Obie drużyny wyszły na boisko bardzo zmotywowane. Właściwie boisko to nazwa nieco na wyrost. Właściwsze byłoby określenie kartoflisko. Dało się dostrzec, że po raz kolejny desygnowano na mecz arbitra, którego nie da się określić inaczej, jak "żółtodziobem" . Sędziowanie niestety było na „krzyk”. Po jednej stronie boiska sędzia dyktował auty tylko dla Lechii, po drugiej dla nas. Niestety znowu ktoś w OPZN kpi sobie z młodzieży.
Mecz rozpoczął się od walki w środku boiska. Pierwsze klarowne akcje przeprowadziła Mazovia. Dobra gra stoperów Lechii nie dawała UKS-owi upragnionego gola.
W dzisiejszym meczu bardzo dobrze zagrała obrona Mazovii a z gry został wyłączony najlepszy strzelec przeciwników - Tomek Schab którego bardzo dobrze krył Patryk Bojdo. Rozgrywający piłkę na 20 metrze od bramki Schab został sfaulowany. Dało to Lechii możliwość wykonania rzutu wolnego. Strzał na bramkę został z łatwością wybroniony przez Pawła Lenarcika.
Lechia raz po raz wychodziła z atakami, jednak obrońcy Mazovii rozbijali je przed polem karnym. Jedno z dośrodkowań z rzutu wolnego pod bramką UKS mogło zakończyć się golem, ponieważ sędzia nie zauważył spalonego. Jednak i tego prezentu nie wykorzystali gospodarze meczu.
Inicjatywę na jakiś czas przejęła Mazovia. Kilka autów w obrębie pola karnego, dwa rzuty wolne - jednak siatka golkipera Lechitów - Szymona Batora wciąż pozostawała pusta.
Konsekwencja w ataku zakończyła się wreszcie radością UKS. Po przyjęciu piłki, Michał Piotrowski, wciąż z obrońcą przeciwników na plecach, tuż przed polem karnym obrócił się w kierunku bramki i uderzył piłkę po długim rogu bramki Lechii. Bramkarz nawet nie poruszył ręką i Mazovia oszalała z radości . Było 1-0 .
Ta bramka dawała awans piłkarzom Mazovii. Teraz Lechii potrzebne były już trzy bramki.
W pierwszej połowie Mazovia miała jeszcze jedną szansę, aby pokonać bramkarza gospodarzy. Filip Urbańczyk dostał piłkę na połowie Lechii, ograł trzech obrońców i wbiegł na pełnej szybkości w pole karne. Niestety, napastnik Mazovii oddał strzał, który mimo, że z trudem, to jednak odbił Bator. Do przerwy wynik nie uległ zmianie
Po przerwie Lechia musiała odrobić straty, więc przystąpiła do ataku. RKS faktycznie próbował skonstruować jakąś akcję ale i Mazovia nie „zasypywała gruszek w popiele”.
Po jednej z takich akcji Bator wpadł z piłką w rękach w Filipa Urbańczyka i staranowany zawodnik runął na ziemię, Na szczęście obyło się bez poważniejszego uszczerbku na zdrowiu.
W drugiej połowie niestety kilka razy do tej pory świetnie grająca obrona lidera rozgrywek zawiodła, dała o sobie znać niedokładność. Bardzo ciężko było piłkarzom ocenić, gdzie piłka się odbije, dlatego o wiele z nich drużyny starały się grać górą.
Kolejną bardzo groźną okazję Lechia miała po dośrodkowaniu z wolnego z 30 metrów. Tym razem obrońcom urwał się stoper Lechii i stanął oko w oko z golkiperem Mazovii. Jednak Lechita głową strzelił, właściwie podał piłkę znajdującemu się w świetnej dyspozycji w tym sezonie Pawłowi Lenarckowi. W ten sposób zaprzepaszczono kolejną szansę na gola Lechi.
W końcówce spotkania jeszcze dwie akcję miała Mazovia. Najpierw z rzutu rożnego wykonywanego przez Krystiana Kołodziejczyka, głową skierował piłkę tuż obok bramki Hubert Spała.
Kolejną akcję miał nasz napastnik Filip Urbańczyk. Zwiódł w polu karnym bramkarza Lechii i skierował piłkę w światło bramki. Tutaj kolejny raz dało o sobie znać boisko i piłka tocząca się do bramki, przez górki i dołki, nie wpadła do siatki, tylko ostatecznie przeleciała tuż obok słupka.
Mazovia awansowała i jest to bez wątpienia powód do radości.
Napisz komentarz
Komentarze