Koniec z brukowaniem wsi, by dogonić Europę, rząd postanowił pompować pieniądze w wielkie miasta. Ministerstwa Gospodarki i Rozwoju Regionalnego mają plan - oto, jak będzie wyglądać Polska w 2020 roku
Ujazd to wieś 12 km od Tomaszowa Mazowieckiego i 40 km od Łodzi. Przez ostatnie lata dużo się w niej zmieniło. Są nowe drogi i chodniki. Wyremontowano centralny plac w stolicy gminy. Zamiast betonowego klepiska są kostka, ławeczki i stylowe latarnie. Przy okazji wymieniono pomnik Kościuszki, z którego śmiała się cała Polska. Każdy, kto tamtędy przejeżdżał, mijał figurę naczelnika z plastiku, bez nóg. Teraz już nic mu nie brakuje, a we wsi mówią, że dzięki unijnym pieniądzom skończyły się żarty z Ujazdu.
Kilkaset metrów od pomnika naczelnika jest gminny zespół szkół - podstawówka i gimnazjum. Najpierw za unijne pieniądze był kompleksowy remont. Do klas wstawiono komputery, rzutniki i masę innych pomocy naukowych, o których nauczyciele z dużych miast mogą tylko pomarzyć. A od ubiegłego roku dzieci z Ujazdu mają wf. w hali sportowej. Takiej z kilkoma boiskami, trybunami, siłownią, prysznicami. W Łodzi żadna szkoła nie ma czegoś takiego.
- I na tym ma się skończyć?! - denerwuje się Włodzimierz Goździk, wójt gminy Ujazd.
Wygląda na to, że tak.
Wieś: Szukaj przystanku lub dworca
Urzędnicy z dwóch ministerstw Gospodarki i Rozwoju Regionalnego opracowali dokumenty wskazujące, jak do końca dekady ma się rozwijać Polska.
Pierwszy to Krajowa Strategia Rozwoju Regionalnego 2020 - mówi, jak dzielić unijną pomoc: komu dać najwięcej, a komu pomagać nie ma sensu. Drugi to program wspierania inwestycji o istotnym znaczeniu dla gospodarki polskiej na lata 2011-2020. Ministerstwo Gospodarki wskazuje w nim, gdzie najchętniej widziałoby wielkie inwestycje zagranicznych koncernów.
Z tych dokumentów wyczytaliśmy, jak według rządu Polska zmieni się przez najbliższe dziewięć lat.
Miasta mają być dobrym miejscem do życia. Regiony będą silne gospodarczo, konkurencyjne i innowacyjne. Najsilniejszy region - województwo mazowieckie - znacznie przekroczy poziom średniej unijnej PKB na mieszkańca.
Bezrobocie w Polsce będzie niższe niż 7 proc. Mniej będzie rolników, i to aż trzykrotnie! Polacy dojeżdżać będą do dużych miast i tam pracować w usługach - zatrudnienie w tym sektorze znacznie wzrośnie i obejmie 64 proc. pracujących.
Rząd chce postawić na miasta wojewódzkie. To one będą "motorami rozwoju", czytamy w strategii. Stolice dawnych województw, staną się "węzłami współpracy gospodarczej, społecznej, naukowej, kulturalnej i turystycznej".
"Do 2020 roku nastąpi połączenie wszystkich głównych ośrodków miejskich autostradami lub drogami ekspresowymi oraz siecią szybkiej kolei. Towarzyszyć temu będzie dynamiczny rozwój transportu lotniczego obsługiwanego w dużym stopniu przez regionalne porty lotnicze. Rozbudowa tej infrastruktury wpłynie na dostępność ośrodków miejskich".
By program się ziścił, niemal dwie trzecie wielkich pieniędzy - jak zakłada strategia - powędruje do stolic regionów, czyli wszystkich miast wojewódzkich (w lubuskim i kujawsko-pomorskim rolę stolic dzielą dwa miasta - Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra oraz Bydgoszcz i Toruń.)
