W sierpniu ubiegłego roku, dziennikarka naszego portalu omawiała wyniki finansowe szpitala w Tomaszowie za pierwsze półrocze 2022. Wskazywała, że sześć miesięcy pracy oddziału ginekologiczno - położniczego przyniosło dla spółki 1,5 miliona złotych straty. Tragiczna sytuacja wiązała się z małą liczbą porodów i w drugim półroczu nie przyniosła ona zasadniczej zmiany, więc łatwo się domyśleć, że zapaść finansowa się pogłębiła. Trudno się więc dziwić, że Zarząd spółki w odpowiedzi na żądania płacowe pokazuje wyniki finansowe, twierdząc, że na wyższe stawki szpitala zwyczajnie nie stać.
Przecież większość kosztów, to koszty pracownicze, a problem pogłębiły jeszcze niezbyt mądre decyzje Rządu o płacy minimalnej dla pielęgniarek, uzależnionej od posiadanego dyplomu a nie stażu pracy, doświadczenia i faktycznych umiejętności. Za głupotę ponoć trzeba płacić, ale rzecz w tym, że za głupotę rządzących płacimy wszyscy.
W tym przypadku płacimy własnym zdrowiem i pieniędzmi, które zmuszeni jesteśmy zostawiać w prywatnych gabinetach lekarskich. To, że system jest chory wiadomo nie od dzisiaj, ale jego leczenie przypomina szamańskie leczenie dymem, a nie nowoczesną terapię, opartą na naukowej wiedzy. Nie uratowały sytuacji wprowadzone w ubiegłym roku gigantyczne obciążenia wynagrodzeń i dochodów składkami zdrowotnymi. I nie uratują w przyszłości. Wspomniany wyżej artykuł macie pod tym akapitem - zachęcam do przeczytania.
W październiku, a więc blisko pół roku temu napisałem felieton, w którym ostrzegałem, że może u nas dojść do redukcji liczby łóżek na oddziale. Wszystko w celu zmniejszenia kosztów poprzez likwidację pielęgniarskich etatów zatrudnienia. Teraz okazuje się, że się dzieje, co się miało dziać. Szukane są oszczędności, których znalezienie graniczy z cudem. Zwolnienie dwóch salowych, zatrudnionych na najniższych uposażeniach problemu przecież nie rozwiązuje.
Teraz szpital organizował będzie konkurs na zatrudnienie ginekologów i stawki zapewne będą bardziej "rynkowe", a więc na poziomie co najmniej 150 zł za godzinę. I nikt już nie będzie mógł sugerować, że przecież doktor w prywatnym gabinecie jednak sobie dorobi.
Za styczeń bieżacego roku roku strata oddziału to ok 300 tysięcy złotych. Jeśli trend się utrzyma, koniec roku zamknięty zostanie ujemnym wynikiem na poziomie ok. 5 milionów. Skąd taka kwota? Z prognoz finansowych. Mniejsza liczba porodów, rosnące koszty obsługi i funkcjonowania. Czy NFZ zwiększy wycenę świadczeń? Tego oczywiście nikt nie wie. Program KOC, czyli koordynowanej opieki nad kobietą w ciąży, podczas porodu i w połogu jest nieźle płatny, ale za wykonaną usługę. Za oczekiwanie oddziału na ciężarne kobiety nikt nie zapłaci ani złotówki. W tym temacie polecam artykuł poniżej (kliknij w boks)
Wrócę jeszcze do innego artykułu naszej dziennikarki ale tym razem z maja ub. roku. Poruszaliśmy w nim temat wyboru placówek położniczych przez kobiety z Tomaszowa Mazowieckiego. Poprosiliśmy między innymi Narodowy Fundusz Zdrowia o przygotowanie zestawienia zawierającego liczbę porodów od 2017 do 2021 roku w Tomaszowskim Centrum Zdrowia, a także w szpitalach w Piotrkowie, Radomsku, Bełchatowie i Opocznie. Okazało się, że jedynie Radomsko trzyma w miarę stałą liczbę odbieranych porodów, a nawet ją zwiększa. Pozostałe placówki z roku na rok tracą. Szczegółowe dane i komentarze znajdziecie w artykule poniżej (wystarczy kliknąć w boks)
Kobiety wybierają po prostu miejsca dla nich przyjazne, cieszące się dobrą opinią. Śledzą wpisy w Internecie, zapisują do grup tematycznych na portalach społecznościowych. Nie zawsze opinie są miarodajne, a niektóre szpitale bywają przereklamowane, w czym udział mają lekarze prowadzący, najczęściej nie zatrudnieni w tomaszowskim szpitalu. I to chyba oni robią najgorsza "robotę" dla TCZ.
Dlatego szpital i oddział musi bronić się sam, tworząc właściwe warunki dla kobiet, dzieci i ch rodzin. Jest to coś o co próbuję walczyć od kilku lat, zderzając się z murem najzwyczajniejszej w świecie głupoty. Poniżej artykuł w którym omawiamy internetowe opinie na tmat oddziału położniczego
Temat nie jest więc nowy. Pojawia się z dużą regularnością. Niemalże co roku powtarzamy te same argumenty i wciąż bijemy na alarm. Czy jest lepiej? Coś zaczęto w ostatnim czasie zmieniać. Wciąż jednak jest to zbyt mało. Nadal położnictwo jest jakimś wstydliwym tematem. Nie ma lokalnych feministek ochoczo manifestujących swoją aprobatę dla prawa do aborcji. A gdzie można więcej zrobić dla praw kobiet niż w takim miejscu jak oddział położniczo ginekologiczny. Szczerze powiem, że już samo milczenie w tej sprawie środowiska te mocno dyskwalifikuje.
Poprawa warunków to oczywiście nie tylko polepszenie standardów pobytu dla matek z dziećmi ale też warunków pracy dla lekarzy i pielęgniarek. Inaczej nikt nie przyjdzie do nas do pracy i pozostaną nam tylko porody pochodzące z niepokalanego poczęcia i nie chodzi mi tu bynajmniej o to, że moglibyśmy wdrażać procedury związane z in vitro. Na ten temat także przeczytacie poniżej.
Napisz komentarz
Komentarze