Badając sprawę p. Joanny z Krakowa rzecznik praw pacjenta Bartłomiej Chmielowiec analizował proces udzielenia świadczeń zdrowotnych na każdym etapie – od wykonanego przez pacjentkę telefonu do lekarza psychiatry, aż do wypisu ze szpitala.
W przesłanym PAP w piątek komunikacie Rzecznika Praw Pacjenta poinformowano, że stwierdzono naruszenie praw pacjentki do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością przez Krakowskie Pogotowie Ratunkowe oraz tajemnicy informacji przez lekarza psychiatrę, prowadzącego indywidualną praktykę lekarską.
W opinii rzecznika lekarz psychiatra prawidłowo przekazał informację o miejscu zamieszkania oraz problemach ze zdrowiem psychicznym, w tym o wyrażaniu przez pacjentkę myśli samobójczych. Jednak - jak zauważył Rzecznik Praw Pacjenta - przekazanie policji pozostałych informacji na temat zdrowia pacjentki nie było niezbędne, co jednoznacznie naruszało prawo pacjenta do tajemnicy informacji z nim związanych. Poinformowano jednocześnie, że przedstawione przez rzecznika stanowisko zostało poparte opinią konsultanta krajowego w dziedzinie psychiatrii prof. dr. hab. n. med. Piotra Gałeckiego.
Chmielowiec ocenił, że członkowie Zespołu Ratownictwa Medycznego Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, niezwłocznie po dotarciu na miejsce, dokonali oceny stanu zdrowia pani Joanny i zadbali o komfort psychiczny pacjentki oraz poszanowanie jej intymności i godności, zwracając się do funkcjonariuszy policji z prośbą o wyłączenie kamer nasobnych, noszonych w czasie udzielania czynności ratunkowych.
"Nieprawidłowości dotyczyły natomiast decyzji o przetransportowaniu Pacjentki przez Zespół Ratownictwa Medycznego do szpitala, który nie posiadał oddziału ginekologiczno-położniczego. Decyzja o przetransportowaniu pacjentki do danego szpitala, powinna być oparta o rzetelnie przeprowadzony wywiad medyczny oraz badanie fizykalne" - napisano.
W opinii rzecznika "postępowanie podmiotu leczniczego w zakresie oceny stanu zdrowia pacjentki oraz wdrożonych procedur w ramach Szpitalnego Oddziału Ratunkowego 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką było prawidłowe". Podobnie, udzielenie świadczeń zdrowotnych przez Miejski Szpital Specjalistyczny im. Gabriela Narutowicza w Krakowie, który niezwłocznie przyjął panią Joannę na odpowiedni oddział.
Zdaniem Chmielowca, mając na uwadze myśli samobójcze, o których informowała pacjentka, nie budzi wątpliwości zasadność podjęcia działań w tej sprawie przez policję, jako organ dbający przede wszystkim o bezpieczeństwo obywateli. "Współpraca policji ze służbami ratunkowymi powinna być jednak ukierunkowana na pomoc pacjentowi w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego oraz zabezpieczenie pracy personelu medycznego i innych osób" - podkreślił.
Rzecznik Praw Pacjenta zwrócił uwagę, że - w związku z czynnościami realizowanymi przez funkcjonariuszy policji - prawo do prywatności oraz poszanowania intymności i godności pani Joanny nie zostało uszanowane i właściwie zrealizowane. "Funkcjonariusze policji w trakcie hospitalizacji pacjentki podjęli działania interwencyjne, mimo że ich obecność nie była niezbędna dla udzielenia pacjentce świadczeń zdrowotnych. Ustalono, że takiej potrzeby nie zgłaszał nikt z personelu medycznego udzielającego świadczeń zdrowotnych pacjentce (tj. Krakowski Zespół Ratownictwa Medycznego, 5 Wojskowy Szpital Kliniczny z Polikliniką SPZOZ w Krakowie oraz Szpital Miejski Specjalistyczny im. Gabriela Narutowicza w Krakowie)" - wskazał.
Bartłomiej Chmielowiec wystąpił do Komendanta Głównego Policji, a w piśmie do niego przedstawił ocenę działań funkcjonariuszy policji i zadeklarował gotowość pomocy w wypracowaniu dobrych praktyk w trakcie udzielenia świadczeń zdrowotnych osobom, które znajdują się szczególnej sytuacji.
Pod koniec lipca ub. r. "Fakty" TVN opublikowały materiał o działaniach policjantów w jednym z krakowskich szpitali wobec kobiety, która trafiła na tamtejszy SOR po zażyciu tabletki poronnej; jak zapewniała - kupiła ją sama w internecie. Z materiału wynikało, że w szpitalu policjanci p. Joannę otoczyli kordonem, a policjantki weszły z nią do gabinetu ginekologicznego.
Komenda Główna Policji przekazała, że "interwencja policji nastąpiła po zawiadomieniu służb przez lekarza psychiatrę o możliwej próbie samobójczej jego pacjentki i przyjęciu przez nią substancji niewiadomego pochodzenia". Według policji, w sprawie istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła.
Następnie ówczesny komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk wyraził ubolewanie wobec trudnej sytuacji życiowej, w jakiej znalazła się pani Joanna, ale zaznaczył, że ta sytuacja nie była winą policji. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze