Kilka tygodni temu jedna z młodych pracownic przyjęła sfałszowany banknot 100 złotowy. Dosyć naiwnie dała nabrać się osobie, która go przyniosła, ponieważ nie trzeba było być bankowcem by z daleka i gołym okiem zobaczyć, że papierek jest kiepskiej jakości falsyfikatem. Co ciekawe zapamiętała, kto tym banknotem w sklepie płacił.
Następnego dnia po zdarzeniu matka postanowiła zgłosić fakt Policji. Wybrała się do tomaszowskiej komendy. Na przesłuchaniu opowiedziała w jaki sposób „wciśnięto” jej pracownicy „fałszywkę” zaznaczając oczywiście, że dziewczyna, która ją przyjęła, wie dokładnie, kto „pieniądz” do sklepu przyniósł. Spodziewała się, że policjanci przystąpią błyskawicznie do działania, że przesłuchają ekspedientkę, że zainteresują się osobą, która banknot do sklepu przyniosła.
Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Policjant przyjmujący zgłoszenie stwierdził, że to nie takie proste oraz, że w pierwszej kolejności należy zlecić badanie ekspertowi. Nie wiadomo ile to potrwa ale mija już miesiąc i pracownica wciąż nie została przesłuchana. W tym czasie kolejne banknoty być może trafiają na rynek, szybciej niż pijany rowerzysta wracający do domu.
Napisz komentarz
Komentarze