Wszystko zaczęło się od protestu lekarzy na przełomie 2007 i 2008 roku. Żądali oni podniesienia wynagrodzeń do poziomu 2,5 średniej krajowej pensji. Tomaszowskiemu szpitalowi groziła nawet ewakuacja. Sprawa stała się na tyle głośna, że zjechały do nas wszystkie ogólnopolskie media.
Do ewakuacji nie doszło. Po kilku dniach protestów podpisano porozumienie. Lekarzom zagwarantowano w pierwszym etapie podwyżkę o 700 złotych brutto. Ponadto określono tzw. ścieżkę dojścia do żądanego wynagrodzenia, które miało być wypłacane od stycznia 2009 roku.
Już w dniu podpisania dokumentu dla wszystkich oczywistym było, że niesie on ze sobą obciążenie finansowe, którego Szpital nie będzie w stanie unieść. Dlatego w niedługim czasie dyrekcja szpitala się z niego wycofała. Powołano się przy tym na kodeksowe „wady oświadczenia woli”. Prawnicy Starostwa uważają, że porozumienie podpisano pod przymusem, w którym występowało realne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów.
Z takim stanowiskiem nie zgodziła się grupa lekarzy, która złożyła w tomaszowskim Sądzie Pracy pozwy o wypłatę należnych ich zdaniem wynagrodzeń. W sierpniu 2010 roku zapadł wyrok Sądu pierwszej instancji, który pozwy lekarzy oddalił, uznając argumentację dyrekcji szpitala. Odwołanie do Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim okazało się jednak skuteczne. Szpital został obciążony finansowymi skutkami podpisanego w 2008 roku porozumienia.
Do Sądu w Tomaszowie wpłynęły powództwa kolejnej grupy lekarzy. Tym razem wyrok już w pierwszej instancji był korzystny dla powodów. Tym razem apelację złożył pozwany Szpital. Na wyrok trzeba będzie poczekać jeszcze kilka tygodni.
Lekarze nie rozumieją zawiadomienia złożonego do Prokuratury przez Starostę. Ich zdaniem nie było żadnego zagrożenia dla życia i zdrowia pacjentów. Przekonują, że nie mieli zamiaru odejść od łóżek pacjentów. Starosta z kolei twierdzi, że posiada pisemne oświadczenia personelu medycznego, w których stwierdza się, że nie będą oni w stanie zapewnić prawidłowej opieki pacjentom
Tomaszowska Prokuratura Rejonowa wszczęła na początku marca śledztwo w sprawie składania fałszywych zeznań (art. 233 KK). Dodatkowo śledczy badają również, czy nie doszło do przestępstwa sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowie i życia ludzkiego.
- Pytanie tylko, kto to niebezpieczeństwo sprowadził - mówi jeden z lekarzy. - Warto pamiętać, że to dyrekcja szpitala miała obowiązek przygotować grafik dyżurów, który byłby właściwy i zgodny z obowiązującym prawem, które z dniem 1 stycznia ulegało zmianie. Jeżeli ktoś tu zawinił, to na pewno nie lekarze, których próbowano postawić niejako pod murem.
Napisz komentarz
Komentarze