Obóz koncentracyjny dla kobiet rozpoczął działanie w marcu 1939 r., choć jego budowę na rozkaz Heinricha Himmlera rozpoczęto jesienią 1938 r., wykorzystując niewolniczą pracę pięciuset więźniów odległego o około 45 km obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Początkowo więziono tam Niemki - przeciwniczki polityczne reżimu hitlerowskiego, więźniarki kryminalne, „aspołeczne”, przedstawicielki mniejszości łużyckiej, romskiej i żydowskiej. Po wybuchu II wojny światowej dołączyły do nich kobiety z krajów okupowanych (co najmniej 27 narodowości), w tym wiele Polek - faktycznie stanowiących największą grupę narodowościową (ok. 36% ogółu więźniarek).
Pierwsze Polki trafiły do obozu we wrześniu 1939 r. - były to działaczki polskich organizacji istniejących na terenie ówczesnych Niemiec. Wśród naszych rodaczek były głównie więźniarki polityczne, osadzone w obozie za działalność niepodległościową, związane z harcerstwem, organizacjami konspiracyjnymi (czasem też za taką działalność ojców, mężów czy braci). Trafiały tam także Polki z robót przymusowych w Rzeszy (m.in. za próbę ucieczki, samowolne przedłużenie urlopu, uderzenie „pracodawcy”, stosunek płciowy z Niemcem). W 1944 r. znalazło się tu wiele mieszkanek zniszczonej Warszawy.
W Ravensbrück więzione były m.in. powszechnie znane przedstawicielki polskiej kultury i nauki, jak np. Maja Berezowska, Alina Centkiewiczowa, Wanda Kiedrzyńska, Halina Krahelska, Karolina Lanckorońska, Irena Pannenkowa, Wanda Półtawska, Zofia Rysiówna. Starając się zachować za wszelką cenę ludzką godność, organizowano tajne nauczanie (na poziomie gimnazjalnym i licealnym, od 1944 r. także na szkoły powszechnej dla dzieci przywiezionych z matkami z Warszawy), różne formy samokształcenia - m.in. naukę języków obcych, wykłady na tematy historyczne, filozoficzne, literackie, w tym poznawanie polskiej klasyki (polskie więźniarki polityczne zorganizowały nawet tajną bibliotekę przy pomocy podchorążych ze stalagu w Neubrandenburgu, pracujących w pobliskiej miejscowości Neustrelitz).
Od 1941 r. działała konspiracyjna drużyna harcerska „Mury”, tworzona w większości przez przedwojenne harcerki. Odbywały regularne zbiórki, pomagały innym więźniarkom, w miarę możliwości kultywowały harcerskie zwyczaje - jak wspominała Janina Krygier, w Dniu Myśli Braterskiej 22 lutego 1943 r. chodziły z przypiętymi do pasiaków listkami koniczyny. Miały swój sztandar – znaleziony w czasie sortowania rzeczy nowo przybyłych do obozu proporzec 13 warszawskiej drużyny harcerskiej. Drużynę tworzyło 7 zastępów, działały w nich aż do wyzwolenia łącznie 102 osoby.
Przez obóz przeszły 132 tysiące kobiet, z których zginęły około 92 tysiące. Liczbę Polek szacuje się na ok. 40 tysięcy, z których przeżyło tylko 8 tysięcy. W ponad 40 podobozach umieszczono około 20 tysięcy mężczyzn i około tysiąca dziewcząt.
Więźniarki umierały z wycieńczenia pracą przymusową ponad siły, głodu, zimna, chorób. Ubrania nie chroniły wystarczająco przed zimnem. Wyżywienie było dalece niewystarczające - dzienna wartość energetyczna nie przekraczała 900 kcal (!), a SS-mani dosłownie okradali więźniarki z produktów zarówno znajdujących się w przeznaczonym dla nich magazynie, jak przysyłanych w paczkach Czerwonego Krzyża. Stan sanitarny pogarszała niewydolna instalacja wodociągowa i kanalizacyjna (w obozie przebywało znacznie więcej kobiet, niż pierwotnie planowano).
Poza tym więźniarki były mordowane pojedynczo i masowo (najczęściej przez rozstrzelanie, zagazowanie lub zastrzyk trucizny). Masowe egzekucje dotyczyły w szczególności kobiet z polskiego ruchu oporu oraz Żydówek. Jednym z najtragiczniejszych aspektów działania obozu były zbrodnicze doświadczenia przeprowadzane na więźniarkach w latach 1942-1944 (m.in. operacje kostne i mięśniowe, którym poddawano głównie 86 więźniarek, w tym 74 Polki - zadane okaleczenia zainfekowane bakteriami, brudem i odłamkami szkła miały naśladować obrażenia ofiar bombardowań; z kolei na Cygankach mordercy w lekarskich kitlach testowali metody sterylizacji).
Wiele z tych, które przeżyły, zostało kalekami na całe życie. Część sprawców tych bestialskich czynów poniosła po wojnie zasłużoną karę, wymierzoną przez alianckie i polskie sądy, inni uniknęli stanięcia przed obliczem wymiaru sprawiedliwości (były nawet przypadki prowadzenia praktyki lekarskiej w RFN przez osoby zhańbione najdrastyczniejszym złamaniem wszelkich norm etycznych).
Napisz komentarz
Komentarze