51 – letnia kobieta prowadziła VW Transportera, którym przewoziła bele z ładunkiem firan. Około godziny 5:00 z nieustalonych przyczyn zjechała z drogi i uderzyła w drzewo. Auto dachowało. Kobieta zmarła.
Dopiero po ponad godzinie od wypadku na miejscu zdarzenia pojawili się funkcjonariusze policji z Czerniewic. Dlaczego po tak długim czasie, skoro Czerniewice oddalone są od miejscowości Wale jedynie o 10 km?
- Dyżurny przyjmujący zgłoszenie, na podstawie rozmowy ze świadkiem, ocenił, iż w tym przypadku nie było zagrożenia życia. Dlatego też, na zdarzenie pojechali policjanci z komisariatu w Czerniewicach, którzy rozpoczynali pracę od godziny 6.00 – mówi w rozmowie z radiem FaMa Katarzyna Dutkiewicz, rzecznik tomaszowskiej komendy.
Według świadka zdarzenia w rozbitym samochodzie nie było nikogo. Leżały w nim jedynie porozrzucane bele z firanami.
Gdy zjawili się policjanci, na miejscu zastali rodzinę „zaginionej” kierującej. Policja sprawdziła samochód – podobnie jak świadek, nie znalazła wewnątrz nikogo.
Przybył również przewodnik z psem tropiącym, aby rozpocząć poszukiwania kobiety. Istniało bowiem przypuszczenie, że w wyniku szoku pourazowego, po prostu opuściła pojazd.
Strażacy, którzy również potwierdzili, że w Volkswagenie nie ma kierowcy, postanowili postawić przewrócone auto na kołach. W tym momencie otworzyły się zakleszczone drzwi samochodu i oczom zebranych ukazały się zwłoki kobiety…
Rodzina ofiary zdecydowała się złożyć skargę na policjantów do Prokuratury Rejonowej w Tomaszowie. Według krewnych kobiety powiadomieni o zdarzeniu działali zbyt opieszale. Skarga została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie.
Choć sekcja zwłok ofiary wypadku wykazała, że kobieta zginęła na miejscu, to półtoragodzinne spóźnienie służb ratunkowych w innej sytuacji mogłoby przyczynić się do śmierci.
Wobec dyżurnego tomaszowskiej policji oraz jego zastępcy rozpoczęły się postępowania dyscyplinarne.
Znalezione w sieci: reportaż TVN 24 - Policja do wypadku jechała półtorej godziny
Napisz komentarz
Komentarze