Miejsce Przyjazne Seniorom
Jest w naszym mieście taki Certyfikat. Teoretycznie powinien być on nadawany instytucjom oraz firmom, w których seniorzy traktowani są sposób przyjazny i wyjątkowy. Ma on promować właściwe wzorce w relacjach międzypokoleniowych i honorować tych, którzy wdrażają właściwe praktyki w tym zakresie. Półtora roku temu złożyłem wniosek o nadanie takie Certyfikatu naszej Firmie. Praca z seniorami to nasza codzienność od świtu do zmierzchu. Zatrudniamy cztery cudowne młode kobiety, które posiadają w sobie olbrzymie pokłady empatii, cierpliwości i serca.
To fizjoterapeutki i farmaceutki, na co dzień wychowujące swoje dzieciaczki, opiekujące się też własnymi bliskimi, nigdy nie odmawiające nikomu pomocy. To naprawdę wyjątkowy zespół. Śmiem twierdzić, że przez ostatnie 5 lat udało nam się zbudować nowe standardy w tej konkretnej branży. I to nie jest żadna laurka szefa, czy męża szefowej. Nie ma dnia, by wdzięczna babcia albo dziadek, nie przynieśli ciastek własnego wypieku, dziękując za pomoc i zaangażowanie. Ktoś jest chory? Żaden problem, dowieziemy co potrzeba. Z drugiej strony kiedy same chorują nie chodzą na zwolnienia, bo ludzie na nie czekają. Długo można pisać. To dla nich to wyróżnienia za pracę, nie dla mnie czy naszej firmy. Cztery dziewczyny są jak moje córki i tak o nich często mówię.
Politykę w stosunku do osób mniej zamożnych i starszych mamy w firmie taką, że wszelkie sprawy załatwiamy za nich. Kiedy wymagane było potwierdzanie uprawnień w NFZ, to my jeździliśmy zamiast pacjentów. Teraz załatwiamy wszelkie sprawy związane z dotacjami PFRON i często wiele miesięcy czekamy na pieniądze, na które musieliby czekać ci często biedni ludzie. Trzeba zmontować łóżko, jesteśmy. Żaden problem. Sam często jeżdżę w takich sytuacjach. Bywa, że w drugi koniec powiatu a nie tylko na terenie miasta.
W każdym razie w swojej naiwności myślałem, że procedura przyznawania Certyfikatów to jakiś rzetelny proces, podlegający analizie, jakiś wizytacjach, rozmowach z naszymi pacjentami, kontaktach z partnerami. Tak ja bym to widział. Nic bardziej mylnego. Według relacji, jaką mi przedstawiono po spotkaniu, na którym decydowano o przyznaniu (lub nie) certyfikatu, przypominało to raczej pospolitą pyskówkę, zdominowaną przez panią Krystynę Wilk, która osobiste powody do niechęci wobec mnie ma rzeczywiście, ale o tym za chwilę, bo powinno to mieć wpływu na rzetelną ocenę. Oficjalnie uznano, że firma prowadzi działalność komercyjną, więc certyfikat się nie należy, bo mógłby służyć jej promocji. To wcale nie żart. Pytanie: jaką działalność ma prowadzić przedsiębiorstwo? Mamy też Fundację ( a dokładnie ja ją założyłem) i ona zajmuje się dobroczynnością, w dodatku nie korzystając z żadnych publicznych pieniędzy. Żeby było jeszcze zabawniej w tym samym dniu przyznano tytuł firmie Deko Smaku, a więc też komercyjnemu podmiotowi.
Okazało się, że obiektywne kryteria nie mają tu nic do rzeczy, ważne jest kogo lubi nie lubi pani Krystyna Wilk. Ciekawe że szefowa Rady Seniorów w naszej firmie nigdy nie była i nie zadała sobie minimum trudu, by zweryfikować racjonalnie wniosek? Zna za to doskonale właścicieli firmy prowadzącej konkurencyjną działalność. Przyznam, że mnie szefowa TUTW i RS nie lubi z cała pewnością i nie jest bynajmniej przypadek.
Człowiek człowiekowi Wilkiem
No tak i ja też nim bywam. Kilka lat temu pani Krystyna Wilk została radną Rady Miejskiej z ramienia Platformy Obywatelskiej. Była równocześnie Prezesem TUTW, który miał siedzibę na miejskim majątku i korzystał jak dobrze pamiętam z dotacji miejskich (ale tego nie jestem na 100 procent dziś pewien). Łączenie tych funkcji było w mojej ocenie niezgodne z zapisami antykorupcyjnymi ustawy samorządowej. Wystąpiłem więc o weryfikację tego stanu do ówczesnej wojewody łódzkiej Jolanty Chełmińskiej, która uznała, że do złamania przepisów ustawy nie doszło.