Priorytetem nie będzie już wyciąganie za uszy Polski wschodniej. Na pomoc dla najbiedniejszych regionów trafi ok. 30 proc. środków, ale nie tylko dla wschodniej części kraju. Na równi skorzystają z nich mieszkańcy zachodniej i centralnej Polski. Pieniądze będą wydawane oczywiście na połączenia drogowe i kolejowe, które umożliwią korzystanie z dobrodziejstw metropolii, takich jak praca czy kultura
Ewa Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego: - Podobne myślenie widać w całej Unii. Były już pomysły rozsmarowania pieniędzy na biedne regiony, ale nie sprawdziły się. Większość państw Unii chce rozwijać obszary metropolitalne. Niekoniecznie wielkie miasta, ale ośrodki, które mogą za sobą pociągnąć okoliczne obszary. Oczywiście to nie tak, że metropolie zyskają kosztem obszarów wiejskich. W polityce spójności chodzi o to, by ktoś zostając w swoim miejscu, mógł korzystać z dóbr dostępnych w dużych miastach: szkół, służby zdrowia, internetu.
Dopełnieniem Krajowej Strategii Rozwoju Regionalnego 2020 jest program wspierania inwestycji. Zakłada, że w najbliższych latach do Polski przyjdą inwestycje innowacyjne, ośrodki finansowo-rozliczeniowe oraz centra badań i rozwoju. Zagraniczni inwestorzy nie dostaną już tak dużej pomocy, na jaką mogli liczyć do tej pory. Tylko w bardzo wyjątkowych przypadkach możliwe będzie wsparcie z kilku źródeł, np. pomoc rządowa, zwolnienia podatkowe czy wsparcie z funduszy unijnych.
Minister Bieńkowska przekonuje, że Polska jest atrakcyjna dla dużych inwestorów, bo jest dużym rynkiem. - Poza tym możemy proponować coraz lepiej wykształconych pracowników i coraz bardziej atrakcyjną infrastrukturę - mówi. - Powinniśmy budować drogi, ale możemy się chwalić takimi miejscami jak Sławków na Śląsku. To miejsce, do którego od wschodniej granicy dociągnięte są szerokie tory kolejowe. To znaczy, że mogą tam przyjeżdżać pociągi prosto z Chin.
Miasteczko: Miejsce do spania
Z Ujazdu ludziom bliżej byłoby do Tomaszowa Mazowieckiego. Ale czy jest po co? Do Łodzi ponad 50 km tą samą drogą, którą jeżdżą mieszkańcy Ujazdu. Jest jeszcze kolej, ale do stolicy województwa trzeba się wlec podmiejskim pociągiem.
Miasto nie złapało żadnych wielkich inwestorów. Ale powodów do narzekań nie ma, bo działa tu Ceramika Paradyż i kilka innych sporych firm.
Tomaszów nie był i raczej nie będzie centrum kultury i nauki. Ale dzięki Unii i tu sporo udało się zrobić.
Największa inwestycja to oczyszczalnia ścieków za 250 mln zł. Jednak tomaszowian najbardziej cieszy miejska pływania - atrakcja nieporównywalna z dotychczasowym szkolnym basenem. Do tego parę kilometrów ścieżek rowerowych i nadzieja na rewitalizację centrum - ta inwestycja dopiero się zaczyna i potrwa kilka lat.
- Zaczynam się bać, że ciężko może być z jej dokończeniem - martwi się Rafał Zagozdon, prezydent miasta. - Bo widzę, że Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ma inne priorytety niż średnie miasta.
Strategia zakłada wprawdzie wsparcie dla wyższych uczelni. W Tomaszowie są dwie publiczne. I to tylko filie politechnik Łódzkiej i Radomskiej.
Zagozdon: - One raczej wielkich pieniędzy nie ściągną. Już się mówi, że całą pomoc połkną duże miasta. Politechnika Łódzka ostro powalczy o te pieniądze. Ale przecież nie zbuduje u mnie żadnych laboratoriów ani pracowni.
