywienie w sobotę, a zakończymy w niedzielę śniadaniem. Razem jeśli chodzi o stronę konsumpcyjną, każdemu przybyłemu na spotkanie w ramach obowiązującej składki, będą przysługiwać dwie kolacje, dwa śniadania, jeden obiad oraz dwa noclegi. Uzgodniliśmy kompleksową cenę za wynajem, cenę posiłków, noclegów wraz z korzystaniem (z pawilonów, kawiarni w modrzewiowym dworku) z innych pomieszczeń obiektu. Wysłałem do wszystkich zainteresowanych zaproszenia z ustalonym na trzy dni programem spotkania, podanym kontem bankowym, na które można było uiszczać przedpłaty. Po uzgodnieniu z gospodarzem ośrodka warunków wynajmu, zaakceptowaniu programu spotkania, z niecierpliwością oczekiwałem na rozpoczęcie Spotkanie po latach „BIS”.
Pierwsze co zaskoczyło przybyłych do Zakościela to pogoda. Było zupełnie jak latem. Chodziliśmy przez cały czas w koszulach i podkoszulkach z krótkimi rękawami. Drugie zaskoczenie, raczej przykre dla mnie, to mała frekwencja, o połowę niższa od marcowej, co skutkowało mniejszym wpływem gotówki, ograniczając realizację założonego programu. Nie dotarło wiele osób, które aktywnie przyczyniły się do powtórki z rozrywki. Niektórzy powiadamiali mnie dużo wcześniej, że do Zakościela, z różnych powodów, nie przyjadą (między innymi Wojtek Szymon z Nowego Jorku, Gienek Kowalski ze Sławy Śl., Wiesiek Wilczkowiak z Gdyni czy Halina Golewska Nowakowska z Żar). Zabrakło, również do pomocy, moich współorganizatorów poprzedniego, marcowego spotkania, Mirka Orłowskiego i Jacka Buczyńskiego.
Pozwolę sobie wymienić tych, a nie było ich za wielu, którzy nie zawiedli: uczestnicy pierwszego spotkania Greta i Andrzej Ronkowie, Wiktoria i Janek Młynarczykowie, Marek Karewicz w asyście swoich, stałych opiekunów - Wiesia Śliwińskiego i Hanki Erez, Sabina Fronckiewicz, Maryla Tejchman, Danusia Piotrowska, Mirka Broniszewska, Janek Koziorowski, Jurek Dereń, Jurek Gołowkin, Dzidek Jurowski, Włodek Votka oraz osoby nieobecne na pierwszym Spotkaniu po latach to dwie koleżanki (Uniwersytet Trzeciego Wieku) Sabiny, Halina Cieślak i Maria Gillner, Wiesiek Fiszbach (mieszkający w Niemczech), Edek Wójciak (dotarł z Kanady), Zbyszek Dominiak (z Warszawy), Barbara i Janek Sikorowie (z Częstochowy), Ela i Krzysiek Świtkowscy (z Warszawy), tomaszowianie Krystyna i Grzesiek Kaczmarkowie, państwo Musielewiczowie, państwo Milczarkowie oraz zaproszeni na drugi dzień spotkania, w sobotę, sprawdzeni w naszym mieście muzycy, Marek Zarzycki i Zygmunt Smogorzewski. Mieli przygrywać do tańca grając utwory z epoki lat 50/60-tych.
Piątek–30-września-2011r.
Zakwaterowanie przybyłych na spotkanie trwało do godziny 18.00, później kolacja a po niej zebraliśmy się integracyjnie w celu rozpoznania, poznania się, zbliżenia do siebie, w jednym z pawilonów ośrodka SCh PROEM, który to pawilon służył nam jako punkt zborny do końca naszego pobytu. Między innymi odbył się tu (sobota) niezaplanowany mini recital zespołu Na trzeźwo ze Stowarzyszenia Abstynenckiego AZYL oraz klasyczny fajf, zupełnie jak w latach 60-tych w kultowej kawiarni Literacka.
Po wspomnieniach w ramach swojego cyklu spotkań, Herosi Rock’n’Rolla, by zachować tradycję naszej epoki, wieczór poświęciłem jednemu z bohaterów tamtych lat, Fatsowi Domino. Po krótkim przypomnieniu muzycznego idola z czasów naszej młodości, uczestników zlotu uraczyłem wspaniałym koncertem w/w, Blueberry Hill, z okazji jego 60 urodzin, zakończony filmową, czternastominutową wstawką ze słynnego koncertu, Fats & Friends, z klubu Storyville (jeszcze przed huraganem Katrina, który zniszczył całe miasto i wymieniony klub) w Nowym Orleanie z udziałem Raya Charlesa, Jerry Lee Lewisa i gospodarza spotkania, mistrza rhythm and bluesa - Fatsa Domino. Po filmowym koncercie, tradycyjnie Marek Karewicz zabrał głos. Opowiedział kilka anegdot związanych ze swoją pracą, z koncertu Fatsa Domino w Londynie, w którym uczestniczył oraz o udziale w trasach koncertowych Raya Charlesa czy Milesa Daviesa. W pawilonie zrobiło się rock’n’rollowo i swojsko, lecz zmęczenie, niektórych przybyłych podróżą i emocjami związanymi ze spotkania się po latach, zadecydowało, że około północy rozeszliśmy się na zasłużony odpoczynek.