Obie panie z Platformy Obywatelskiej więc trudno się dziwić. Ja nadal uważam, że racja leżała po mojej stronie. Zresztą podobnie jak ówczesny lider PO z Tomaszowa, który prosił mnie o skierowanie takiego wniosku do urzędu wojewódzkiego, jako organu nadzoru. Kiedy przyjrzymy się podobnym sprawom w całej Polsce orzeczenia wojewodów i Sądów są jednoznaczne. Zresztą zanim wystąpiłem do wojewody przejrzałem dokładnie orzecznictwo w tym zakresie.
Na naszym tomaszowskim podwórku mieliśmy podobny przypadek radnego Wiesława Pawłowskiego, który w trakcie kadencji objął funkcję Prezesa RKS Lechia. Po artykułach prasowych sam honorowo z mandatu radnego zrezygnował. A na ile znam tego człowieka, a wydaje mi się, że znam, nie zrobił tego bez konsultacji z prawnikami.
Jak widać naraziłem się strasznie a uraza szefowej TUTW utkwiła głęboko na wiele lat. Niestety nałożyły się inne czynniki (ale o nich innym razem, bo wymagają rzetelnego dziennikarskiego sprawdzenia a nie formuły felietonowej)
Ale to nie koniec, ponieważ narażam się nadal. Od kilku miesięcy domagam się racjonalizacji wydatków w tomaszowskich domach pomocy społecznej poprzez połączenie wszystkich trzech placówek w jeden podmiot, likwidacje szeregu dublujących się kosztów, w tym etatów dyrektorskich. Jednym z dyrektorów jest córka pani Krystyny.
Temat zamknięty? Nie do końca
W tym momencie temat był już dla mnie zamknięty a i posiadanie certyfikatu, który przyznawany jest w sposób stosunkowo wybiórczy i oparty osobistych niechęciach, czy wręcz nienawiści straciło jakikolwiek racjonalny sens i dezawuowało samą ideę. Dalej robimy swoje, tylko jeszcze lepiej, sympatyczniej i uprzejmie. I jedyne o co muszę się martwić, to zdrowie dziewczyn, dla których i najważniejsze jest dobre słowo od pacjentów. Klientów wciąż przybywa, mimo że różni źli ludzie próbują nas zwalczać i to powiem wprost, że właśnie za czynienie dobra. Dosyć to niestety kuriozalne.
Tyle, że minął rok i po roku ten sam certyfikat bez najmniejszych oporów Rada Seniorów na czele z panią Wilk przyznała konkurencyjnej firmie. Prezydent Marcin Witko nie starał się zrobić przyjemności, czy prezentu swojemu koledze Mariuszowi Strzępkowi, tylko zwyczajnie się wkurzył na tego rodzaju nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych. Trudno mu się dziwić, bo musiało mu się mocno ciśnienie podnieść, kiedy porównał oba złożone wnioski. W uzasadnieniu napisano, że pani obsługująca w firmie bywa miła. No cóż z kolei Pani Marta, którą wyrzucono tam ordynarnie za drzwi aż poszła na skargę do PCPR byłaby zapewne innego zdania.
Marcin Witko postanowił więc skorzystać z możliwości jaką daje mu własna inicjatywa wnioskowania o certyfikat. O tym, że go otrzymaliśmy dowiedziałem się, kiedy dziewczyny zostały zaproszone na Galę. Możecie obejrzeć fotografie, to baczycie jakie to sympatyczne młode osóbki
Ma więc rację redaktor Kucharczyk, że certyfikaty przyznawane są w sposób "kumoterski" ale tego "kumoterstwa szuka w niewłaściwym miejscu.
A teraz wszyscy trafią za kraty
Dopiero po wręczeniu okazało się, że ktoś popełnił błąd. Wykrył go jak zwykle niezawodny Adrian Witczak. Podobnie jak w przypadku własnych blogerskich wpisów internetowych inspirowany tym razem przez swoją główną promotorkę polityczną, czyli przez panią... Krystynę Wilk. Według tego, co usłyszałem od dyrektor Wandy Rybak, radny wbiegł do jej wydziału krzyczał i wygrażał urzędnikom prokuraturą.
Okazało się, że na wręczonym nam certyfikacie, o który zresztą już nie zabiegaliśmy jest podpis jego mentorki a ponoć nie powinien być. Tyle, że jak tłumaczą urzędnicy tłoczony był on według wcześniej ustalonego wzorca i ktoś zwyczajnie zapomniała wykonawcy zwrócić uwagę, że powinien to zmienić.
Andrzej Kucharczyk od lat będący dziennikarzem, właścicielem i redaktorem naczelnym lokalnej gazety uznał za radnym Witczakiem, że rzeczywiście komuś prokurator się należy. Przywołuje nawet opinie dwóch prawników, które jednak nie są opiniami, a prawnicy nie podają nazwisk. Profesjonalni dziennikarze nigdy tak nie robią, bo pod opiniami powinien być podpisany ktoś, kto jest łatwy do zweryfikowania. Wpisywanie anonimowych opinii rzekomych fachowców jest zwykłą amatorszczyzną.
Świadczy o niej również to, że w artykule wiele razy pojawia się nazwa naszej firmy i nasze nazwisko ale dziennikarz nie zadaje sobie trudu by zapytać o opinię osób w tekście szykanowanych (bo nie da się tego inaczej określić). Dlaczego? Może dlatego, że usunęliśmy z naszych sklepów kilka miesięcy temu gazetę właśnie za brak rzetelności. Trudno to odebrać inaczej niż jako dokonanie osobistej wendetty. Ale to jeszcze nie koniec, bo dalej jest znacznie gorzej
To chyba rzeczywiście jest zastraszanie
Zastraszanie urzędniczki, przez którą powstało zamieszanie i która wprowadziła w błąd Prezydenta Witko. Otóż ta sama osoba skierowała wiele miesięcy temu przeciwko gazecie sprawę do Sądu. A gazeta stara się postępowanie odciągnąć, wnosząc o odroczenie terminów. Żeby było jeszcze ciekawiej głównym (a może jedynym) świadkiem oskarżonych w tej sprawie jest... Adrian Witczak. Mamy więc do czynienia z całkowitym brakiem etyki nie tylko dziennikarskiej ale i zwyczajnie ludzkiej. Gazeta od kilkudziesięciu lat próbuje kreować lokalną rzeczywistość, niszcząc często w mojej ocenie bardzo przyzwoitych ludzi.
Straszono seniorów?
Tak sugeruje redaktor Kucharczyk. Nie dopuszcza do siebie myśli, że może po prostu nie chcieli z nim rozmawiać. Z relacji, jakie ja posiadam wynika co innego, że jedyne osoby, jakich się bali, to napastliwi pracownicy gazety. Może chodziło o lęk przed przekręceniem ich słów? Poznałem natomiast dzisiaj relację z przebiegu spotkania Wandy Rybak z Radą Seniorów, podczas którego wyjaśniała własną pomyłkę.
Członkowie Rady (najwyraźniej poza Krystyną Wilk) uznali, że była niefortunna, i wspólnie postanowili, że sprawy nie będą nigdzie komentować i uważają za załatwioną. I najwyraźniej odmawiając wypowiedzi gazecie tego właśnie się trzymali. Dla redaktora Kucharczyka stanowiło to pretekst to snucia apokaliptycznych wizji morderczego prezydenta i krwiożerczych urzędników.
To naprawdę jest skandaliczna ale i zabawna zarazem rzecz, bo w całej historii tomaszowskiego samorządu nikt nie zrobił tyle co Marcin Witko właśnie dla seniorów. Nikt nie zabrał tylu pochwał i podziękowań. Nie chcę wyliczać zasług, ale można skorzystać z wyszukiwarki na portalu i wszystko będzie jasne. Z kolei Wanda Rybak to osoba wyjątkowo w tym środowisku lubiana i szanowana. Kto więc miał tych ludzi zastraszać? Może ja?
Certyfikat Nieprzyjazny Seniorom
Wszystko na to wskazuje, bo dzięki działaniom pani Krystyny Wilk (szczególnie w poprzednim roku, bo tam szukać należy genezy problemu), radnego Witczaka, czy redaktora Kucharczyka, udało się skutecznie zdeprecjonować skądinąd ciekawą idę, która trafiła niestety w ręce ludzi nieodpowiedzialnych. Mamy do czynienia z wyjątkową nikczemnością, w którą z premedytacją wmieszano naszą firmę i osoby, które na obrzucanie błotem wcale nie zasługują.
W tym miesiącu odbędzie się kolejne spotkanie Rady Seniorów, na którym nasze dziewczyny certyfikat zwrócą i... dalej będą robić swoje i dalej będziemy... miejscem przyjaznym seniorom, gdzie można przyjść, posiedzieć, wyżalić się i uzyskać pomoc. A jak będzie trzeba, to Mariusz znów pójdzie wykłócać się z bezdusznym lekarzem czy pielęgniarką
Napisz komentarz
Komentarze