Sieć szpitali ruszyła tak naprawdę 1 października 2017 r. Jak podkreślało Ministerstwo Zdrowia miała ona ułatwiać pacjentom dostęp do świadczeń. Łatwiejsze miało być też zarządzanie szpitalami. Do analizy skutków reform potrzebne są statystyki z dłuższej perspektywy czasu. Dopiero z nich dowiemy się jakie świadczenia realizowane są częściej, a jakich ubywa. Istotną będzie liczba procedur zabiegowych wykonywanych w szpitalach wchodzących w skład sieci. Pierwsze w miarę rzetelne dane poznać mamy pod koniec pierwszego kwartału tego roku
Zasadniczą zmianą, jaką należy zaznaczyć jest nowy sposób finansowania, który oparty jest o tzw. ryczałt. Mamy więc zagwarantowaną wielkość środków pieniężnych dla szpitala, wyliczoną w oparciu o wykonanie świadczeń w poprzednim okresie rozliczeniowym. Tym samym znika pojęcie nadwykonań.
Nie można już liczyć na to, że po przekroczeniu kwoty ryczałtu (tak jak kiedyś kontraktu) uzyska się zapłatę za świadczenia wykonane ponad limit. Póki co efekt jest taki, że kolejki na zabiegi w przynajmniej części placówek się wydłużają. W ten sposób zapowiadana przez Ministerstwo "racjonalizacja" ponoszonych kosztów stała się faktem. Tyle, że faktem mało korzystnym dla chorych.
NT: Jak wygląda sytuacja Tomaszowskiego Centrum Zdrowia po czterech miesiącach funkcjonowania nowego systemu?
Krzysztof Zarychta: Plusem na pewno jest to, że mamy większą swobodę przy podziale otrzymywanego ryczałtu. Na początku, kiedy była znana już kwota, jaką otrzymamy, postanowiliśmy podzielić ją najbardziej sprawiedliwie jak się da. Opracowaliśmy konkretny klucz na podstawie świadczeń, jakich udzieliliśmy w 2017 roku. Opiera się on na średnim miesięcznym wykonaniu danego oddziału. Tę kwotę pomniejszyliśmy o 5 procent, ponieważ przekraczało ono przyznany nam ryczałt. miesięczna różnica to ok. 100 tysięcy złotych.
Czyli ponad milion rocznie...
To prawda. Taką informację każdy z oddziałów dostał. Ten limit nie dotyczy oczywiście świadczeń ratujących życie. Daliśmy przyzwolenie na lekkie nadwykonania, licząc na to, że kiedy będzie obliczany kolejny ryczałt, będzie to miało wpływ na jego wysokość. Okazało się, że jednak nie będzie to miało żadnego wpływu. Pokazało nam to jednak, że to średnie wykonanie w ubiegłym roku jest faktycznym a nie zawyżonym zapotrzebowaniem na usługi medyczne w naszym szpitalu. Po trzech miesiącach wykonaliśmy 103 procent ryczałtu. Liczymy, że brakuje nam ok 1,5 miliona rocznie.
I co dalej?
Według obecnego systemu finansowania i starając się nie działać na szkodę spółki, powinienem zlecić ordynatorom oddziałów, by zbliżając się do 90 procent wykonania wszystkie zabiegi przesuwali na kolejny miesiąc. Powodem jest to, że już nikt nam nie zapłaci nawet części nadwyżki powyżej ryczałtu.
Na ile ryczałt uwzględnia konieczne podwyżki wynagrodzeń?
No właśnie nie uwzględnia. Szczególnie, że w roku 2018 weszły kolejne podwyżki. Nie dość, że mamy podniesione minimalne wynagrodzenie w gospodarce, to za chwilę będziemy podnosić pensje pielęgniarkom, a ja na kolejne pół roku mam ten sam ryczałt, jaki miałem w ostatnim kwartale ubiegłego roku. Widać wyraźnie, że ryczałt jest niewspółmierny do systematycznego wzrostu kosztów.
NFZ czy Ministerstwo Wam tych podwyżek nie zrekompensuje?
Będziemy się o to starać. Piszemy pismo o zwiększenie ryczałtu jeszcze na to pierwsze półrocze tego roku. jaki będzie odzew? Zobaczymy. W każdym razie plusem na pewno jest to, że możemy swobodnie dysponować pieniędzmi, część przesuwając na poradnie specjalistyczne. To kwota ponad 50 tysięcy złotych miesięcznie.
Na któreś konkretnie?
Na pewno na te, które są najbardziej obłożone, a więc ortopedia i urologia. O skali potrzeb świadczy fakt, że mimo przesunięcia pieniędzy, zmniejszenie kolejek nie było aż tak mocno widoczne. Zbiegło się to też niestety z tym, że wycena świadczeń udzielanych w poradniach wzrosła. Więc ta sama liczba świadczeń skonsumowała nam wyższe kwoty pochodzące z ryczałtu.
Jesteś w stanie nadgonić nielimitowanymi świadczeniami?
Staramy się. Kładziemy na to mocny nacisk i to w wielu zakresach. Zarówno w chirurgii, jak i urologii skupiamy się na procedurach onkologicznych w ramach DILO. Istotna jest tutaj współpraca z Nu Medem, która miała w pewnej chwili małe przestoje. Miało to związek ze zmianą kadry lekarskiej. Do tego oczywiście porody. Pamiętać jednak należy, że u nas są duże potrzeby przeprowadzania planowych zabiegów. Z całą pewnością przewyższają ryczałt. Mówi się, że opłacalny będzie na przyszłość, do celów nowych wyliczeń poziom 10-procentowych nadwykonań. Jest to spore ryzyko, bo mówimy o 900 tysiącach na kwartał.
To prawda...
Bez wątpienia zaletą poprzedniego systemu było to, że motywował do wykonywania większej liczby procedur, ponieważ część z nich była zawsze opłacana. Jeśli teraz wiemy, że nikt nam za nie nie zapłaci, to jaki jest sens je robić i narażać spółkę na straty. Z drugiej strony mamy sygnały z niektórych szpitali województwa, że wykonuje się mniej zabiegów niż by to wynikało z ryczałtu z pełną świadomością tego, że zostanie on tak czy inaczej wypłacony. Mamy więc typowy mechanizm demotywacyjny.
A czy to nie jest przypadkiem tak, że nowy system będzie w długiej perspektywie czasu wzmacniał sektor prywatny ochrony zdrowia?
Oczywiście, że tak, bo jeśli pacjent będzie odsyłany ze względu na brak środków i miejsc w publicznej służbie zdrowia, będzie szukał pomocy w prywatnych klinikach.
Jakieś pozytywy odnośnie sieci?
Pozytywem bez wątpienia jest to, że jesteśmy w sieci szpitali na kolejne 4 lata i co za tym idzie mamy zapewnione finansowanie. Jest więc gwarancja otrzymywania pieniędzy ale bez gwarancji ich wysokości.
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze