Organizatorem „Rockastracja”, bo tak ma się nazywać cykliczna impreza, z której organizacji mimo wszystko nie zrezygnowano, jest Stowarzyszenie Młodych Demokratów. – Pozostało zbyt mało czasu, by pozyskać innych sponsorów na termin sierpniowy, jednak spróbujemy zorganizować imprezę we wrześniu. Niestety trzeba będzie wszystko zacząć od nowa. Rozważamy teraz najbardziej odpowiednie miejsce i termin. Chcielibyśmy by koncert mógł się odbyć w przedostatni piątek września – mówią młodzi ludzie nie kryjąc rozczarowania.
Starosta obiecał nie tylko, że sam Powiat będzie finansował częściowo przedsięwzięcie ale również, że pomoże pozyskać innych sponsorów wśród tomaszowskich firm. Wymieniał nawet konkretne kwoty. – Byliśmy zwodzeni przez kilka tygodni. Raz słyszeliśmy, że nie odbywają się posiedzenia Zarządu i że do podjęcia decyzji potrzebne jest kworum, innym razem abyśmy zadzwonili za kilka dni, po czym telefon pozostawał głuchy. W końcu starosta Kagankiewicz w ogóle zapomniał o obiecanym wsparciu finansowym ze strony Powiatu. Ze swoich deklaracji się wycofał, twierdząc że niczego nie obiecywał a jedynie, że skontaktuje się z kilkoma firmami i poprosi o wsparcie dla koncertu. Z tej obietnicy również się nie wywiązał.
To, że Piotr Kagankiewicz złożył członkom SMD obietnice bez pokrycia jest dla mnie dosyć oczywiste. Sam Zarząd Powiatu jest ciałem kolegialnym i decyzje zapadają tu zwykłą większością głosów. Poza samym Starostą wchodzi w jego skład czterech innych ludzi. Nie ma takiej możliwości by jednoosobowo podjął ktoś decyzję o wydaniu chociażby 5 złotych. Po co więc obiecywać przysłowiowe „gruszki na wierzbie”? Czy zamiast deklaracji i zapewnień nie lepiej powiedzieć: „zobaczymy co się da zrobić”? Po co zwodzić kogoś przez kilka tygodni obietnicami, by na koniec okazało się, że były one tylko „czekiem bez pokrycia”? Świadczy to tylko o całkowitym braku odpowiedzialności za słowa. Politycy przyzwyczaili się u nas do tego, że mogą mówić, obiecywać i że nikt ich z tego nigdy rozliczał nie będzie.
Tym razem pustosłowie trafiło na podatny grunt. Młodzi ludzie w dobrej wierze przyjęli zapewnienia starosty, bo niby dlaczego miałoby być inaczej. Problem jednak w tym, że w międzyczasie umówiono kilka zespołów, które już tomaszowską imprezę wpisały do swoich kalendarzy. Teraz trzeba wszystko odwoływać. To jednak nie jest problem obiecywacza - zapominacza. – Gdybyśmy mieli świadomość, że wsparcie starosty jest jednie iluzoryczne prowadzilibyśmy intensywnie rozmowy z innymi, potencjalnymi sponsorami. Tymczasem na dwa tygodnie przed zaplanowanym terminem nikt nie będzie traktował nas poważnie. Wypada tylko podziękować władzom miasta, które wykazały duże zainteresowanie oraz udostępniły nieodpłatnie zarówno teren, jak i nagłośnienie na koncert.
Napisz komentarz
Komentarze