Brak kontroli, nierespektowanie praw pieszych czy nagminne łamanie przepisów. To wszystko rowerzystom zarzucają zwolennicy wprowadzenia w Polsce obowiązku wyposażenia rowerów w tablice rejestracyjne. Za takim rozwiązaniem stoi Stowarzyszenie LDZ Zmotoryzowani Łodzianie, które skierowało do Ministerstwa Infrastruktury petycję - prośbę o rozważenie wprowadzenia zmian. Odpowiedzi nie ma, ale jest gorąca dyskusja na ten temat.
„Wśród zaproponowanych konkretów rozwiązań odnajdujemy: jedna (dożywotnia) tablica dla pojazdu; tylko dla pojazdu, którym porusza się osoba powyżej 10 lat; tablice wydawane przez ubezpieczycieli.” – opisują swój pomysł.
Tablica ma sprawić to że rowerzysta przestanie być na drodze anonimowy. Jeśli popełni wykroczenie, będzie można to zgłosić na policję, podając numer jednośladu. Dodatkowo rowerzyści mogliby wykupować ubezpieczenie OC.
Michał Wolny, Porozumienia Rowerowego z Lublina: „Nie chcę się jakoś negatywnie nastawiać do tego pomysłu, ale chciałbym też się dowiedzieć, co stoi za takim rozwiązaniem? Co jest jego motywacją?” – mówi i zaznacza, że wprowadzenie takich zmian pociągnęłoby za sobą kolejne koszty i jest jeszcze wiele kwestii do wyjaśnienia. „Sądzę, że tego czego potrzebujemy w miastach, to więcej rowerzystów i lepszej infrastruktury rowerowej, a także edukacji i to nie tylko dzieci.” – dodaje.
Jakie autorzy tego rozwiązania mają argumenty, którymi chcą przekonać rowerzystów? „Szybciej można odnaleźć skradzione rowery, można wreszcie policzyć ilość rowerów, będzie można szybciej odnaleźć sprawcę, jeżeli się oddali z miejsca kolizji czy wypadku - to dla dobra rowerzystów.” – wyliczają.
To Wolnego niekoniecznie przekonuje, bo według niego policja ma narzędzia - jak np. monitoring – aby namierzyć każdego sprawcę wykroczenia czy wypadku. „Jeśli ktoś posługuje się takimi argumentami, to poprosiłbym o dane. O przytoczenie statystyk dotyczących wykroczeń popełnianych przez rowerzystów i ich wykrywalności.” – odpowiada rowerzysta.
****
Tablice rejestracyjne na rowerach obowiązywały... przed wojną, ale nie tylko
Po raz pierwszy tablice rowerowe wprowadzone zostały w Polsce 15 września 1936. Stosowane były do rowerów i wózków poruszanych siłą nóg. Od 1937 r. wydawano je również do motocykli o pojemności silnika mniejszej niż 100 cm³. Tablicę należało umieścić z tyłu pod siodełkiem, prostopadle do osi roweru. Pod numerem znajdowały się cyfry oznaczające lata dwuletniego okresu rejestracji rowerów. Tablice były żółte (późnij czarne) z czarnymi znakami. Numer składał się z litery i 5 cyfr. W numerze nie mogły być użyte litery F, G, J, O, Q, V. Dwie pierwsze cyfry oznaczały województwo, chociaż stosowane wyróżniki różniły się od tych stosowanych na tablicach samochodowych.
Inaczej wyglądały tablice rowerów wojskowych. Tło wprawdzie miały czarne, tak samo jak tablice rowerów cywilnych, ale znaki i obwódka miały kolor biały. Numer zaczynał się zawsze od litery W, a po nim następowało 5 cyfr (pierwsza była oddzielona od litery i pozostałych cyfr kreskami).
Na terenach włączonych w czasie wojny do III Rzeszy nie wydawano tablic rowerowych. Rowery musiały jedynie być zarejestrowane i wyposażone w „dowód rejestracyjny roweru”. Na terenie GG od 1 września 1940 r. wszystkie rowery (także wózki rowerowe oraz riksze) musiały być wyposażone w nowe tabliczki.
Tablice rowerowe ostatecznie wycofano w Polsce w styczniu 1954. Jednak obowiązku rejestracji rowerów nie zniesiono – przy rejestracji wydawano jedynie kartę rowerową (dowód rejestracyjny). Obowiązek rejestracji rowerów zniesiono w Polsce w 1964 roku.
Obecnie trudno sobie nawet wyobrazić tego rodzaju nakaz. Być może kiedy rower był przedmiotem luksusowym miało ta jakiś sens, dzisiaj, kiedy w domach jest ich po kilka sztuk, rejestracja byłaby wyjątkowo uciążliwa.
Napisz komentarz
Komentarze