W składzie Lechii po, mogłoby się wydawać, dobrym meczu, z Widzewem doszło do dwóch zmian personalnych. W środku obrony partnerem Jaroszewskiego został Strzelecki, a w ataku Kutę wspierał Majorowicz.
Mecz zaczął się od natychmiastowego nacisku gospodarzy, którzy pamiętali z jaką łatwością przyszło im wygrać ostatni pojedynek. Piłkarze Włókniarza podeszli nieco lekceważąco do swojego przeciwnika, co można było zaobserwować na boisku.
Tomaszowianie, choć pojechali do Pabianic z planem obrony własnej bramki, ku zaskoczeniu wszystkich, jako pierwsi wyszli na prowadzenie.
Bramkę Lechia zdobyła po idealnym zagraniu Dominika Grabowskiego za obrońców, do wybiegającego Pawła Kuty. Napastnik znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem, z której wyszedł zwycięsko .
Przebieg pierwszej połowy był raczej senny. Dominowała gra w środku pola a czystych sytuacji mogliśmy oglądać jak na lekarstwo.
Na drugą połowę tomaszowianie wyszli z jedną zmianą. Zmęczonego, po ciężkiej walce Grada zastąpił Świech. W tej części meczu gospodarze próbowali odrobić jednobramkową stratę i odważnie atakowali bramkę gości.
Niestety Lechia nie wykorzystała kilku nadarzających się okazji. Coraz groźniejsze ataki Włókniarza nie przynosiły skutku m. In. poprzeczka po piekielnie silnym uderzeniu z rzutu wolnego.
Urbaszek był w tym dniu w formie i nie pozwalał futbolówce dostać się do bramki. W 80 minucie następuje przełom na korzyść gospodarzy. Sędzia niespodziewanie dyktuje dla nich rzut wolny pośredni za przetrzymanie piłki przez bramkarza. Sytuacja dość dziwna ponieważ Urbaszek nie był wcześniej upominany, aby rozpocząć szybciej grę.
Gospodarze nie marnują tej sytuacji i zdobywają bramkę po mocnym uderzeniu z 16 metra. Parę minut później wychodzą na prowadzenie. Wrzutka w pole karne, piłka trafia do napastnika, a ten w sytuacji oko w oko z bramkarzem się nie myli i mamy 2:1 dla gospodarzy.
Do końca meczu gospodarze utrzymali ten wynik tym samym wygrywając spotkanie.
Nie trudno wyobrazić sobie frustrację zawodników Lechii, gdy zwycięstwo praktycznie zostało im wyrwane w ostatniej chwili. Nie można winić wyłącznie sędziów, choć poziom sędziowanie był delikatnie mówiąc słaby.
Mimo wszystko porażka 2:1 w porównaniu z jesiennym wynikiem wydaje się i tak sporym postępem. Pozostaje tylko liczyć na to, że piłkarze oraz trenerzy wyciągną wnioski z tego spotkania i wyeliminują błędy w następnych spotkaniach.
Zapraszamy serdecznie wszystkich kibiców na mecz z Concordią Piotrków, który odbędzie się w sobotę o 11:00 na stadionie przy ulicy Nowowiejskiej
Napisz komentarz
Komentarze