Niestety gigantycznym problemem jest ustawa o zamówieniach publicznych. Nie daje ona możliwości preferowania lokalnych wykonawców usług oraz producentów. Podtsawowym kryterium wyboru oferenta jest cena, a przecież wiemy, że tanio, to najczęściej jest drogo. Dlatego też na początku całego tego zamieszania związanego z epidemią, ceny niektórych produktów poszybowały niemalże w kosmos.
Zaczęło brakować środków dezynfekcyjnych nawet w szpitalach. Z dnia na dzień było drożej i jeszcze raz drożej. Rosły codziennie ceny nawet rektyfikowanego spirytusu, bo spanikowani ludzie, zaczęli masowo wykupywać go sklepów. Okazuje się, że polskie firmy wytarzające płyny dezynfekcji (posiadające wszelkie konieczne certyfikaty) mają ok. 10 proc. rynku zaopatrzenia szpitalnego. Niemal cały "tort" należy więc do firm i producentów zagranicznych. Kiedy pojawił się kryzys związany z koronawirusem dostawcy ci zaopatrują w pierwszej kolejności rynki rodzime. Nikogo nie powinno to dziwić, wszak bliższa koszula ciału.
Podobnie rzecz przedstawia się w temacie tak podstawowych materiałów, jakimi są maseczki ochronne. Jeszcze na tydzień przed ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemiologicznego cena podstawowych jednorazówek kształtaowała się na poziomie 0,20 zł za jedną sztukę. Niezwykle szybko wzrosła 10-15 krotnie. Czy koszt ich wytworzenia wzrósł w jakiś niewspółmierny sposób? Nie, Wzrosło natomiast zapotrzebowanie (być może sztucznie wytworzone).
Bezpudrowe rękawwiczki nitrylowe można było kupić na potrzeby szpitali za 10 zł. Dzisiaj dostawcom, którzy powygrywali przetargi bardziej opłaca się zapłacić kary umowne, niż wywiązać się z zawartego kontraktu. Ceny za ten produkt są po prostu gangsterskie. Wzrosły ponad 5 krotnie i możliwości ich zdobycia są mocno ograniczone. Przykłady można mnożyć. To samo dotyczy kombinezonów ochronnych, przyłbic i fartuchów chirurgicznych.
Problem zaczęły w jakiś sposób rozwiązywać małe manufaktury, które masowo zaczęły szyć maseczki. Warto jednak pamiętać, że sa to wszystko produkty bez certyfikatów medycznych. na potrzeby szpitali się one nie nadają.
Do czego więc zmierzam? Otóż epidemia jest okazją do przemodelowania modelu zaopatrzenia placówek medycznych. Wprowadzając kategorię "produktów mających znaczenie dla bezpieczeństwa kraju" dostawy szpitalne oprzeć o krajowych i lokalnych wytwórców. Przy czym warto pamiętać, że nie chodzi tu jedynie o dostawy produktów finalnych, ale także komponentów do ich wytworzenia.
Napisz komentarz
Komentarze