[reklama2]
Wanda Świątkowska, tomaszowianka z urodzenia, krakowianka z wyboru. Po ukończeniu I L.O. (klasa o profilu językowym) rozpoczęła studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 1998-2003 studiowała teatrologię na Wydziale Polonistyki, w latach 2003-2005 rosjoznawstwo na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych. W 2009 roku ukończyła studia doktoranckie i uzyskałastopień doktora nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa, ze specjalnością wiedza o teatrze. Rozprawa doktorska pt. „Hamlet po polsku pojęty”. „Hamlet” Williama Shakespeare’a w parafrazie Juliusza Osterwy wobec źródeł, w kontekście biografii artysty i jego myślenia o teatrze ukazała się drukiem nakładem Księgarni Akademickiej jako Książę. Hamlet Juliusza Osterwy (Kraków 2009).
Obecnie pracuje jako asystent w Katedrze Dramatu na Wydziale Polonistyki UJ.
Jest współredaktorem tomu pokonferencyjnego: Słowacki/Grotowski. Rekontekstualizacje, (Wrocław 2010) i dwujęzycznej publikacji Polska. Kultura. Ukraina: wykłady o teatrze, (Kijów-Wrocław 2010) oraz Performera – pisma internetowego Instytutu im. Jerzego Grotowskiego. Publikowała w „Teatrze”, „Didaskaliach”, „Kontekstach” i pracach zbiorowych. Brała udział w wielu konferencjach naukowych, prowadziła wykłady gościnne w Kielcach, Kijowie, Myślenicach, uczestniczy w projektach badawczych dotyczących polskiego teatru i dramatu.
W krąg jej zainteresowań naukowych wchodzą: zagadnienia przekładu literackiego, działalność Zespołu Reduty i filozofia teatralna Juliusza Osterwy, polska recepcja twórczości Williama Shakespeare’a, teatr i dramat rosyjski. Obecnie pracuje nad kolejną książką, dotyczącą polskiej recepcji Hamleta Williama Shakespeare’a.
Mój stary MDK
Pamiętam na ścianie starego budynku MDK-u, jeszcze tego mieszczącego się między ulicą Polną a Świętego Antoniego, wyblakły rysunek kwiatu i na odpadającym tynku hasło: „Młodzieżowy Dom Kultury twoim drugim domem”. To były wczesne lata osiemdziesiąte – czasy dominacji wielu zwodniczych i ideologicznych haseł, ale w tym akurat kryło się ziarno prawdy.
Jeszcze nie umiałam pisać, miałam może 5 czy 6 lat, gdy Mama zaprowadziła mnie na kółko plastyczne. Pamiętam to doskonale, bo na teczce z rysunkami Pani Maria Bunzel narysowała mi wielką czerwoną kropę – jak sygnaturę. Plastyce byłam najwierniejsza – chodziłam na nią do matury. Prowadzili ją, oprócz Pani Marii, która do dziś jest przyjacielem mojej rodziny, także Pan Mirek Biernacki i Pani Basia Gogul. W pewnym momencie na pięterku powstała pracownia rzeźby – pamiętam chałaty i lepkie od gliny ręce, które ciężko było domyć. Na tych kółkach nauczyłam się widzieć świat w kolorach – moich własnych kolorach. Ale „przewinęłam” się też przez inne kółka zainteresowań – czego tam nie było: kółko modelarskie u Pana Maćka Lewandowicza, taneczne – z Panią Bożeną Lasotą, teatralne z Grzegorzem Sławińskim, czy pracownie języków – niemieckiego i angielskiego. Miałam szansę spróbować w MDK-u wszystkiego, poszukać swojej własnej ścieżki – i to uważam za najcenniejsze doświadczenie.
Lubiłam to miejsce – znałam na pamięć jego korytarze, sale, trzeszczące schody, tajemne przejścia i ten specyficzny zapach, jaki mają stare kamienice. Ale działalność MDK-u i emdekowskich wychowawców kwitła też poza jego granicami – Pani Maria zabierała całą grupę plastyków na wypady na Ugorek – jej magiczne miejsce, w lesie koło Opoczna. Pieczone ziemniaki, ognisko, gitara, wspólne zabawy i malowanie, a zimami – kuligi. Plenery z Panem Mirkiem i Panią Basią odbywały się w Kazimierzu Dolnym, biegaliśmy ze sztalugami po miasteczku idealnie wpisując się w jego artystowski klimat. Czasem robiliśmy sobie wagary, uciekając na seanse filmowe podczas odbywającego się tam wówczas Lata Filmów. Z teatromanami jeździliśmy do Gdyni i na festiwale teatrów amatorskich do Piotrkowa, Bielska. To teatr pozostał w moim życiu, już nie od strony praktycznej, ale teoretycznej – badawczej. Chyba stwierdziłam, że występ przed grupą studentów czy słuchaczami na konferencji wiąże się z mniejszą tremą niż występ przed publicznością.
Mogę powiedzieć, że naprawdę miałam „drugi dom”, a i wielu „rodziców”, którym, korzystając z okazji, chcę bardzo serdecznie podziękować.
Napisz komentarz
Komentarze