To o czym piszę, możemy obecnie obserwować za naszą wschodnią granicą. Ruski Mir niesiony na czołgach i za pomocą rakiet, ma swoje źródło właśnie w tego rodzaju mentalności. Podążające za jednostkami wojskowymi krematoria na kołach, gdzie pali się zwłoki nie tylko niewinnych ofiar ale i własnych żołnierzy, których matki w nagrodę dostają futra lub kożuchy ale nie mają możliwości pożegnać własnych synów.
Czy to coś w tej sferze „antykultury” europejskiej nowego? Otóż nie. Miliony ofiar w czasach budowy proletariackiego ładu przez Józefa Wisarionowicza Stalina,. Głód prowadzący do kanibalizmu, kiedy miliony ton zboża eksportowano za granicę. I pochód Armii Czerwonej na zachód. Niepowstrzymany nie tylko ze względu na słabość Niemców ale i przez taktykę nie liczącą się z ludzkim życiem oraz oddziały zaporowe NKWD, które strzelały w plecy własnych żołnierzy.
Dlaczego o tym piszę? By zwrócić uwagę na poziom rozwoju cywilizacyjnego, o którym wiele mówią nam nie zdobycze techniki ale przede wszystkim stosunek do ludzi… Zarówno tych żywych, jak i tych zmarłych. Jak napisał kilka dni temu do mnie mój serdeczny znajomy, człowiekiem nie przestaje się być, kiedy nie można już pracować. Może nie dokładnie tymi słowami ale sens był dokładnie taki.
Nie mogę uwierzyć, kiedy czytam, że budowa Domu Pożegnań (celowo będę używał tego określenia, bo słowo „kaplica” u wielu osób albo całkowicie wyłącza myślenie, albo przełącza je w tryb homo sovieticusa) to zbędny wydatek, że komuś z tego powodu wstyd, albo że są inne ważniejsze rzeczy do zrobienia. No i oczywiście argument, że za drogo albo, że ktoś kradnie lub będzie z kimś się „działkował” (do tego zaraz wrócę, bo pisanie takich rzeczy świadczy o kompletnym braku wiedzy u piszącego). Doprawdy? Można powiedzieć, że jeśli macie informacje o popełnionym przestępstwie, to należy je zgłaszać właściwym organom. Nawet jeśli pojawiają się podejrzenia. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa nie jest donosicielstwem ale obywatelskim prawem. I pytanie jakie się nasuwa, to czy nie wstyd jest żegnać bliskich w cuchnącej stęchlizną „kaplicy” lub koszmarnym pokoiku w zakładzie pogrzebowym.
Ciekawe jest, że kiedy zapytać: to właściwie co zamiast Domu Pożegnań powinno być zrobione, to czytamy (lub słyszymy), że albo coś, czym zajmować się powinni przedsiębiorcy (np. budowa marketu w jakimś miejscu) albo coś, co już jest robione (np. budowa dróg), albo też coś czego miasto nie może robić (np. inwestycje w szpital). No i oczywiście schronisko dla zwierząt. Tutaj trudno nie przyznać, że i nasz stosunek do zwierząt, w tym bezdomnych, nas definiuje i sytuuje na określonym szczeblu na ewolucyjnej drabinie. Ale kiedy zaczniemy mówić (być może już wkrótce) o budowie lub przebudowie tego miejsca odezwą się kolejne ofiary 200 letniej rusyfikacji, twierdząc, że zwierzęta bezdomne należy utylizować.
Tomaszów ma od lat problemy z patriotyzmem lokalnym i tożsamością jego mieszkańców. Złożyło się na to wiele czynników. Moim zdaniem także wielokulturowość, którą mamy w zwyczaju hołubić, zapominając o tym, że była ona zarzewiem licznych konfliktów. Bo często okazuje się ona sympatycznym zjawiskiem na festiwalach i często podbarwionych opowieściach. Dużo jednak ważniejsze jest to, że mamy do czynienia z ludnością napływową. Często osiedloną tutaj dopiero po II Wojnie Światowej. Trudno od niej wymagać, by czuła się jakoś silnie i emocjonalnie związana z miastem, w którym mieszka dopiero w 2-3 pokoleniu.
Zapominamy, że elementem lokalnej tożsamości są także cmentarze. Trzeba się cieszyć, że ten fakt często podkreśla Towarzystwo Przyjaciół Tomaszowa Mazowieckiego, organizując coroczne zbiórki na rewitalizację nagrobków w naszych nekropoliach.
Skupiłem się na Cmentarzu, ale dokładnie to samo można powiedzieć o idei budowy hospicjum. Nie tylko opieka nad dziećmi jest obowiązkiem rodziców ale także opieka nad osobami starszymi i takimi, które wymagają pomocy, a często nie ma jej kto zapewnić. Jest to zadanie i wyzwanie społeczne. Jeśli ktoś tego nie rozumie, to znaczy, że nie można mu odmówić „homo” ale można mieć wątpliwości co do „sapiens”. W Niemczech w latach 30-40 ubiegłego wieku niedołężnych i niepełnosprawnych zabijano. Dzisiaj coraz częściej i u nas mówi się o eutanazji, jako akcie miłosierdzia.
Rzeczywiście wielu osobom kwota 7 milionów złotych wydaje się być ogromna. Większość nie jest sobie wyobrazić faktu posiadania takiej ilości pieniędzy. Wszystko jednak zależy od perspektywy. Bo gdy spojrzymy z balkonu niedużego mieszkania w Warszawie za które zapłaciliśmy milion złotych.
Mamy też do czynienia z inwestycją o charakterze publicznym. To nie to samo co budowa domu bez pozwolenia. Tu spełnić trzeba szereg wymogów. Wykonawca w kalkulacji uwzględnić musi okres gwarancyjny, a specyfika miejsc narzuca kolejne ograniczenia formalne i wymogi, które siłą rzeczy stają się kosztowne.
Z czym wobec tego mamy do czynienia w przypadku tych dwóch miejskich inwestycji? Ze zmianą o charakterze kulturowym i cywilizacyjnym. Niezależnie od tego, czy się lubi Marcina Witko, czy się za nim nie przepada, wprowadza tomaszowian do innego kręgu kulturowego, który daleki jest od „ruskiego miru”.
Napisz komentarz
Komentarze