To nie jest wasza pierwsza wizyta na Festiwalu w Krajobrazie.
-Można powiedzieć, że My występujemy tutaj od zawsze. Właściwie odnotowaliśmy tylko jedną nieobecność.
- Jak w kilku słowach oddałby sens spektaklu, który mogliśmy przed chwilą obejrzeć?
- Wachlarze wyobraźni, to spektakl, który jest wynikiem wieloletniej pracy z aktorami. To efekt prowadzonych przeze mnie przez kilkanaście lat zajęć warsztatowych. Nadszedł czas, gdy stwierdziłem, że moim aktorom można na tyle zaufać , by zagospodarować im jedynie pewną przestrzeń twórczą. Chodziło o to, by to z ich gra była źródłem twórczości.
- Czy to znaczy, że nie powinniśmy się doszukiwać ukrytych celów i znaczeń?
- Ta twórczość nie ma na celu np. przebiegu fabularnego jak to jest w filmie. To nie jest tak, że mamy początek, koniec i kulminację. Nie ma tu zdarzeń, które są następstwem innych czynników.
- Pozostawiacie swobodę interpretacji widzom?
- Chodzi raczej o zespół. Aktorzy przechodzą własne metamorfozy. Zmieniają się. Nie chce żeby popadali w rutynę. Staramy się unikać sytuacji, że każdy następny spektakl jest kalką poprzedniego. Zależy mi na tym, żeby był pn za każdym razem świeży.
- Jak to osiągnąć?
- Stwarzając wciąż nowe przeszkody. Dodatkowa trudność pojawia się za każdym razem w postaci niewiadomych rekwizytów. Dotyczy to również zderzenia aktorskiego i gry emocji. W tej grupie niektóre osoby grały po raz pierwszy.
- Wasza gra pobudza wyobraźnie widza. Stąd tytuł spektaklu?
- W pewnym sensie. To co prezentujemy, to obrazy plastyczne. Pewne sytuację wynikają jakby z dokonań teatru na przestrzeni lat. To też wyobraźnia aktorów oparta na ich umiejętnościach i warsztacie. Dla nas to bardzo ważne. Dużo pracujemy nad ruchem, tańcem. Mam nadzieję, że to było widoczne.
-Dziękujemy za rozmowę
-Również dziękuje.
Z Edwardem Gramontem rozmawiali Michał Zieliński i Rafał Kowalski
[reklama2]
Napisz komentarz
Komentarze