Spotkanie to miało być przetarciem przed serią gier z czołówką ligi, oraz „pokutą” za słaby mecz z Paradyżem. Trener Majic oficjalnie wrócił na ławkę trenerską i dokonał kilku roszad w składzie. Po raz pierwszy w tym sezonie w podstawowym składzie zobaczyliśmy Marcina Pogorzałę, natomiast Kacpra Rakowskiego zastąpił Dawid Stańdo.
Początek meczu, który rozpoczął się z 15 minutowym opóźnieniem (drużyna gości miała problemy z dojazdem), standardowo należał do Lechii.
W 6 minucie spotkania mamy pierwszą kontrowersyjną decyzję. Wydaje się, iż faulowany w polu karnym jest Dawid Stańdo, jednak sędzia ukarał naszego napastnika żółtym kartonikiem za rzekome „symulowanie” przewinienia.
Pięć minut później swojej szansy nie wykorzystał Kubiak. Kamil nie zdołał „zamknąć” zespołowej akcji naszej drużyny.
Mamy 13 meczu i rzut wolny. Szymczak dośrodkowuje piłkę w pole karne, najwyżej skacze Dolot i po raz trzeci w sezonie, stoper Lechii pokonuje bramkarza rywali. Wydawało się że w tej sytuacji Andrzej pomaga sobie ręką, jednak sędzia gola uznał i kibice mogli się cieszyć z jednobramkowego prowadzenia.
Lechia próbuje narzucić własny styl gry, ale Boruta walczy ambitnie i nie pozwala na zbyt wiele naszym piłkarzom.
Niespełna kwadrans później ponownie dał znać o sobie Szymczak, jednak po jego strzale – piłka o centymetry minęła słupek bramki rywala.
W 29 minucie mamy pierwsze ostrzeżenie. Wdowiak strzela z dystansu, ale Holewiński w bramce gra pewnie i nie daje się zaskoczyć.
Druga część gry rozpoczęła się od śmielszej gry rywala, jednak to Lechia ponownie stworzyła sobie groźną sytuację. Szymczak decyduje się na ładne uderzenie, jednak goalkeeper Boruty błędu nie popełnia i znakomicie interweniuje.
Minutę później mamy drugą bramkę.
Z rzutu rożnego podawał Szymczak i jeden z naszych piłkarzy skierował futbolówkę do siatki, jednak gol nie został uznany. Co było powodem? Powiem szczerze, że nie wiem. Wydaje się, że bramka zdobyta jak najbardziej prawidłowo.
W 74 minucie mamy pierwszą zmianę w naszej drużynie. Boisko opuszcza Król, w jego miejsce na murawie pojawia się Nowacki.
Gramy słabo, a przeciwnik łapie wiatr w żagle.
76 minuta i mamy pierwsze ostrzeżenie. Na szczęście Holewiński wyjaśnia sytuację.
Chwilę później Marcina Pogorzałę zastępuje Luke Uzoma.
Pogoda okropna – brzydka i deszczowa. Zawodnicy Boruty próbują strzałów z dystansu, ale żaden z nich nie znajduje drogi do bramki.
Niestety w 81 minucie ku nieszczęściu miejscowych kibiców, piłka zatrzepotała w siatce. Fantastycznym uderzeniem z dystansu popisuje się Wdowiak i mamy remis. Niestety powtarza się sytuacja z meczu jesiennego rozegranego w Zgierzu (prowadzenie Lechii 2:0. Wynik końcowy 2:2).
To nie koniec emocji. Lechia załamana obrotem sytuacji, popełnia mnóstwo błędów.
Dwie minuty przed końcem regulaminowego gry, od straty choćby jednego punktu ratuje nas słupek!
Sędzia dolicza aż pięć minut, ale nie potrafimy stworzyć choćby jednej sytuacji.
Ostatni gwizdek i ze spuszczonymi głowami drużyna Lechii opuszcza boisko. Dla piętnastego w tabeli zespołu podział punktów to duży sukces.
Już w najbliższą środę wyjazdowy mecz (niestety) o pierwsze miejsce w lidze z WKS Wieluń.
Przyszedł chyba czas na to, aby niektóre nasze „gwiazdeczki” usiadły w domu i na poważnie zadały sobie pytanie: „poważna piłka czy może koniec hobby, które nazywane jest karierą”. Do środy jeszcze trzy dni, więc na decyzję będzie czasu sporo.
Dzisiaj Lechia to półprofesjonalny klub, który stwarza piłkarzom seniorów warunki, o jakich nie jeden IV czy choćby III ligowy piłkarz może pomarzyć. Niestety niektórzy presji nie wytrzymują, co widać po ich postawie na boisku.
Co więcej wydaje się, że dla niektórych jest to przystań do zarobienia łatwych pieniędzy.
Przyjeżdżają zespoły z „zaścianka”, które ledwo wiążą koniec z końcem, a nasi „gwiazdorzy” myślą, że jak się położą to i tak wygrają. Niestety prawda okazuje się brutalniejsza, a później słyszymy wywody i żale typu: „murawa za słaba, przeciwnik grał brutalnie, arbiter słaby”. Niestety dzisiaj piłkarzom Lechii brakuje charakteru. Klub jest zlepkiem graczy, którzy zachłysnęli się swoim ego.
Tracimy bramkę i bez składu, ładu bez pomysłu próbujemy odrabiać straty, a piłka nożna to sport prosty, ale dla inteligentnych ludzi. Piłkarze Lechii chcą nam zaprezentować „styl Barcelony”, ale bardziej wychodzi cyrk aniżeli gra.
Niestety piękna wymiana podań do „nikogo” - już nie zachwyca, a wręcz bawi. Bo nieudolność niektórych jest porażająca i komiczna.
Ostatnio słyszymy o zmianie trenera. Grzegorz Wesołowski ma zastąpić Majica, no cóż może lepiej Mourinho, choć i on niewiele by pomógł. Zmiana trenera? Głupota totalna.
Dopóki gracze sami nie zrozumieją i uświadomią sobie, że trening to ciężka praca, a ligowe 90 minut to ciężka praca x 10 to będziemy oglądać tak żenujące widowiska jak to dzisiejsze i żadnej trener nie pomoże.
Napisz komentarz
Komentarze