Metoda dyskredytacji przeciwników i konkurentów politycznych przy pomocy plotek zawierających fałszywe informacje, pomówienia i oszczerstwa jest stara jak świat. Posługiwano się nią na przestrzeni setek lat. Do perfekcji tę formę oddziaływania na opinię publiczną opanowali przedstawiciele Służb Bezpieczeństwa PRL. Dzisiaj ich „spadkobiercy” wciąż uważają ją za podstawowe narzędzie „marketingu” politycznego. Niestety pomawiająca plotka na koniec dopiero dociera do osób bezpośrednio zainteresowanych. Najczęściej wtedy, gdy jest za późno na jakąkolwiek reakcję i sprostowania.
Plotka najczęściej musi mieć element nadający jej pewien poziom prawdopodobieństwa, wtedy dopiero oddziałuje z zamierzoną siłą. Obowiązuje tu zasada, że „nieważne czy mu rower ukradli, czy to on ukradł rower, ważne że był zamieszany w kradzież roweru”. Tego typu „sensacyjne” wiadomości odpowiednio podane i doprawione właściwą pikantną przyprawą zaczynają żyć własnym życiem i karmione ludzką podłością urastają do monstrualnych rozmiarów.
Osoba decydująca się na podjęcie działalności politycznej musi być przygotowana na to, że wobec niej zostaną zastosowane podobne metody najbrudniejszej ubeckiej akcji dyskredytującej. Niestety autorom plotek często nie wystarcza, że w podły sposób oczernią samego polityka, czy kandydata na polityka. Ofiarami stają się także członkowie ich rodzin. Żony zyskują kochanków, dzieci stają się narkomanami. Często wskazuje się na rodowód i np. semickie pochodzenie dziadków, pradziadków i innych przodków. To naprawdę nie jest żart.
Najgorsze jednak, że te rewelacje trafiają u nas wciąż na podatny grunt. Wciąż wiele osób chętnie słucha, co w „największym zaufaniu” szepce im do ucha sąsiad, czy przypadkowo spotkany na ulicy i od kilku lat niewidziany znajomy. A ponieważ, każdy Polak najlepiej zna się na polityce, to jako argumentu w podwórkowej dyskusji nie zawaha się użyć zasłyszanej od przypadkowej osoby plotki odpowiednio emocjonalnie zabarwionej, bo w Polsce dyskusje o polityce bywają najczęściej emocjonalne zamiast rzeczowych i merytorycznych.
Dlaczego postanowiliśmy się na łamach portalu zająć tematem podłej plotki? Pojawia się on u nas nie po raz pierwszy. Teraz jednak, w przededniu oficjalnego ogłoszenia kandydatów na radnych i prezydenta miasta świadomość w jaki sposób próbuje się wpływać na nasze działania, decyzje i wybory, jest szczególnie ważna.
Drugim powodem jest fakt, że mimo, iż kampania jeszcze oficjalnie się nie rozpoczęła, to już dzisiaj możemy w różnych miejscach usłyszeć „szczegóły intymnego życia” mniej lub bardziej znanych osób pretendujących do stanowiska prezydenta Tomaszowa, ale także tych, którzy zamierzają zostać radnymi. Warto więc pamiętać, że te szeptane informacje w oczach i oczywiście uszach przyzwoitych ludzi powinny dyskredytować osobę je powtarzającą a nie człowieka, który w ten sposób najczęściej jest szkalowany. Pamiętajcie, to nie jest żaden „czarny pijar”, to najobrzydliwsza podłość.
c.d.n.
Napisz komentarz
Komentarze