To jednak XXI wiek
Niedawno oglądałem w telewizji film pt. Wałęsa, w którym główną rolę gra Robert Więckiewicz. Pomijając genialne aktorskie odwzorowanie postaci, mamy tam między innymi scenę, kiedy we wczesnych latach 70-tcyh wypuszczony z aresztu Wałęsa biegnie do szpitala, gdzie Danuta rodziła któreś z dzieci. Lech wchodzi na salę, gdzie jest kilka świeżo upieczonych matek i.... mam wrażenie, że znalazł się w tomaszowskim szpitalu. Czas jakby się u nas zatrzymał. mamy oczywiście nowocześniejszy sprzęt na salach porodowych, ale warunki sprzed 50 lat.
Kto nie idzie do przodu, ten się jednak cofa. O zmiany na tomaszowskim oddziale położniczo ginekologicznym zabiegam od kilku lat. Niemal całą poprzednią kadencję namawiałem do inwestycji w tę część szpitala. Dlaczego? Najprościej byłoby powiedzieć, że po prostu potrafię patrzeć i przewidywać. Mniej więcej w tym czasie zaczęto w Polsce inwestować w oddziały położnicze. Nie tylko w publiczne placówki ale też prywatne porodówki. Tworzono przyjemne, schludne i nowoczesne oddziały, które nie tylko cieszyły oko ale też budziły zaufanie pacjentek.
Warunki pozwalały rodzić z godnością. Umożliwiano porody rodzinne. Wyposażane we wszystko co niezbędne sale, w tym oczywiście dedykowane łazienki.
Tymczasem tomaszowski szpital miał od zawsze opinię "umieralni". Tak też był określany często w internetowych dyskusjach i prywatnych rozmowach. Czy będąc kobietą chciałbym rodzić w miejscu z taką opinią? Z całą pewnością nie. Jedna z moich znajomych napisała do mnie "wybrałam stolicę województwa, bo po remoncie naprawdę przyjemnie się tam rodzi. A do tego mam pewność, ze w razie komplikacji otrzymam szybką i odpowiednią pomoc. Jest znieczulenie i doradczyni laktacyjna".
Z drugiej strony to właśnie porodówka i położnictwo mogą dać nam możliwość odbicia się o dna. Nikt nie zrobiłby szpitalowi tak dobrej reklamy jak zadowolone z porodu i opieki matki. Nikt tego prostego faktu nie był w stanie pojąć. Może gdyby Starostą i Prezesem szpitala byłyby kobiety byłoby prościej. Niestety Mariusz Węgrzynowski zdecydował, że zamiast inwestować w oddziały na ulicy Jan Pawła II, wyremontuje budynek na ulicy Niskiej, który de facto należałoby zamknąć i sprzedać (albo oddać księdzu Chirkowi na hospicjum), ponieważ będzie generował jedynie zbędne dla spółki koszty. Co gorsza pochłonął on już kilka milionów złotych, za które można było kompleksowo wyremontować i doposażyć nie tylko oddział położniczy ale i internę, która w dużej mierze zapracowała na szpitalne "umieralne" miano.
Faktem jest, że obecnie personel porodówki stara się zmienić zły wizerunek i opinie na temat oddziału powoli ale się zmieniają. Uruchomiono też szkołę rodzenia.
Straty, straty, straty
Kiedy kilka tygodni temu pisałem z niepokojem o możliwych skutkach populistycznych pomysłach polityków, w kontekście wynagrodzeń pielęgniarek, które uregulowano ustawowo na kosmicznym jak na polskie warunki poziomie, oburzona przewodnicząca związków zawodowych przysłała mi pismo, w którym w sposób zdecydowany "pogroziła mi palcem". Tymczasem ostrzegałem przed skutkami finansowymi i przed tym, że uderzą one (te podwyżki) w nie same. Związkowcy (bo rozumiem, że pismo było w ich imieniu) nie mogli pojąć, że niestety ważny jest też rachunek ekonomiczny i że efektem będzie likwidacja w pierwszej kolejności łóżek a następnie całych szpitalnych oddziałów.
Idealnym przykładem jest szpital w Piotrowie, zadłużony na 36 milionów złotych, właśnie likwiduje położnictwo, pediatrię i neonatologię. Oddziały mają zostać przejęte przez samorząd województwa. Jednak niewiele to zmieni. W dzisiejszej debacie w Radio Łódź stwierdzono, że problemy szpitala biorą się z tym, że "położono" tam POZ. Uwaga! Z informacji wynika, że miał on 50 tys. zarejestrowanych pacjentów. Pieniądze z podstawowej opieki medycznej miały zasilać finansowanie nierentownych oddziałów szpitalnych? Naprawdę? W Tomaszowskim Centrum Zdrowia mamy POZ z 2,5 tysiącami zarejestrowanych osób.
Położnictwo z ginekologią w Tomaszowskim Centrum Zdrowia wygenerowało stratę za pierwsze 6 miesięcy na poziomie 1,5 miliona złotych. Obecnie są to już ponad dwa miliony złotych a szacuje się, że do końca roku będą to co najmniej 3 miliony złotych. Ograniczyć straty ma likwidacja części istniejących łóżek. Obecnie jest ich 45 ale poziom obłożenia sięga jedynie ok 30%. Z utrzymywaniem tej ilości łóżek wiąże się też odpowiednia ilość personelu. Są tu specjalne przeliczniki 0,7 etatu pielęgniarskiego na łóżko plus pielęgniarki na bloku. W sumie 36 pielęgniarek. W przypadku neonatologii wskaźnik jest jeszcze wyższy.
Likwidacja łóżek nie oznacza oczywiście, że zostaną one z oddziału fizycznie wyniesione. Likwidacja nastąpi najpewniej w danych zgłaszanych do Narodowego Funduszu Zdrowia. Pozwoli to na redukcję personelu. Ile osób będzie mniej do obsługi pacjentek? Łatwo to policzyć. Likwidując 20 łóżek będzie można zwolnić 14 osób. Czy teraz związki zawodowe będą rozumieć o czym pisałem w felietonie (pozdrawiam panią, która pisała do mnie, że był to ostatni mój felieton, jaki przeczytała).
Wynika z tego, że polski Rząd znalazł znakomity sposób na rozwiązanie problemy braków kadrowych wśród pielęgniarek. Podniósł im pensje do poziomu, na który szpitali nie stać, więc będą one redukować liczbę łóżek, by obniżyć koszty. Genialne to i przebiegłe zarazem
Oczywiście z tą genialnością przesadziłem, ale chyba warto zadawać pytania: co robi Starosta Węgrzynowski, członkowie Zarządu Powiatu i dlaczego szpitalem w Radzie Powiatu interesuje się tylko dwóch radnych. Przecież wyniki finansowe za pierwsze półrocze są znane od dawna. Niemal wszystkie oddziały przynoszą finansowe straty. Łatane dochodami z ratownictwa medycznego. Równocześnie nie można już spodziewać się "wpompowywania" do systemu, często w sposób absurdalny pieniędzy na walkę z covidem. Quo Vadis Powiecie Tomaszowski.
Napisz komentarz
Komentarze