Składowisko odpadów poprodukcyjnych po Zakładach Włókien Chemicznych „Wistom” w Tomaszowie Mazowieckim przy ul. Piaskowej 157 powstało około 1950 r. Pierwotnie odpady składowane były na niezabezpieczonym gruncie, o niekorzystnych warunkach hydrogeologicznych, z płytko występującymi wodami gruntowymi. W złożu odpadów powstały zapadliska. W wyniku takiej eksploatacji teren został silnie zdewastowany.
W latach 1991–1996 składowisko zostało zmodernizowane, uszczelnione i ogrodzone. Modernizacja polegała na odizolowaniu odpadów poprzez pokrycie ich warstwą silikatyzowanych popiołów, w celu rozpoczęcia deponowania kolejnych odpadów w izolacji od środowiska. Na dnie ułożono drenaż wprowadzony do zbiornika bezodpływowego. Odciek ze zbiornika wywożony był do oczyszczalni zakładowej. Dla tak zmodernizowanego składowiska przewidywano okres eksploatacji na 10 lat.
- czytamy w raporcie NIK sprzed blisko 3 lat. Na ten sam dokument powołuje się posłanka Anita Sowińska z Nowej Lewicy, twierdząc, że ostatnie wyniki badań stanu wód podziemnych pochodzą z 1995 r. Wówczas stwierdzono plamy zanieczyszczeń w wodach w podziemnych I-go poziomu pod składowiskiem, natomiast wody głębinowe (poziomu jurajskiego) wtedy na szczęście nie były zanieczyszczone.
Niestety od tego czasu, czyli przez 18 lat, nasza wiedza na temat zagrożeń się nie zmieniła. W pobliżu (zaledwie 150 m dalej) płynie rzeczka Lubochenka, która następnie wpływa do rzeki Czarnej, a ta do Pilicy. Tak naprawdę, to nie wiemy, czy woda nie jest skażona toksycznymi substancjami. Ludzie korzystają z tej wody – kąpią się, łowią ryby i obowiązkiem samorządu jest zbadanie, czy jest to bezpieczne. Być może tak, ale tego tak naprawdę nie wiemy, ponieważ samorząd do tej pory nie przygotował oceny oddziaływania na środowisko (a przynajmniej nic o nim nie wiemy).
- twierdzi posłanka i delikatnie to ujmując rozmija się z prawdą. Doprawdy jest tak, że nic na ten temat nie wiemy? Już po publikacji raportu Izby, Magistrat poinformował:
Składowiska tego typu (niebezpieczne) znajdują się pod nadzorem Urzędu Marszałkowskiego oraz Wojewódzkich Inspektoratów Ochrony Środowiska oraz starostów. Działka należała do prywatnego inwestora i miasto do momentu przejęcia terenu nie mogło realizować żadnych działań. Dlatego urząd podjął starania w zakresie przejęcia i udało się to uczynić, za długi, w grudniu 2017 roku. Wtedy też (początek 2018) poszły pierwsze wnioski o umieszczenie wpisu przedmiotowej nieruchomości do Wojewódzkiego Planu Gospodarki Odpadami – który jest niezbędny do tego by pozyskać dofinansowania na rekultywacje tego miejsca. Bez wsparcia zewnętrznego, samorząd sam nie udźwignie ciężaru przedsięwzięcia. Nadal czekamy na wpis. Obecnie też w opracowaniu jest ekspertyza, na którą miasto wyda łącznie około 160 tys. zł. Jesteśmy już po odwiertach i pobraniu próbek. Dokument powinien być gotowy w I kwartale przyszłego roku – wtedy też będzie można podjąć decyzję o kierunku rekultywacji i sposobie zagospodarowania pozostałego terenu.
Dokładnie tak się stało. W grudniu 2020 roku została przygotowana nowa ekspertyza dla tego terenu. Można ją znaleźć bez problemu w Biuletynie Informacji Publicznej (data publikacji: kwiecień 2021) tomaszowskiego Urzędu Miasta. (kliknij: Ekspertyza). Wystarczy wpisać odpowiednie hasło do wyszukiwarki. Czy więc rzeczywiście jest tak twierdzi Anita Sowińska, że "samorządowcy zwyczajnie udawali, że nie ma problemu". Okazuje się, że nie tylko niczego ni udawali a wręcz intensywnie działali w tej sprawie.
Polityczka Nowej Lewicy powiedziała w czasie konferencji prasowej: „To unikanie odpowiedzialności samorządu niedługo się skończy. W minionym tygodniu Sejm przegłosował ustawę o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych, która obejmuje pięć największych składowisk w Polsce. Ustawa nakłada obowiązki na wójtów, burmistrzów, lub prezydentów miast, którzy będą musieli przygotować kompleksową ocenę stanu środowiska na obszarze zdegradowanym, a następnie projekt planu poprawy stanu środowiska”. Zapominając dodać, że to właśnie samorządowcy o ustawę zabiegali, bo nakłada ona na nich nie tylko obowiązki ale zapewni też finansowanie.
- Jeśli samorządy nie otrzymają pieniędzy na realizację celów specustawy, nie będą miały obowiązku wykonywania tych zadań - zapewnia Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska. Poza tym, jak nam się wydaje prace sejmowe nad ustawą się jeszcze nie zakończyły. Według metryczki zawartej na stronie internatowej sejmu, projekt przeszedł dopiero tzw. drugie czytanie. By mógł się nim zająć Senat, a następnie podpisać Prezydent, musi nastąpić jeszcze czytanie trzecie, po którym nastąpić ma ostateczne głosowanie.
Na czwartkowym (15 czerwca) posiedzeniu plenarnym Sejmu odbyło się drugie czytanie rządowego projektu specustawy o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych. Do projektu posłowie Prawa i Sprawiedliwości zgłosili 8 poprawek, mających m.in. redakcyjny i porządkujący charakter. Natomiast dwie poprawki Koalicji Obywatelskiej dotyczyły zwiększenia finansowej odpowiedzialności państwa za usuwanie odpadów poprzemysłowych z czasów PRL i rekultywację skażonych terenów. Także 15 czerwca na wspólnym posiedzeniu sejmowej Komisji Ochrony Środowiska oraz Komisji Samorządu Terytorialnego posłowie przyjęli 8 poprawek PiS i odrzucili obie poprawki KO.
- informuje portal samorządowy
Napisz komentarz
Komentarze