W zamówieniu czytamy: ,,Rozbudowa ulicy Mazowieckiej na odcinku od ul. św. Antoniego do ul. Strzeleckiej podyktowana jest złym stanem nawierzchni jezdni oraz chodników" co jest oczywistą bzdurą i kłamstwem. Brakowało jedynie serwisu sprzątająco-pielęgnacyjnego. Coraz bardziej zaniedbane tomaszowskie ulice stanowią problem nie tylko powiatowy, ale też miejski, czy wojewódzki (ul. Warszawska). Czuję się więc zobowiązany do narzekania, a po dzisiejszym spacerze jest na co, bo niestety tempo prac nie dorównało precyzji.
Wyobraźmy sobie scenę, gdy wynajmujemy ekipę do remontu mieszkania. Ktoś lapidarny i mało obeznany w temacie da się omamić majstrowi przedstawiającemu liczne problemy, np. a to czeka na hydraulika, który zabalował, a to nie da się położyć rur tak jak klient chciał, a to to, a to tamto (powódź na terenie zalewowym, mróz w zimie, upał w lato...). Niepoważne...
Niestety wydaje się, że takim dzieckiem we mgle przy każdym remoncie drogi staje się nasze miasto, co boli. Pamiętamy choćby projektanta ul. św. Antoniego, który zrobił zbyt płytkie zatoczki?;-) W końcu remont trwający wieczność kończy się, płacimy grubą kasę i widzimy krzywo położone kafelki, obdrapaną gładź, ect. Któż z nas zaakceptuje ten stan? Chyba tylko hejterzy normalności, których obniżone oczekiwania społeczne każą cieszyć się byle czym. Pamiętajmy, że w takiej, czy innej formie, to my mieszkańcy jesteśmy właścicielem i użytkownikiem tej drogi.
W przypadku naszych nowych rond wykonanie prac zamiast przewidzianych w przetargu 3 miesięcy (co i tak jak na 250 metrowy odcinek jest chyba rekordem?) wydłużyło się do pół roku.
Wydaje mi się, że taki czas zajmowało kompleksowe stworzenie odcinka i stacji II linii warszawskiego metra (7 stacji, 42 miesiące – pomińmy problematyczny przekop pod Wisłą). Dodatkowo miasto zrezygnowało z pierwotnie planowanej wymiany kanalizacji deszczowej i sanitarnej. Mając tyle czasu wykonawca, którym było Przedsiębiorstwo Robót Drogowo – Mostowych Sp. z o.o. z Piotrkowa Trybunalskiego mógł wychuchać i wydmuchać swą pracę.
Nic takiego się nie stało. Radosna twórczość brukarzy wypala oczy, wprawia w osłupienie i gwałci poczucie bezpieczeństwa. Jeśli swoista wizytówka firmy na powierzchni wygląda tak źle, skąd pewność co i jak firma z Piotrkowa zamieściła pod asfaltem? Nieopodal miejsca, w którym stała pracownicza buda krawężnik odstaje od kostki na 4 cm. Przechodzącemu tam co dzień kierownikowi budowy widocznie to nie przeszkadzało;-)
Co dalej? Mamy miejsca gdzie kostka już się zapadła, gdzie kałuża tworzy się na szerokość przejścia dla pieszych (miejsce od strony Biedronki), gdzie skarpy zabezpieczone są przed osuwaniem ścięciem szpadlem, wydaje się też, że krawężniki nie istnieją (pamiętajmy, że nikt w naszym mieście nie będzie zamiatał ziemi i wyrywał chwastów)... Oczywiście można mieć nadzieję, że prace nie są zakończone, ale aby na pewno?
ps. Dla zainteresowanych link do dokumentacji.
Napisz komentarz
Komentarze