Już na długo przed pierwszym gwizdkiem, kibice Widzewa głośno dopingowali swoją drużynę. Piłkarze w szatni musieli słyszeć śpiew zgromadzonego na trybunach tłumu. Z tym większą wolą walki wybiegli na boisko. Bądź co bądź był to debiut w Ekstraklasie nie tylko drużyny ale także jej trenera, Andrzeja Kretka.Prawdę mówiąc, dzisiejszy występ dla większości graczy Widzewa nie był wcale debiutem. Aż siedemnastu z nich grało już wcześniej w ekstraklasie.
Mecz rozpoczął się po myśli Widzewa, który jako pierwszy zaatakował bramkę Lecha. Ładnym strzałem popisał się Litwin Darvydas Sernas, jednak dobrze dysponowany golkiper gości bez większych problemów obronił strzał łodzianina. Kilkanaście sekund później Sernas zaatakował bramkę Jasmina Burica. Także bez efektu bramkowego.
Na kolejną składną akcje w wykonaniu łódzkiego zespołu czekać musieliśmy aż do 15 minuty. Zainicjował ją Paweł Grischok, który ładnie podał do Darvydasa Sernasa a ten nieco „zamieszał” na polu karnym. Ostatecznie futbolówka nie wpadła do bramki.
Siedem minut później „kąśliwy” strzał zza szesnastki oddał Velibor Durić - piłka pofrunęła nad poprzeczką.
Lech pierwszą składną akcję przeprowadził dopiero w 24 minucie pierwszej odsłony. Po stałym fragmencie gry z rzutu rożnego, ładnym strzałem głową popisał się Bartosz Bosacki. Jednak Mielcarz popisał się efektowną obroną i strzał poznaniaka okazał się nieskuteczny.
Kolejne minuty spotkania piłkarze rozgrywali głównie w środku pola, co żadnej ze stron nie mogło przynieść sytuacji podbramkowej.
Po przerwie, przewagę wypracowali sobie widzewiacy. Nie byli jednak w stanie jej wykorzystać. W 47 minucie spotkania ładny strzał głową oddał Paweł Grischok. Został on zablokowany.
Kilka minut później ładnie uderzył piłkę Velibor Durić. Bramkarz gości był na posterunku i nie dał się zaskoczyć.
Kolejne minuty mecz rozgrywany był w środkowej części boiska, podobnie jak końcowe minuty pierwszej odsłony spotkania. Na boisku nie działo się zbyt wiele.
Doszło natomiast do bardzo groźnego starcia Ugo Ukaha z Bartoszem Bosackim. W 61 minucie pojedynku piłkarze Lecha zainicjowali akcję na prawej flance, którą dośrodkowaniem zakończył Sławomir Peszko. Po nim przedłużył centrę Siergiej Kriwcow. Do piłki wystartował Bosacki, próbował uderzyć głową. Chwilę później wyskoczył do niej Ugochukwu Ukah, który zamiast w futbolówkę uderzył z dużą siłą w głowę Bosackiego. Poznaniak na chwilę stracił przytomność, na szczęście wkrótce ją odzyskał.
Interwencja lekarzy na boisku nie poskutkowała, Bartosz Bosacki opuścił stadion na noszach i karetką został przewieziony do szpitala, zszyto mu kilkucentymetrową ranę na głowie. Lekarze podjęli decyzję, aby poznaniak na noc został na obserwacji w szpitalu. Mecz przerwany został na blisko dziesięć minut.
Ten incydent jeszcze bardziej zmotywował poznaniaków do zdobycia bramki. W 76 minucie mogli unieść ręce do góry. W pole karne łodzian ładnie zacentrował Sławomir Peszko a nie pilnowany przez nikogo Artjoms Rudnevs oddał ładny strzał w prawy róg oddał . Golkiper Widzewa tylko wzrokiem mógł obserwować lot piłki zmierzającej do siatki.
Gospodarze przy ogłuszającym dopingu przez całe spotkanie dążyli do wyrównania. Raz po raz szarpali akcje, jednak nie przynosiły one efektu bramkowego.
Dopiero w 84 minucie drugiej odsłony pojedynku udało się łodzianom doprowadzić do remisu. Po dużym zamieszaniu na polu karnym i wcześniejszym dośrodkowaniu Łukasza Brozia, piłkę z około piętnastu metrów do bramki „Pod zegarem” wpakował Darvydas Sernas. Strzał Litwina nie był zbyt mocny, jednak golkiper gości popełnił duży błąd, co sprytnie wykorzystał widzewiak.
Łodzianie atakowali, podobnie jak goście i mimo, iż sędzia doliczył aż osiem minut do regulaminowego czasu gry, żadnej z drużyn nie udało się zdobyć zwycięskiej bramki.
Widać było gołym okiem, że goście jeszcze się nie otrząsnęli katastrofalnym występie ze Spartą Praga.
Styl gry nie odbiegał od tego jaki podopieczni trenera Jacka Zielińskiego zaprezentowali w meczu III rundy kwalifikacji do Champions League. Jeśli „Kolejorz” nie wyciągnie wniosków, to jeszcze większego blamażu możemy spodziewać się w meczu z ukraińskim Dnieprem Dniepropietrowsk. Nic nie pozostało z tej drużyny którą prowadził obecny trener kadry narodowej Franciszek Smuda, wówczas na grę Lecha z przyjemnością się patrzyło a teraz to już tylko historia.
Widzew grał piłkę kombinacyjną. W początkowej fazie meczu zepchnął aktualnego Mistrza Polski do obrony. Jak najbardziej zasłużył na remis, co jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi meczami, jakie są przed łodzianami. Już za tydzień drużyna jedzie do Kielc a u siebie za dwa tygodnie gościć będzie krakowską Wisłę, która w piątek pożegnała się ze swoim wielkim trenerem Henrykiem Kasperczakiem.
Widzew Łódź – Lech Poznań 1:1 (0:0)
Bramki:
0:1 Rudnevs (76.)
1:1 Sernas (84.)
Widzew: Mielcarz – Broź, Ukah, Szymanek, Dudu, Budka, Kuklis (58. Panka), Pinheiro, Grischok (78. Lisowski), Durić (69. Nakoulma), Sernas
Lech: Buric –Gancarczyk, Arboleda, Wilk, Kryvets, Stilic (56. Rudnevs), Peszko, Wichniarek (82. Tshibamba), Bosacki (65. Kikut), Injac, Wojtkowiak
Sędzia:Mirosław Górecki (Katowice)
Żółte kartki: Pinheiro, Broź (Widzew) Wilk (Lech)
Widzów: 9600
Napisz komentarz
Komentarze