Marzenie prezydenta i tomaszowian to hala widowiskowo-sportowa. Taka dla kilku tysięcy widzów. Jest zapisana w miejskim programie inwestycyjnym. - Gdybyśmy mieli gwarancje, że pieniądze unijne będą nie mniejsze niż dziś, to powstałaby w rok-dwa. Ale chyba będzie inaczej. Będziemy ciułać, ciułać, a i tak i nie wiadomo, czy kiedykolwiek na nią uzbieramy.
Na inwestorów Tomaszów też za bardzo się nie nastawia. - W samym mieście mamy wolnych tylko kilkanaście hektarów - wylicza Zagozdon. - A wokół same lasy i rezerwaty.
Jak w takim razie widzi się Tomaszów w tej dekadzie? - Czytając strategię, widzę tylko jedno rozwiązanie: staniemy się sypialnią dla Łodzi. Takim jeszcze jednym osiedlem, tylko przyjemniejszym niż Bałuty czy inne łódzkie zaniedbane dzielnice Łodzi.
Tomaszów chce przekonać łodzian przyrodą: miasto otaczają lasy. Jest spora rzeka Pilica, w Łodzi nie ma żadnej. Pod miastem kolejne atrakcje: kilka kilometrów od centrum inna wielka woda - Zalew Sulejowski z bazą dla żeglarzy i windsurferów. Do Spały, w której przed wojną polował prezydent Ignacy Mościcki, a dziś przed igrzyskami trenują olimpijczycy, można pojechać malowniczą ścieżką rowerową.
- Jeden z deweloperów buduje już bardziej ekskluzywne osiedle. To nie będą zwykłe bloki, tylko eleganckie apartamentowce. Z tego, co wiem, w planach jest więcej takich inwestycji - mówi Zagozdon.
Jak przekonać łodzian do przeprowadzki do Tomaszowa? Prezydent mówi, że cenami. Mieszkania są tu sporo tańsze. I akurat tu strategia rozwoju regionów może nam pomóc. Piszą w niej, że wszystkie średnie miasta w Polsce mają być połączone z metropoliami, a 68 proc. ludności kraju ma mieć w 2020 r. duże miasto o godzinę drogi. Wyobrażam więc sobie szybką kolej do Łodzi, taką, w której dojazd do pracy potrwa chwilę, jak z przedmieścia. Ministerstwo Infrastruktury planuje budowę nowej drogi Łódź - Kielce. Jeśli powstanie szybko, przybliżymy się do stolicy regionu.
Duże miasto: Tu się pracuje i żyje nadziejami
Łódź, stolica regionu, ambicje ma ogromne. Chce przyciągać nowoczesne centra usług, przygotowuje biurowce pod firmy badawczo-rozwojowe. To plany, bo dziś z zazdrością patrzy na Wrocław czy Poznań. Zazdrości im inwestycji i tego, jak wyglądają, bo łódzkie śródmieście straszy zrujnowanymi kamienicami.
Dla władz miasta rządowe plany to szansa na dogonienie innych metropolii.
- To przecież pod Łodzią krzyżować się będą autostrady A1 i A2 - mówi Witold Stępień, marszałek województwa. - Liczymy na kolej dużych prędkości, dzięki której do Warszawy i Poznania będziemy jechać pół godziny.
Jak mówi Stępień, dzięki dobrym połączeniom z Polską i Europą w okolicach Łodzi powinny pojawić się kolejne wielkie inwestycje. Samorządy już przygotowują tereny w pobliżu zjazdów z autostrad i nowych węzłów kolejowych.
Oprócz kolei i dróg miasto rozbudowuje lotnisko. Będzie duże i międzynarodowe, bo władze Łodzi kuszą inwestora z workiem pieniędzy. Chodzi o Chińczyków, którzy już kupili porty lotnicze w Belgii i Grecji, a teraz zapraszani są do Łodzi. Oprócz lotniska budować będą park technologiczny - czyli fabryki elektroniki i AGD, oraz zakłady farmaceutyczne.
