Zwolennicy okręgów jednomandatowych podkreślają, że eliminują one sytuacje, w których kandydaci, cieszący się dużą popularnością i szacunkiem społecznym nie są wybierani mimo dużej liczby zebranych głosów. Co więcej, zdarza się niezwykle często, że radnym nie zostaje osoba, która zebrała kilkakrotnie więcej głosów niż kandydat, który co prawda otrzymał ich mniej ale znajdował się na liście, która łącznie zebrała więcej głosów. Założeniem ustawodawcy było więc aby wygrywali najlepsi.
Przeciwnicy takiego rozwiązania przedstawiają dużo więcej argumentów. Wskazują, że niesie ze sobą wiele zagrożeń i nie rozwiązuje problemów. Twierdzą, że odpartyjnienie samorządów jest mitem i hasłem propagandowym oraz, że nie ma wielkich różnic między partią a lokalną koterią, broniącą własnych wpływów i interesów a przede wszystkim dobrze wynagradzanych posad. Dobrym przykładem są „bezpartyjne” komitety wspierające aktualnie urzędujących: wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Na ich listach figurują w dużej mierze osoby, które są żywotnie zainteresowane utrzymaniem status quo, bojąc się jakichkolwiek zmian. Nie ma tu żadnych ideologii, programów czy długofalowo realizowanych celów. Często załatwienie pracy szwagrowi lub córce staje się ważniejsze niż prawdziwy interes gminy, miasta, powiatu.
W ten sposób niezależność radnych staje się fikcją. Nie ma więc znaczenia, czy wybierani będą w jedno czy w wielomandatowych okręgach tak długo, jak długo nie będzie zmian prawnych o zdecydowanie szerszym zakresie.
Pierwszą z nich powinna być kadencyjność. Ograniczenie do dwóch kadencji możliwości bycia radnym, prezydentem lub starostą wydaje się być najkorzystniejszym dla podatników rozwiązaniem. Znane są w Polsce przypadki złego zarządzania jednostkami samorządu terytorialnego przez lokalnych polityków (którzy tego określania starają się unikać niczym diabeł święconej wody i nazywają się samorządowcami), którzy mimo to wybierani są na kolejne kadencje. Dzieje się tak dlatego, że wójt, burmistrz albo prezydent miasta, w ciągu kilku lat swego urzędowania potrafi stworzyć sieć powiązań, przypominających sycylijską ośmiornicę. Uczestniczą w niej nie tylko urzędnicy różnych szczebli, szefowie jednostek podległych ale także grupy szemranych przedsiębiorców, budujących swoją pozycję i potencjał ekonomiczny na związkach z panującą na danym terenie kliką. Przychylność władzy i wyborczy sponsoring często idą ze sobą w parze. Dodatkowo szerokim strumieniem płyną pieniądze do lokalnych mediów, co zapewnia ich przychylność na długie lata.
Druga to całkowity zakaz łączenia funkcji. Nie do przyjęcia jest, by urzędnicy samorządowi jednego szczebla byli radnymi na innym szczeblu na tym samym terenie. Chyba nikt nie wierzy, że urzędnik z powiatu będzie jako radny w sposób drobiazgowy sprawował kontrolę nad urzędnikami w mieście, kiedy kontrolowany przez niego może w każdej chwili skontrolować jego pracę, która często pozostawia wiele do życzenia, bo sprawowanie funkcji publicznej nie wpływa korzystnie na wykonywanie pracy zawodowej.
Trzecia to uniemożliwienie pełnienia roli radnego osobom, które działają w organizacjach korzystających z dotacji udzielanych z samorządowych budżetów. Jest to jedna z największych patologii naszego życia publicznego. Za kilka lub kilkanaście tysięcy złotych rocznie, radny przestaje reprezentować swoich wyborców a staje się tylko narzędziem w ręku władzy wykonawczej, która odpowiedzialna jest za przygotowanie i wykonanie budżetu w kolejnych latach.
Wszystkie te zmiany, nawet jeśli zostaną wprowadzoną nie przyniosą pożądanych efektów, jeśli życiem publicznym miast i miasteczek nie zaczną interesować się jego mieszkańcy. To przecież oni dokonują wyborów i oni ponoszą odpowiedzialność za losy swoich małych ojczyzn.
Na realne zmiany czeka też nasze miasto. Na środowej sesji, radni Rady Miejskiej w Tomaszowie Mazowieckim przegłosowali przygotowany przez prezydenta Zagozdona podział miasta na nowe okręgi wyborcze. Stało się to w drugim podejściu. Pierwszy raz przedstawioną im uchwałę zdjęto z porządku obrad, ponieważ samorządowcy nie zdążyli się z nią jeszcze dokładnie zapoznać. Trafiła więc ona pod obrady sesji sierpniowej, mimo że czas na przyjęcie zmian mija z końcem listopada.
Przyjęcie uchwały odbyło się wyjątkowo bezdyskusyjnie, mimo że wydawać, by się mogło, że radni przeanalizują dokładnie każdą z ulic, by dopasować do siebie, jak najbardziej okręg, w którym będą kandydować. Jedynie radny Ryszard Goździk próbował wprowadzić drobne zmiany przesuwając kilka ulic między dwoma z wyznaczonych okręgów. Jednak po krótkiej wymianie zdań jego wniosek został odrzucony.
Napisz komentarz
Komentarze