Zacząć należy od tego, że przy okazji wczorajszej rozmowy, którą przeprowadziłem z Robertem Fryczem w naszej redakcji, odradzałem mu, by godził się na jakiekolwiek wsparcie ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości, czy Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jeśli już potrzebuje pomocy, to powinien po nią udać się do organizacji społecznych, jak Helsińska Fundacja Obrony Praw Człowieka. Od polityków, traktujących ludzi niczym gumę do żucia, należy trzymać się z daleka. Oni realizują jedynie własne interesy , a problemy jakiegoś studenta interesują ich o tyle, o ile będą mogli wykorzystać je do walki politycznej.
Unikać należy szczególnie tych, którzy wykazują się duża dozą hipokryzji. A tacy w moim odczuciu są dwaj wyżej wymienieni prominenci PiS. Nie jest to stwierdzenie, pozbawione uzasadniania. Osobiście byłem w podobny jak Frycz sposób potraktowany kilka lat temu, kiedy Ministrem Sprawiedliwości był właśnie pan Ziobro.
Zostałem oskarżony o znieważenie i pomówienie funkcjonariuszy publicznych w osobach byłych już dzisiaj szefów tomaszowskiej prokuratury i policji oraz byłego prezydenta miasta. Śledztwo w mojej sprawie prowadziła Prokuratura w Opocznie. Zarzuty zostały mi postawione ale ostatecznie prokurator nie dopatrzył się, jakobym miał popełnić przestępstwo. Czego dotyczyło postępowanie? Opisałem na swojej osobistej stronie internetowej pewną sprawę prowadzoną przed tomaszowskim sądem.
Kiedy ministrem był pan Ziobro, byłem także świadkiem w pewnej głośnej w całej Polsce sprawie. Przeszukania, jakich doświadczył Robert Frycz, były moim udziałem o ile się nie mylę trzykrotnie. A byłem jedynie świadkiem. W dodatku, wbrew temu co pisały media, wcale nie najważniejszym. O wszystkich postępowaniach, jakie wobec mnie w związku z moim świadkowaniem prowadzono szkoda pisać nawet, były tak absurdalne i każde z nich kończyło się oczyszczeniem mojej osoby z wszelkich podejrzeń i pomówień.
Dlaczego o tym wspominam? Robię to, by podkreślić hipokryzję i przestrzec tomaszowskiego „antykomora”, którego dzisiaj ogarnęła medialna euforia. Depresja jaka przyjdzie później będzie głębsza niż obecny stan uniesienia.
Podobnie jak politycy działa także wielu dziennikarzy. Potrafią podejść „leszcza”, pociągnąć za język a następnie, przedstawić w wygodnym dla siebie świetle. Kiedyś już pisałem o artykułach z tzw. tezą, którą autor za wszelką cenę stara się udowodnić. Do tego dochodzą materialy robione "na zamówienie". Nie ma się co oszukiwać. Żadnej empatii tu nie ma. Jest jedynie chłodna kalkulacja. Nie jest się człowiekiem ale tematem, który się sprzeda bądź nie. Okres przydatności do użycia takiego produktu również bywa "krótszy niż dłuższy”.
Jest tylko kwestią czasu, kiedy ujrzą światło dzienne perypetie Roberta Frycza z Multimediami, zakończone sądowym wyrokiem. W tym kontekście może się okazać, że udział ABW już nie będzie tak silnie krytykowany. Medialny walec ruszy i rozjedzie wszystko na swojej drodze.
Odrębnym tematem jest lżenie osób publicznych, wykraczające poza jakiekolwiek obyczajowe normy. Oczywiście ograniczanie prawa do krytyki nie powinno mieć miejsca i wszelkie próby kneblowania dziennikarzy i obywateli zasługują na potępienie. Jednak stosowanie inwektyw, obraźliwych określeń i porównań jest jeszcze bardziej karygodne. Dyskusja publiczna sięga niestety dna. Zamiast rzeczowych argumentów pojawiają się osobiste przytyki. Internet, który powinien być platformą dialogu społecznego staje się pospolitym śmietnikiem. Cierpimy na tym wszyscy. Ponieważ zamiast rozmawiać o prawdziwych problemach, emocjonujemy się tym, co do naszego życia wnosi naprawdę niewiele, tak jak mało wnosi gra „Komor killer” ze strony, która stała się najważniejszym wydarzeniem dnia.
Jest jeszcze coś, co jest równie ważna a czego wiele osób stara się nie dostrzegać. Polityk żyje w określonym środowisku. Jeśli nie jest gejem lub lesbijką, ma najczęściej rodzinę. Żona, mąż i dzieci - oni też musza jakoś funkcjonować w swoich miejscach pracy, szkołach i uczelniach. Czytają też komentarze adresowane do ich rodziców. Co gorsza czytają je również koledzy, znajomi i przyjaciele. Swoją rodzinę ma również Robert Frycz i to o niej przede wszystkim powinien pamiętać.
Napisz komentarz
Komentarze