Miniony sezon dla tomaszowskiej drużyny był dość udany, patrząc z perspektywy beniaminka, pozostał jednak niedosyt, biorąc pod uwagę szanse awansu do wyższej klasy rozgrywkowej.
Przygotowania do nowego sezonu ruszyły pełną parą, zatrudniono nowego trenera z tzw. nazwiskiem w świecie piłkarskim, drużynę wzmocniło kilku nowych graczy, wszystko po to by zrealizować postawiony cel awansu do III ligi.
Rozpoczęło się od falstartu, czyli wyjazdowej porażki w Moszczenicy, na inaugurację. Teraz remis w roli gospodarza i natychmiast zaczęły się nerwowe ruchy zarządu, nawiasem mówiąc, kompletnie niezrozumiałe na tym etapie rozgrywek.
Trener Majak pracował z zespołem od lipca. W okresie przygotowawczym drużyna grała mecze kontrolne z różnymi efektami, ale spotkania o stawkę główną dopiero się zaczęły i rozliczanie trenera po dwóch meczach jest całkowitym nieporozumieniem. Gdyby były dwie sromotne porażki (patrz ŁKS T- Mobile ekstraklasa), można by się wtedy zastanowić czy trener dotarł do zespołu. Jednak w przypadku Lechii wygląda na to, że problemem nie był (kolejny) trener tylko jest nim zarząd….
Załóżmy, że prezesi Michał Goździk i Tomasz Tomczyk, to typowi "urzędnicy" i pojęcie o prowadzeniu futbolowych interesów mają mgliste, żeby nie powiedzieć żadne, ale jest jeszcze
wiceprezes Krzysztof Motyl, były piłkarz, trener i wieloletni działacz, czyli człowiek który teoretycznie powinien wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi. Czy wobec tego podjęte decyzje i działania nie wydają się co najmniej dziwne? Ocena pracy trenera po dwóch meczach zaczyna przypominać praktyki prezesa Wojciechowskiego z warszawskiej Polonii. Czyżby zarząd tomaszowskiego klubu pozazdrościł sławy prezesowi stołecznego klubu? Otóż nie tędy droga panowie.
Majak nie dostał szansy zaprezentowania w jakiej formie jest drużyna, bo potrzeba na to minimum kliku spotkań, chyba, że jak już wspomniałem, kroczymy od porażki do porażki.
Pozostaje jeszcze pytanie, jaki wpływ na decyzje zarządu miał główny sponsor, zrozumiałe jest że wykłada pieniądze i wymaga, ale w końcu też bądź co bądź powinien wykazać się cierpliwością gdyż w tej chwili jest jeszcze czas by te wszystkie rozgrzane głowy schłodzić…
Dowiedzieliśmy się też, że nowym trenerem został Aleksandar Majić, trener stosunkowo młody i powiedzmy jasno z bardzo niewielkim doświadczenie, jako szkoleniowiec. Czy zarząd będzie z jego pracy zadowolony? Czas pokaże. Osobiście życzę mu sukcesów, gdyż wszystkim nam zależy na silnej Lechii, co pokazała niedzielna frekwencja na trybunach. Tylko trudno jest mi zapomnieć, a panowie prezesi najwidoczniej już zapomnieli o całkowitym fiasku projektu z trenerem Kościstym w roli głównej, w minionym sezonie. Co z niego wyszło wszyscy wiemy….
Podsumowując, nie jestem adwokatem trenera Sławomira Majaka, ale uważam, że człowiek nie miał okazji się wykazać, chociaż mówi się, że trenerów bronią wyniki ich drużyn. Tyle, że Majakowi nie dane było tych wyników zrobić, bo komuś przyszedł do głowy poroniony pomysł zmiany trenera po dwóch ligowych meczach, co uznać należy za całkowity absurd.
Miejmy nadzieje, że nasi kochani działacze w porę oprzytomnieją i przestaną robić głupstwa, bo to nie tylko nie przyniesie oczekiwanych sukcesów, ale wręcz wyrządzi więcej szkód, a na tym chyba nikomu nie zależy. Może jednak jestem w błędzie. Może chodzi o to, aby Lechia tylko goniła „trzecioligowego króliczka”, zamiast złapać go mocno i bezlitośnie za uszy. Ja z całą pewnością będę w tym sezonie uważnie obserwował pracę tzw. działaczy sportowych a następnie, jako kibic żądał ich rozliczenia. Do czego wszystkich innych kibiców Lechii szczerze zachęcam.
Napisz komentarz
Komentarze