Spakowałem plecak - wracałem się jeszcze 15 razy żeby zobaczyć czy wszystko wziąłem. Razem z Larisą i jej mamą przeszliśmy do głównej drogi, którą miałem jechać. Larisa z mamą, przejęte, stały po drugiej strony i czekały czy aby na pewno uda mi się coś złapać.
Z Larisą z Couchsurfingu - doskonale zorganizowała mój czas w Curtea de Arges.
Z początku się nie udało, ale po dostaniu się poza miasto, od razu zatrzymało się dwóch facetów, którzy wywieźli mnie na obwodnicę Bukaresztu. Stamtąd, musiałem się dostać na drogę na Giurgiu gdzie jest przejście graniczne z Bułgarią. Plan był po prostu przekroczyć tego dnia granicę. Wystawiłem kciuk, czekałem i się doczekałem.....
Zatrzymał się TIR na Rumuńskich numerach z tureckim kierowcą. Jechał do Istanbułu. OK, pomyślałem i wsiadłem, do samego końca - tak mi się przynajmniej wydawało :-).
Wszystko byłoby dobrze gdyby kierowca, chwilę po przekroczeniu granicy z Bułgarią, gdy już zrobiło się ciemno nie zaczął pytać lo ceny pań do towarzystwa w Polsce. Rzuciłem jakać zmyśloną cenę i usłyszałem, że podobne do tych w tym i tamtym kraju. Koleś był chodzącym przewodnikiem po prostytutkach z całego świata. Pilnie słuchałem i notowałem na wypadek gdyby mi się przydała ta wiedza w jego wieku.
Chodzący przewodnik po prostytutkach na całym świecie.
Moja pani wicedyrektor z mojej szkoły opowiadała mi wiele o Bułgarii. Niestety, zapomniała wspomnieć o osobliwości tego kraju, którą pokazał mi Murat.
Jak tylko wjechaliśmy, trafiliśmy na jakąś dziwną blokadę ulicy - po prostu, policja wyjechała sobie na środek drogi i ją zablokowała co wkurzyło innych kierowców. Ale przy tym, co było dalej, blokada to pikuś :-).
Po przejechaniu jakiś 200km, nadszedł czas krótkiej pauzy, kierowca zatrzymał się na parkingu dla Tirów znanym tylko jemu i innym dwóm kierowcom. W barze w środku znajdował się...... burdel. Z olbrzymią burdel mamą siedzącą za kasą. Zamówiłem kawę i poczekałem na zewnątrz.Pojechaliśmy dalej. Spokojnie czekałem na rozwój wydarzeń. Spojrzałem na mojego kierowcę i pomyślałem, że w razie czego, dam mu radę :-).
Jedziemy dalej, kierowca zachwala przudrożne panienki i ich walory. Wreszcie, ok. 3 rano, na pustym skrzyżowaniu, zatrzymuje się obok jednej z nich i zaprasza do środka. Negocjują cenę, staje na 7 euro - dla Murata drogo jak na Bułgarię ale może była akurat na nocnej taryfie. Obiecuje, że mi postawi. Miarka się przebrała, myślę. Zabieram tobołek i wyskakuję z auta. Nie po to się szczepiłem żeby teraz złapać jakiegoś syfa od pospolitej kurewki
Stojąc sobie tak na skrzyżlowaniu, nawet nie wiem gdzie, zastanawiałem się co dalej zrobić. Zobaczyłem światła więc pomachałem. Fuks - dwóch Holendrów jedzie do Turcji. W środku, jak na Holendrów przystało, zakazane zapachy - podjechałem z nimi do samego przejścia, które sam przekroczyłem pieszo. Dziwnie to trochę wyglądało jak stałem z paszportem w łapkach w kolejce pomiędzy samochodami. To trochę tak jakby podjechać do Mcdrive'a na hulajnodze. Ale celnicy najwyraźniej przyzwyczajeni do takich widoków bo wołali mnie na początek kolejki.
To chyba już Turcja.
Zaraz za granicą, zatrzymał się kolejny turecki Tir a w środku Athillah. On już był normalny i zawiózł mnie do samego Istanbułu. Trochę ciężko było później znaleźć coś przy bramkach z autostrady do centrum. Na szczęście, w Turcji, za autostop na autostradzie nikt się nie krzywi. Właściwie to chyba by mi nic nie zrobili nawet jakbym stanął na środku drogi :-).
Normalny kierowca - Athillah, wracający z trasy Warszawa - Istambuł.
W końcu się udało. Jestem w Istambule. Na razie ogarniam miasto i zastanawiam się czy spać u kogoś dość...... zakręconego. Jutro lub pojutrze relacja :-)
Napisz komentarz
Komentarze