W marcu br. codzienne zakupy zdrożały o lekko ponad 2% w relacji rocznej. Tak wynika z cyklicznie realizowanego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Uniwersytetów WSB Merito. Tym razem analizą objęto blisko 75 tys. cen detalicznych z prawie 35 tys. sklepów należących do 55 sieci handlowych. Raport też pokazuje, że dynamika wzrostu cen nieprzerwanie hamuje, a jednocyfrowy wzrost stabilnie się utrzymuje.
– W ostatnich miesiącach obserwujemy skutki wygasania efektów szoku wywołanego rosyjską agresją na Ukrainę. Globalne indeksy cen żywności obniżają się i to w znacznej mierze spowalnia dynamikę podwyżek w sklepach. Ten fakt jest kreatywnie wykorzystany przez sieci handlowe, które rozpętały tzw. wojnę cenową – komentuje Marcin Luziński, ekonomista z Santander Bank Polska.
Z kolei dr Maria Andrzej Faliński, były wieloletni dyrektor generalny POHiD-u, zaznacza, że nadal mamy do czynienia z drożyzną, choć ceny są dość stabilne. To w istocie efekt bazy. – Rok temu było drogo i na szczęście procentowo nie ma dużego przyspieszenia. Poza tym koszty i popyt nie rosną już tak dynamicznie, co stabilizuje rynek. Najważniejszym czynnikiem jest wojna cenowa w dominującym segmencie dyskontów. Tego typu sklepy po prostu stać na niższe ceny, ze względu na szybką rotację i marki własne, stanowiące ponad połowę oferty – dodaje dr Faliński.
Jak informuje dr Piotr Arak, główny ekonomista VeloBanku, ceny producenckie spadają w tempie ok. 10% rdr. Przekłada się to w największym stopniu na deflację i spadki cen produktów spożywczych. I właśnie dzięki temu możliwa jest wojna cenowa między sieciami handlowymi. Sklepy mają zapasy marży, z której mogą schodzić ze względu na niższe koszty zakupu półproduktów. Do tego autorzy raportu dodają, że sytuacja może się odwrócić, bo dyskonty będą musiały trochę sobie odpuścić. Na dłuższą metę nie da się tak funkcjonować. Dużymi krokami zbliża się czas na rewizję działań i ceny w niektórych przypadkach będą musiały wrócić do poprzednich wartości. Szczególnie dotknie to tych towarów, na które na początku kwietnia został odmrożony VAT.
– Hamowanie dynamiki wzrostu cen jest widoczne niemal w całej Unii Europejskiej. Jednak w Polsce można spodziewać się odwrócenia tego trendu, m.in. ze względu na wygaśnięcie zerowego VAT-u na żywność. Kolejnym czynnikiem proinflacyjnym będzie zapowiadane odmrożenie cen energii w drugiej połowie roku – komentuje dr Agnieszka Gawlik z Uniwersytetu WSB Merito.
Zdaniem Marcina Luzińskiego, marzec wyznaczył dolny punkt dynamiki cenowej w sklepach. Normalizacja VAT na żywność spowoduje jej ponowny wzrost. – Wprawdzie niektóre sieci handlowe zapowiedziały, że w kwietniu nie zmienią cen, mimo wzrostu podatku. Jednak w wielu takich placówkach już nastąpiły podwyżki. Marże w handlu detalicznym są dość niskie, zatem sektor nie zdecyduje się na długotrwałe utrzymywanie obniżonych cenników. W dalszej perspektywie wzrost cen w sklepach będzie wspierany mocniejszym popytem konsumpcyjnym – przewiduje ekonomista.
Według najnowszej analizy, w marcu na siedemnaście obserwowanych kategorii tylko jedna zaliczyła dwucyfrową podwyżkę, tj. dodatki spożywcze – o ponad 15% rdr. Miesiąc wcześniej dotyczyło to dwóch segmentów. – Spadek liczby kategorii drożejących dwucyfrowo sugeruje ogólną tendencję do zmniejszenia tempa podwyżek cen. Może to wynikać z takich czynników, jak konkurencja między sprzedawcami, zmiany preferencji konsumentów czy też sezonowe promocje. Uważam jednak, że ceny w sklepach w I półroczu tego roku nadal będą rosły, ale prawdopodobnie wolniej niż w poprzednim. I głównie będą to jednocyfrowe wzrosty – przewiduje dr Joanna Wieprow z Uniwersytetu WSB Merito.
Ostatnio siedem grup towarów wykazało rdr. jednocyfrowy wzrost. Wśród nich widać było chemię gospodarczą – wzrost rdr. na poziomie prawie 10%, słodycze i desery – blisko 10%, napoje bezalkoholowe – ponad 9%, a także środki higieny osobistej – niecałe 5% rdr. Dalej w rankingu mamy art. dla dzieci z podwyżką rdr. w wysokości ponad 4%, pieczywo – niecałe 4%, a także używki (herbata, kawa, piwo, wódka) – przeszło 3%. Dla porównania, w lutym aż dziesięć kategorii odnotowało jednocyfrowe wzrosty.
– To kwestia kosztów i polityki obniżania ceny – głównie promocji i wyciskania kosztowego dostawców. Są to efekty wojny cenowej. Powstaje zatem pytanie, na ile produkty utrzymują recepturę, czyli mówiąc wprost – jakość. Pamiętajmy też, że wzmocnił się złoty i potaniały produkty importowane i to w sytuacji, gdy ceny żywności na rynkach zewnętrznych spadły – wyjaśnia dr Faliński.
W zeszłym miesiącu aż dziewięć grup towarów było na minusie. Z kolei największy spadek zaliczyły tłuszcze – o ponad 22% rdr. Pozostałe ujemne wyniki wynoszą od 0,2% do blisko 7% rdr. W lutym pięć kategorii miało ujemne wyniki. Jak podkreśla dr Piotr Arak, jesteśmy w statystycznym dołku inflacji i ceny wszystkich kategorii są na znacznie niższym poziomie niż w rekordowym lutym i marcu zeszłego roku.
– Wyniki mają bezpośredni związek ze spadkowym trendem inflacji i stabilizacją czynników, które wcześniej powodowały duże podwyżki. Oczywiście niektóre grupy towarów nadal będą drożały, ale ostrożnie można założyć, że czas dwucyfrowych podwyżek w większości kategorii jest już za nami – podsumowuje dr Agnieszka Gawlik.
Napisz komentarz
Komentarze