Marek Cieślak, wiceprezydent miasta odpowiedzialny za inwestycje, ma nadzieję, że przedsięwzięcia zostaną uznane za na tyle ważne, że Chińczycy dostaną pomoc publiczną, a jak będzie potrzeba, to za unijne pieniądze zbuduje im drogi.
- Błąd popełnia ten, kto nie docenia tych inwestycji - mówi Cieślak. - To właśnie kapitał azjatycki wykupuje za miliardy obligacje europejskich państw i miast.
Marszałek Stępień dodaje, że jeszcze bardziej do przodu pociągną Łódź uczelnie. - To im można dać masę unijnych pieniędzy. Będziemy inwestować w laboratoria zajmujące się biotechnologią. Drogę już mamy przetartą. Na Politechnice Łódzkiej powstaje supernowoczesny budynek z kilkunastoma laboratoriami i pracowniami, które zajmą się między innymi nanotechnologią. Województwo dało na nie 70 mln zł, drugie tyle wyłożyło Ministerstwo Nauki. Wiem, że uczelnie mają więcej pomysłów na podobne inwestycje i wierzę, że uratują nam Łódź. Mówi się, że do końca dekady w mieście ubędzie kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Wcale nie musi tak być, bo dobre uczelnie w mieście skomunikowanym z resztą świata przyciągną ludzi. Skąd? Z Chin. Poważnie. Politechnika chce wykształcić chińskich inżynierów. Niektórzy żartują, że jak się uda, to ściągną milion studentów. Od razu.
Ujazdów: Myśli o Włoszczowej
Co to wszystko oznacza? - Będziemy dla Łodzi jak Księżyc - mówi Wójt z Ujazdu. - Zaświecimy nie jak gwiazda, tylko światłem odbitym od wielkiego miasta.
Ośmiotysięczna gmina, która rozwijała się dynamicznie, na wielkie radości już nie liczy. Może się cieszyć tym, co przez ostatnie lata się udało. Podstawą sukcesu było ściągnięcie inwestorów, którzy weszli do Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Najważniejsza jest huta szkła Euroglass. To inwestycja na miarę fabryki Della. Niemiecka firma zainwestowała ponad 770 mln zł. W jednej z największych na świecie hut szkła pracuje ponad 300 osób.
Obiekt stoi na 50-hektarowej działce. I - jak mówi wójt - nie ruszy się stąd, jak Dell z Łodzi. - Bo pieca w takiej hucie nie można wygasić przez 30 lat.
Przegląd czy ewentualny remont pieca w Ujeździe planowany jest dopiero około 2020 r. - Przez ten czas firma płaci u nas podatki - po pięć milionów rocznie - wylicza wójt.
Ale nie tylko oni, bo do Ujazdu udało się ściągnąć więcej firm, kolejna duża inwestycja ma być ogłoszona wiosną.
- I wygląda na to, że na tym koniec - denerwuje się wójt Ujazdu. - Bo urzędnicy w Warszawie wiedzą lepiej, co jest dla nas dobre.
Co będzie dalej? - Ci, którzy nie złapali żadnych inwestorów, będą stać w miejscu i klepać starą biedę - mówi wójt. - Cieszymy się z tego, co mamy, a jak będziemy chcieć więcej, to mamy jechać do Łodzi. Chętnie, tylko że na razie podróż do stolicy regionu trwa godzinę, po fatalnej drodze. Nie słyszałem, żeby były plany jej przebudowy. A kolej? Nawet jeśli będzie najszybsza, to i tak do najbliższej stacji jest parę kilometrów. To zwykły przystanek w polu. Zdziwiłbym się, gdyby ktokolwiek chciał go rozbudowywać. Ale kto wie? We Włoszczowej można było.
Napisz komentarz
Komentarze