W sprawie nieleczonego pedofila Michała R. pojawili się jego liczni obrońcy, koledzy, którzy znają go nie od dziś i nie wierzą w wyrok sądu. Nie zwracają uwagi na „piekło”, które ich kolega urządził pięciu małym dziewczynkom. Bezbronnym dzieciom, które nie potrafiły się przed nim w żaden sposób obronić. To skandal.
Nie interesuje nas domniemana ciężka sytuacja życiowa tego pana, bo niby czemu mielibyśmy się nim przejmować. Nikt przecież nie kazał mu lizać i obmacywać dziewczynek. To był jego wybór i odpowiedział za to przed sądem. Siedział w więzieniu. To fakt. Dlaczego jednak po opuszczeniu zakładu karnego ponownie zaczął zbliżać się do dzieci? Był św. Mikołajem, prowadził zawody sportowe. Kto mu na to pozwolił? Odpowiemy – jego wielkoduszni „przyjaciele” z małego Tomaszowa.
No cóż. Przyjaciele są po to, aby sobie pomagać. Najwyraźniej umożliwienie nieleczonemu pedofilowi kontaktów z dziećmi miało być rodzajem makabrycznej terapii zafundowanej przez jednego przyjaciela dla drugiego. My o takim rodzaju terapii nie słyszeliśmy, co ciekawsze, nie słyszeli o niej też najlepsi specjaliści.
W ostatnim numerze Tomaszowskiego Informatora Tygodniowego (nr30) ukazał się tekst „Pedofilia w telewizji dobrze się sprzedaje” autorstwa Ryszarda Pożyczki. Szokująca obrona pedofila przeraziła zarówno nas jak i czytelników portalu. Poważnie rozczarowaliśmy się postawą naszego kolegi dziennikarza oraz jego redaktora naczelnego, który dopuścił ów artykuł do publikacji. Autorowi jest wyraźnie szkoda Michała R. Swoich kolegów dziennikarzy, którzy ujawnili skandaliczną sprawę, traktuje w następujący sposób:
„Tomaszowianin został skazany i odbył karę. Po kilku latach ponownie został skazany – tym razem przez dziennikarzy. A prawo od czasów rzymskich mówi, że nikt nie może być skazanym dwa razy za to samo przestępstwo.”
Ubolewamy, że autor nie solidaryzuje się z ofiarami, tylko z katem i jego przyjaciółmi. Ma jednak pewną rację. My, dziennikarze, skazaliśmy go po raz drugi. Taki był nasz cel. Jednak tym razem został skazany nie na więzienie, lecz na dożywotnie odizolowanie od małych, bezbronnych dzieci. Mamy przynajmniej taką nadzieję…
Tekst: Paweł Bogaczewicz, Mariusz Strzępek
Napisz komentarz
Komentarze