Śledztwo dotyczące wydania decyzji o warunkach zabudowy, zmieniającej przeznaczenie gruntów, należących do firmy dewelopera a równocześnie przewodniczącego Rady Miejskiej Tomaszowa Mazowieckiego, wszczęto po tym, jak Marcin Witko złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Zdaniem radnego, Powiat Tomaszowski na transakcji stracił ponad milion złotych.
Początkowo było ono prowadzone było przez Prokuraturę Rejonową w Radomsku, następnie, ze względu na swoją złożoność zostało przekazane prokuraturze nadrzędnej.
Zarzuty w sprawie postawiono Włodzimierzowi M. oraz Robertowi S., obaj zatrudnionym w Wydziale Rozwoju Przestrzennego i Gospodarki Nieruchomościami Urzędu Miasta. Pierwszy z nich pełnił w nim funkcję naczelnika. Grozi im do 3 lat pozbawienia wolności. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że postawienie zarzutów nie jest równoznaczne z uznaniem za winnego.
Decyzje wydawane w/w urzędników stanowiły jednak końcowy efekt zdarzeniem, którego początkiem było uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego w 2006 roku. Dokument został zaskarżony do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego przez Andrzeja Sibińskiego. Sąd przychylił się do skargi i plan w całości uchylił. Jak twierdzi skarżący zainteresowanie miasta złożoną przez niego skargą było co najmniej nikłe. Na rozprawie nie stawił się przedstawiciel miasta.
Kluczowe w tej sprawie są terminy i działania podejmowane w związku ze skargą Sibińskiego. Warto się im bliżej przyjrzeć. To, że były radny Rady Miejskiej zaskarży plan było oczywiste. Wiedzieli o tym Prezydent, radni i wszyscy urzędnicy, nie tylko Ci bezpośrednio związani z merytorycznymi wydziałami zajmującymi się gospodarką przestrzenną.
Andrzej Sibiński już w styczniu 2007 roku wezwał Radę Miejską Tomaszowa Mazowieckiego do usunięcia naruszenia prawa, do jakiego, jego zdaniem, doszło przy uchwalaniu planu zagospodarowania przestrzennego miasta. Wezwanie zostało poddane pod głosowanie i odrzucone. Trudno przypuszczać, by z jego treścią nie zapoznali się przewodniczący i wiceprzewodniczący Rady.
W związku z odrzuceniem wezwania, skarżący przygotował pozew do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi, który złożył w dniu 30 marca 2007. Egzemplarz pozwu musiał trafić także do Urzędu Miasta. Prawnicy przygotowali odpowiedź na pozew, którą przesłali do Sądu. Na odpowiedź złożył swoje wyjaśnienia Sibiński.
Czy tę korespondencje mieli okazję poznać wszyscy radni? Jest to mało prawdopodobne. Możliwym jest natomiast, że zainteresowany w sprawie, wpływowy radny (niekoniecznie przewodniczący) zostałby zapoznany ze stanem faktycznym postępowania sądowego, które swój finał znalazło 27 listopada tego samego roku. Wojewódzki Sąd Administracyjny uchylił tego dnia obowiązujący plan zagospodarowani przestrzennego miasta.
Czy magistraccy prawnicy mieli świadomość, że sprawa jest przegrana i czy podzielili się tą wiedzą z kimś poza osobą prezydenta miasta? Czy taką wiedzę posiadali przed 5 października, kiedy to nastąpiła sprzedaż nieruchomości firmie E-I przez Starostwo Powiatowe? Na te pytania m.in. udzielą odpowiedzi śledczy z piotrkowskiej prokuratury. Jednak dużo istotniejszym i jak się wydaje kluczowym w tej sprawie jest dowiedzieć się kto doradził i kto podjął decyzję, by od wyroku WSA się nie odwoływać.
Wiele osób decyzją o nie korzystaniu z prawa odwołania od decyzji pierwszej instancji obarczają prezydenta Rafała Zagozdona. Czy jest słuszny tok rozumowania? Znając szczegóły postępowania wydaje się, że jednak nie. To nie Prezydent Miasta, jako organ ale Rada Miejska została wezwana do usunięcia naruszenia prawa i to uchwałę tego organu zaskarżył Andrzej Sibiński. To organ stanowiący a nie wykonawczy był stroną postępowania sądowego. Jednak radni nie przypominają sobie aby w uchwale zdecydowali o odstąpieniu od procedury odwoławczej. Czy taką decyzję mógł podjąć samodzielnie Przewodniczący, w którego osobistym interesie było aby plan przestał funkcjonować? To kolejne pytanie, na które odpowiedź poznamy po zakończeniu śledztwa.
Istotnym wydaje się to, że odwołania od wyroku sądu oznaczałoby, że plan zagospodarowania przestrzennego nadal by obowiązywał. Możliwe, że nawet obowiązywałby do dzisiaj. Zaskarżenie nie niesie za sobą wysokich kosztów, tym bardziej, że Urząd zatrudnia prawników, którzy są powołani do reprezentowania przed Sądami obu organów władzy samorządowej.
Równoległe przygotowanie nowego planu zagospodarowania przestrzennego, którego uchwalenie skutkowałoby unieważnieniem poprzedniej uchwały, czyniłoby skargę Andrzeja Sibińskiego bezprzedmiotową. Sąd poddawałby ocenie akt prawny już nieobowiązujący.
Napisz komentarz
Komentarze