Ogłoszenia na temat możliwości otrzymania bezpłatnej gry znaleźć można w wielu czasopismach. Pojawiają się one zarówno w prasie skierowanej do osób dorosłych, jak i w pismach przeznaczonych dla dzieci i młodzieży.
Właśnie w taki sposób na grę natrafił 10 – letni syn pani Marleny. Reklamę znalazł w jednym ze znanych czasopism dla młodzieży. Grę na telefon ściągnął za wiedzą matki.
Grę faktycznie udało się pobrać bezpłatnie. Kobieta, sprawdziła stan swojego konta u operatora sieci komórkowej. – Można powiedzieć, że to uśpiło moją czujność – mówi zdenerwowana. – Informacja w gazecie mówiła „pobierz za darmo”. Nikt jednak nie wyjaśniał, że płatne jest korzystanie z aplikacji. Uważam, że jest to oszustwo - dodaje.
Rodzice przekonani, że dzieci grają w grę całkowicie darmową pozwalają im spędzać z telefonem w ręku nawet kilka godzin. Dopiero kiedy otrzymują rachunek telefoniczny lub, gdy operator blokuje możliwość wykonywania połączeń dowiadują się, że jednak nie ma nic za darmo. Ratunku próbują szukać w reklamacji wysokości rachunku u operatora sieci komórkowej. Oczywiście bezskutecznie.
- Może się to wydawać nieprawdopodobne ale reklamacje w takich przypadkach są nieskuteczne – mówi Powiatowy Rzecznik Konsumentów Agnieszka Drzewoska – Łuczak. – Wykonanie połączenia, czy tez wysłanie sms-a jest równoznaczne z zawarciem umowy z operatorem. Skoro zostało ono wykonane, naliczane są stosowne opłaty. Tak więc operator usług telekomunikacyjnych wywiązał się z umowy zawartej z osobą pełnoletnią. Możemy tu mówić o klasyfikacji etycznej ofert typu „darmowa gra”. Ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym w tym przypadku trudna jest do zastosowania. Nie można bowiem zidentyfikować sprzedawcy usługi. Dopiero w trakcie postępowania wyjaśniającego o ile takie jest prowadzone można ustalić przedsiębiorcę, który sprzedał usługę-grę. Wtedy możliwa jest interwencja rzecznika. Zawsze kiedy korzystamy z usługi należy zapoznać się z regulaminem i znać sprzedawcę. Co do osób niepełnoletnich uważam, że powinny korzystać z telefonu i Internetu pod kontrolą rodziców, a połączenia czy sms-y wychodzące mogą być automatycznie limitowane. - dodaje
Przypadki, w których można uchylić się od skutków zawartej umowy są ściśle zdefiniowane w Kodeksie Cywilnym. Są to tzw. wady oświadczenia woli. Należą do nich działania pod wpływem wprowadzenia w błąd, groźby lub w stanie wyłączającym świadome podejmowanie decyzji. Także umowy zawierane przez osoby małoletnie, nie mające zdolności do czynności prawnych wymagają zgody ich opiekunów. W przypadku połączeń za pomocą telefonii komórkowej trudno jest jednak dowieść, że mamy do czynienia, z którymś z wyżej wymienionych przypadków.
Pan S. również zmuszony jest zapłacić wysoki rachunek telefoniczny. – Obwiniam przede wszystkim sam siebie. To jest poniekąd również moja wina. Nie wykazałem się w tym przypadku należytą ostrożnością. Nie wolno zostawiać dziecka z zabawką, czyli telefonem w ręku i być nawet zadowolonym, że nam nie przeszkadza w odpoczynku po pracy. Źle się to może skończyć. Nie chcę mówić ile straciliśmy ale pan mecenas, z którym rozmawialiśmy o tej sprawie twierdzi, że nie uda nam się uniknąć zapłaty.
Jak to się dzieje, że teoretycznie bezpłatna gra generuje takie wysokie rachunki. Wyjaśnia nam to pani Marlena – Przeprowadziliśmy z mężem małe śledztwo. Wygląda to tak, że po ściągnięciu gry na telefon zaczynają przychodzić informacje tekstowe o treści „Wymienić sms”, wraz z opcjami: TAK lub NIE. Kiedy dziecko wybierało NIE - gra zostawała wstrzymywana i aby ją kontynuować należało wybierać opcję „TAK”. Wystarczyła godzina, by stracić 800 złotych. Każde potwierdzenie „wymiany sms”- było oczywiście płatne, za każdym razem operator naliczał nam ponad 10 złotych.
****
Rodzice, z którymi rozmawialiśmy o swoich problemach opowiadają raczej niechętnie. Ich zdaniem wykorzystano dziecięcą naiwność. Sami także czują się oszukani. – Być może nasze doświadczenia będą przestrogą dla innych – mówi ze smutkiem pan S kończąc rozmowę.
Reklama
Kosztowna zabawka
Niewinna i na pozór nieszkodliwa zabawa dziecka może zakończyć się dużym ubytkiem w rodzicielskim portfelu. Przekonało się o tym kilku tomaszowian, którzy pozwolili swoim pociechom na zabawę należącym do nich telefonem komórkowym i zainstalowanie „darmowych” gier pochodzących z internetu. Rachunek telefoniczny „rekordzisty” sięgnął 8 tysięcy złotych. W kilku przypadkach sprawa trafiła do organów ścigania. Rodzice uważają, że wysokie opłaty telefoniczne nie są niczym innym, jak wyłudzeniem. Okazuje się jednak, że większość prowadzonych w podobnych sprawach postępowań zakończyło się umorzeniami. Efekt wszczętych najprawdopodobniej będzie podobny. Operatorzy oferujący gry na telefony komórkowe działają zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem.
- 21.02.2010 21:06 (aktualizacja 13.08.2023 18:38)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze