Ceramika Opoczno, to bardzo utytułowani zawodnicy, którzy jako kolektyw zdobyli niejedno, cenne trofeum. Swoją siłę oraz stopień zagrożenia świetnie odzwierciedlają pozycją w tabeli (trzecie miejsce), czy wynikami w spotkaniach z pretendentami do tytułu mistrza (z Widzewem – 3:3 oraz ŁKS-em- 3:3).
Nie dziwi więc przejęcie przez nich inicjatywy od pierwszych sekund w piątkowym meczu. Mimo, że to tomaszowianie oddali trzy strzały na przestrzeni 10 minut, nie były one tak groźne, jak podbramkowe akcje gości.
Bez problemów rozmontowywali linię obrony gospodarzy poczym dośrodkowywali i oddawali celne strzały. Najbliższej otwarcia wyniku był napastnik Ceramiki, który po jednej z akcji znalazł się w pozycji „sam na sam z bramkarzem”, lecz świetnie spisujący się Szymon Milczarek nie przegrał wojny psychologicznej i zmusił przeciwnika do oddania strzału nad poprzeczką.
„Trójka” widząc, że przyjezdni coraz lepiej radzą sobie pod ich polem karnym postanowili odpowiedzieć atakiem.
W 15. minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Patryk Kwaśniczko, który po raz kolejny w tym sezonie udowodnił, że na równi stawia działania defensywne jak i ofensywne, zagrywając przekątną piłkę w pole karne. Po przeciwnej stronie czekał już na nią duet tomaszowskich napastników – Fabian Piasta i Mariusz Rzeźnicki. Piasta widząc, iż jego partner znajduje się w korzystniejszej pozycji, przepuścił piłkę czym zmylił obrońców; Rzeźnicki tylko dostawił nogę i gospodarze cieszyli się z objęcia prowadzenia.
Przygotowani na taki obrót zdarzeń zawodnicy Ceramiki chcieli od razu odpowiedzieć. Po przeprowadzeniu tej samej co zwykle akcji, pomocnik zdecydował się na uderzenie. Pomylił się dosłownie o kilka milimetrów, piłka odbiła się od spojenia słupka z poprzeczką.
Kolejne 20 minut to ataki na bramkę przeciwnika oraz świetne zapowiadające się akcje kończące się ostatecznie fiaskiem z obu stron.
Po tomaszowskiej stronie wyróżnili się Patryk Wachowiec, Dominik Trepiak oraz oczywiście Milczarek, który przechwycił niejedno dośrodkowanie i obronił niejeden strzał.
Niestety, sztuka ta nie udała mu się w 36. minucie. Indywidualną akcją popisał się opoczyński napastnik, którą zakończył uderzeniem w kierunku dalszego słupka. Okazało się ono zbyt silne do obrony i stan spotkania wyrównał się. Gdyby nie naganne zachowanie jednego z zawodników Opoczna, za które został ukarany żółtą kartką, pierwsze 45 minut ubiegłoby w spokojnej atmosferze. O 16:45 arbiter zaprosił obie drużyny do szatni na przerwę.
Mimo, że drugą połowę rozpoczynali tomaszowianie, nie przeszkodziło to gościom w szybkim przechwyceniu piłki i ponownym przejęciu inicjatywy. Sporadyczne akcje „Trójki” pod bramką Ceramiki przypominały ciosy Dawida w walce z Goliatem, lecz nie skończyły się one jak w tej przypowieści.
10 minut po gwizdku oznajmiającym początek drugiej połowy podopieczni Wiesława Żmudy przeprowadzili pierwszą, a zarazem ostatnią naprawdę groźną akcję, po której mogła paść bramka.
Po wymianie kilku podań Artura Dębca z Patrykiem Sidwą, Dębiec został wypuszczony na wolne pole. Niestety w polu karnym zabrakło partnerów z zespołu i piłka posłana przez Dębca na jedenasty metr nie znalazła adresata.
Później było już tylko gorzej. Opocznianie poczuli się jak u siebie i często gościli pod tomaszowska bramką. Nie raz byli bliscy podwyższenia wyniku, chociażby w 70. minucie, kiedy to z bardzo ostrego kąta napastnik gości pomylił się o kilka centymetrów.
Nie udało im się również kwadrans później, kiedy to na szczyt swoich umiejętności (po raz który już?) wspiął się Milczarek i choć z wielkim trudem, to obronił strzał oddany z okolicy 15 metra. Na rozstanie z murawą przy ulicy Nowowiejskiej gospodarze przeprowadzili ostatnią akcję, po kompletnej dominacji Ceramiki, lecz nie zakończyli jej strzałem.
Zaraz po tym arbiter prowadzący mecz zagwizdał po raz ostatni i drużynom przyszło podzielić się punktami. Remis w pewnym stopniu sprawiedliwy, choć goście mogą czuć się lekko pokrzywdzeni.
Napisz komentarz
Komentarze