Mieszkaliśmy w domku w jednym, kompleksowym zestawie z Markiem Karewiczem, Hanią Erez, Wiesiem Śliwińskim, Jurkiem Dereniem, Jurkiem Gołowkinem, Dzidkiem Jurowskim, Włodkiem Votką, Jankiem Koziorowskim, Wiesiem Fiszbachem i Edkiem Wójciakiem. Po powrocie do swoich zakwaterowań, wystawiliśmy stoliki na tarasie zestawu, powiedzieliśmy sobie, stoliczku nakryj się i w/w składzie bawiliśmy do wczesnych, porannych godzin.
Były wspomnienia z minionej, rock’n’rollowej epoki wsparte cienkim alkoholem i utworami z minionych lat. Dominował, często powtarzany, wielki przebój Sam’a Cooke’a, Tennessee Waltz. Marek opowiedział, przybliżając nam ciekawe wydarzenia z ich życia, o dwóch postaciach, kultowych idolach, z którymi w latach 50/60-tych ubiegłego wieku był w bliskich kontaktach. Pierwszy, to słynny pisarz mojego pokolenia, Marek Hłasko (Pierwszy krok w chmurach, Piękni dwudziestoletni, Następny do raju, Drugie zabicie psa, Ósmy dzień tygodnia), drugi to jazzmen, artysta z najwyższej półki, polski muzyk, pianista, kompozytor, Krzysztof Trzciński Komeda (tworzył muzykę do takich filmów jak Dwaj ludzie z szafą, Dziecko Rosemary, Prawo i pięść, Pociąg, Nóż w wodzie). Dzięki pytaniom zadawanym przez Edka Wójciaka, Marek przyparty do muru wydobywał z siebie wiedzę, pozamedialną prawdę o tych osobach, o których krążyło w kraju, wiele niesprawdzonych faktów.
Sobota-1-października-2011r.
Tuż po śniadaniu do punktu zbornego pawilonu SCh PROEM, w drodze na koncert zespołów klubów abstynenckich w Zgierzu, niespodziewanie przybyła grupa poetycko muzyczna, moich przyjaciół ze Stowarzyszenia Abstynenckiego AZYL. Zespół Marka Jakubowskiego Na Trzeźwo, swój mini recital, w połączeniu z recytowanymi, pięknymi strofami poezji własnej – napisanej przez autorkę Bogusię Judę - wypełniały przerwy między śpiewanymi przez zespół, songami.
Poetycko muzyczna grupa zabezpieczyła nam czas wolny do obiadu. Wcześniej, wychodząc ze śniadania, Jurek Dereń zadzwonił do swojego, starego kumpla, Benka Myłka, właściciela reprezentacyjnej restauracji Pod Żubrem w Spale. Benek posiadał pojazd zwany Kolej Carska, i zaproponował naszej grupie przejażdżkę wokół uroczych zakątków Puszczy Spalskiej (Spała, Inowłódz, Konewka, Zakościele, Teofilów). Pojazd zwany, Kolej Carska, to ciekawie i zmyślnie obudowany ciągnik przypominający swym wyglądem parowóz z przełomu XIX/XX wieku oraz dołączony, długi, na całej długości zadaszony wagon salonka z 28 miejscami siedzącymi.
Tuż po obiedzie, przed budynek Soplicy (hotel i jadłodajnia), Benek Myłek zajechał swoim środkiem lokomocji zabierając całą grupą dinozaurów, uczestników zlotu, w cudowną podróż po miejscowościach Puszczy Spalskiej. Pionierzy rock’n’rolla w Tomaszowie Mazowieckim mieli okazję, niektórzy po raz pierwszy, do retrospektywnych przeżyć, zwiedzając atrakcyjne miejsca z lat swojego dzieciństwa, młodości. Szlak podyktowany przez Benka Myłka wiódł carską drogą (wieś Królowa Wola), przez hitlerowskie bunkry w Konewce, letnią rezydencję I Sekretarza PZPR, Edwarda Gierka (słynna gierkówka na Konewce), zwiedzanie wczasowej, wypoczynkowej Spały (zabytkowy most na rzece Pilica, Carską Wieżę, drewniany kościółek, w którym prezydenci RP uczestniczą w dożynkowej mszy), sportowy obiekt COS-u. W Spale nasza grupa zatrzymała się na dłuższy odpoczynek w podróży, zakup upominków, gadżetów i innych akcesoriów związanych z regionem tomaszowsko spalskim.
Po przyjeździe z wycieczki wszyscy udaliśmy się na półwysep rzeki, do maleńkiego, grillowego amfiteatru. Tu zamiast kolacji mieliśmy zaplanowane ognisko, z pieczonymi kiełbaskami, kawą, herbatą i myśliwskim bigosem. Czas w trakcie konsumpcji wypełnił nam i urozmaicił, przepięknym recitalem piosenek i pieśni z repertuaru Włodzimierza Wysockiego, Kabaretu Starszych Panów czy Bułata Okudżawy uczestnik spotkania, Włodek Votka. W repertuarze Votki znalazł się również nostalgiczny song, Ja tu wrócę, poświęcony naszemu miastu, słowa którego pozwolę sobie w tym felietonie zacytować:
- Mały dworzec, gwizd pociągów, wspomnień chwilka/Za oknami mignął komin Wilanowa. /Paczka „Sportów”, stara teczka, choć wytarta/W garści bilet i ten smutek, co się gdzieś pod płaszczem schował/Za oknami me dzieciństwo zostawało/Świat dorosłych witał mnie szyderczym pyskiem/Osiemnaście lat młodości pozostało/Nad źródłami, nad Wolbórką i na Niskiej.
- Ref. Ja tu wrócę znów do Ciebie moje miasto, tak jak/Tuwim w wierszu swym, ja tu wrócę choćby i o lasce/Ja tu wrócę, choćbym nie wiem jak daleko był/Ja tu wrócę znów do Ciebie, moje miasto/Ku młodości moich lat, ja tu wrócę choćby i w niełasce/Ja tu wrócę, choćbym miał przeciwko sobie cały świat.
- Życie niczym Orient – Express naprzód gnało/Tych przystanków i przesiadek dziś nie zliczę /Ale serce tak jak kiedyś uciekało/Na Karpaty, na Brzustówkę, nad Pilicę/Do kościółka drewnianego w leśnej Spale/Do grot, gdzie zbój Madej skarby chował, na Smutną/By odwiedzić groby stare, do swojego, kochanego Tomaszowa.
- Ref. Ja tu wrócę znów do Ciebie moje miasto, tak jak …
I na zakończenie pieśni Włodek wykonał słynny cytat z Juliana Tuwima; … a może byśmy tak najmilsza wpadli na dzień do Tomaszowa …
Finał sobotniego spotkania, jak przystało na rock’n’rollowe zgromadzenie pionierów tego stylu, zakończyło się w pawilonie SCh PROEM tradycyjnym, tanecznym fajfem, w którym do tańca przygrywał znany wszystkim uczestnikom duet, Marek Zarzycki (gitara, śpiew) Zygmunt Smogorzewski (saksofon, śpiew). Ich repertuar nie zmienił się od tego jaki reprezentowali na koncercie w 2010 roku w Galerii ARKADY. Grali klasyczny rhythm and blues, rock’n’roll i blues z repertuaru największych herosów tych styli; Jerry Lee Lewisa, Chucka Berryego, Ricky Nelsona, Fatsa Domino, Little Richarda czy nieśmiertelnego króla rock’n’rolla, Elvisa Presleya. Zaskoczyli wszystkich, szczególnie mnie, wspaniałym przebojem, wcześniej przez nich nie granym, z repertuaru zespołu końca lat 50-tych XX wieku, The New Beats, utwór bardzo tanecznie rytmiczny, Bred & Butter, ciągle na naszą prośbę bisowany. Szaleństwa taneczne trwały prawie do północy. Wszyscy usatysfakcjonowani ze spotkania, z tańców, choć bardzo zmęczeni, rozstaliśmy się na ostatni nocleg w Zakościelu.
Niedziela-2-października-2011r.
Ostatni dzień Spotkania po latach „BIS” rozpoczął się, opóźnionym w czasie (dosypianie po tanecznych szaleństwach), śniadaniem. Na krótko, po spakowaniu swoich rzeczy, spotkaliśmy się po raz ostatni w pawilonie, z którego korzystaliśmy przez cały weekend. Z uczuciem, tak zawsze bywa przy rozstaniach, niedosytu, z rozrzewnieniem wspominaliśmy pobyt w ośrodku SCh PROEM o cudownym mikro klimacie jakie posiada Zakościele.
Nostalgicznego czaru wspomnień, również muzycznego, dokonał Jurek Gołowkin puszczając ze swojego, podręcznego odtwarzacza, wielokrotnie powtarzając, cudowny utwór migdał, Ebony Eyes z repertuaru The Everly Brothers. Drugie spotkanie po latach zakończyło się tym samym pytaniem co pierwsze – Czy dobry Bóg pozwoli nam choć jeszcze raz spotkać się w życiu?
Napisz komentarz
Komentarze