Było to już trzecie podejście do przyjęcia uchwały, która miała „uderzyć po kieszeni” handlowców z Placu Narutowicza. Za pierwszym razem, kiedy wydawało się, że przeszła ona bez dyskusji i że nie ma już od niej odwrotu „psikusa” władzom Tomaszowa Mazowieckiego sprawili urzędnicy sprawujący nad nimi nadzór. Uchwalony dokument trafił do kosza, jako niezgodny z prawem i należało zacząć całą procedurę od nowa.
Kolejna próba wprowadzenia nowych uregulowań finansowych również okazała się nie udane, ponieważ okazało się, że drastycznej (nawet do 100%) podwyżki opłat nikt nie skonsultował z tymi, którzy mają je opłacać. Radni poprosili więc o zdjęcie projektu z porządku obrad sesji, by móc jeszcze raz porozmawiać na jej temat w komisjach, w obecności i słuchając argumentów przedstawicieli targowiskowych kupców. Mimo dyskusji, dokument, jaki trafił do radnych nadal przewidywał wzrost cen o 50%.
Wszystkie komisje problemowe Rady Miejskiej wydały negatywne opinie, dla przygotowanego przez prezydenta miasta projektu uchwały. Pojawiło się kilka wniosków. Dotyczyły one obniżenia poziomu wzrostu opłat do 20%. Najdalej idący jednak, zgłosiła radna Wacława Bąk, która zaproponowała, by kupcom targowiskowym opłaty placowe podnieść jedynie o 10%.
Dyskusję jednak rozpoczął Jacek Kowalewski, który podkreślił, że należy uznać za naganne nie podnoszenie stawek opłat przez 10 lat. Jego zdaniem stanowi to przejaw braku troski o finanse miasta. Kowalewski twierdzi, że naganne jest również drastyczne, jednorazowe podwyższanie opłat, które może spowodować, że wiele osób zrezygnuje z prowadzenia działalności.
Radny Tomasz Zdonek pozazdrościł konsolidacji środowisku kupieckiemu - Ja nie widziałem nigdy radnej ani radnego ze łzami w oczach występującego na komisji w trosce o losy tego miasta - dosadnymi słowami zdiagnozował poziom obecnej Rady Miejskiej. Uznał też za niedorzeczność propozycję obniżenia kosztów związanych z prowadzeniem działalności na tomaszowskich targowiskach.
[reklama2]
W podobnym tonie wypowiadał się też Cezary Żegota, który sugerował, by stawki opłat podnosić co roku przyjmując jako wyznacznik wskaźnik inflacji, by nie zaskakiwać gwałtownymi wzrostami opłat. Jest to argumentacja tylko z pozoru słuszna. Przyjmowanie jako kryterium „waloryzacji” jedynie wskaźnika inflacyjnego jest mało poważne i świadczy tylko o krótkowzroczności. Najczęściej bowiem ogólnokrajowe wskaźniki tego typu mają się nijak do lokalnej rzeczywistości. Można wymienić co najmniej kilkanaście różnych elementów, które należałoby brać pod uwagę decydując się na propozycję obciążania dodatkowymi kosztami drobnych przedsiębiorców.
Najsensowniej wypowiedział się chyba Arkadiusz Gajewski. Przypomniał między innymi koncepcję, jaką przygotowało 10 lat temu Stowarzyszenie Pracodawców na Rzecz Rozwoju Miasta i Regionu, zgodnie, z którą Targowisko Miejskie w Tomaszowie Mazowieckim miało stać się spółką, w której udziałowcami widziano nie tyle miasto, co przede wszystkim osoby prowadzące na nim działalność gospodarczą. - Tłumaczyliśmy jak działa system tzw. „odkurzacza”, niszczącego wewnętrzny obieg pieniądza, wysysającego pieniądze w Tomaszowie i wysyłającego je na konta w Warszawie, Łodzi, czy gdziekolwiek indziej. Chodzi o dochód przedsiębiorców. Jeżeli ktoś w handlu zarobi odpowiednią wartość, to te pieniądze wracają znowu w postaci towarów czy usług, które po raz kolejny wysysają stąd kolejne kwoty. Dlatego kupcy i każdy lokalny przedsiębiorca, który tutaj pożytkuje czy inwestuje swoje pieniądze jest dla mnie cenny. Szczególnie w sytuacji, kiedy podwyższanie obciążeń może doprowadzić do sytuacji, kiedy ktoś powie sobie: mam dość i zasili szeregi bezrobotnych. Rynek jest dal miasta kurą znoszącą złote jajka przynosząc co roku do budżetu prawie dwa miliony złotych.
Kolejnym głosem rozsądku była opinia Wacławy Bąk, która przywołała poziom podwyżek opłat, jakie mogłyby one osiągnąć przy uwzględnieniu stopy inflacji w ostatnich 10 latach. Okazuje się, że realnie wynosiłyby one 20% a nie proponowane 50, czy 100%.
Na marginesie tylko warto dodać, że nie jest dla nikogo chyba już tajemnicą, że Platforma Obywatelska nie tylko w Tomaszowie Mazowieckim ale również w całym kraju przestała zasługiwać na miano partii liberalnej. Podwyższanie podatków i opłat w dobie dekoniunktury gospodarczej, której skutki opóźniają jedynie dostępne jeszcze środki z Unii Europejskiej nie jest działaniem prorozwojowym. Dodatkowo fundusze te powodują wzrost zadłużenia jednostek sektora finansów publicznych a co za tym idzie generują duże koszty jego obsługi.
Napisz komentarz
Komentarze