Widzew Łódź - Lech Poznań 1:1 (1:1).
Bramka: 0:1 Kristoffer Velde (21-głową), 1:1 Imad Rondic (43-karny).
Żółta kartka - Widzew Łódź: Andrejs Ciganiks, Imad Rondic, Mato Milos. Lech Poznań: Kristoffer Velde, Bartosz Mrozek, Nika Kwekweskiri, Filip Szymczak.
Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom). Widzów: 17 879.
Widzew Łódź: Rafał Gikiewicz - Mato Milos, Mateusz Żyro, Juan Ibiza, Andrejs Ciganiks - Fabio Nunes (70. Antoni Klimek), Marek Hanousek, Fran Alvarez, Noah Diliberto (82. Jordi Sanchez), Kamil Cybulski (93. Dawid Tkacz) - Imad Rondic.
Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Joel Pereira, Bartosz Salamon, Miha Blazic, Elias Andersson - Filip Szymczak, Radosław Murawski (77. Alan Czerwiński), Jesper Karlstroem, Filip Marchwiński (64. Nika Kwekweskiri), Kristoffer Velde - Mikael Ishak.
W przedostatniej kolejce spotkały się zespoły będące w kryzysie. Widzew przegrał trzy ostatnie ligowe mecze i na koniec sezonu mógł liczyć jedynie na miejsce w środku tabeli. Za to Lech, po dwóch ostatnich przegranych, aby wciąż liczyć się w grze o europejskie puchary potrzebował w Łodzi zwycięstwa.
Goście od razu ruszyli do ataku, ale poza dość łatwym dla Rafała Gikiewicza strzałem Filipa Szymczaka nie zagrozili bramce Widzewa. Później częściej przy piłce byli łodzianie, którzy kilka razy przedostali się w pole karne Lecha, w którym jednak dobrze interweniowali obrońcy zespołu z Poznania.
Bardziej konkretni okazali się piłkarze trenera Mariusza Rumaka. W 21. minucie składną akcję Lecha i dobrą centrę Szymczaka wykończył strzałem głową Kristoffer Velde, który zdobył swojego 10. gola w tym sezonie ekstraklasy. Norweg chwilę później mógł poprawić swój dorobek i podwyższyć prowadzenie swojej drużyny, lecz jego strzał zza pola karnego trafił w poprzeczkę.
Od tej pory Lech oddał inicjatywę Widzewowi. Mimo to, wydawało się, że poznaniacy mają mecz pod kontrolą, bo akcjom gospodarzy nadal brakowało wykończenia. W 40. minucie po kolejnym dośrodkowaniu Bartosz Mrozek przy próbie piąstkowania trafił jednak w Kamila Cybulskiego, a sędzia po wideoweryfikacji podyktował rzut karny. Wykorzystał go Bośniak Imad Rondic i do przerwy był remis 1:1.
Druga połowa była dużo ciekawsza. Bliżej zdobycia gola był w niej Widzew, ale na drodze do objęcia przez nich prowadzenia kilka razy stanął Mrozek. Bramkarz Lecha świetnie interweniował m.in. w 49. minucie, kiedy najpierw obronił uderzenie głową Hiszpana Juana Ibizy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a następnie dobitkę z bliskiej odległości Mateusza Żyro. Następnie, zatrzymując Łotysza Andrejsa Ciganiksa nie pozwolił drużynie trenera Daniela Myśliwca wykończyć kontrataku po stracie piłki przez Bartosza Salamona. Mrozek kolejny raz uratował Lecha w 60. minucie, kiedy wybił piłkę po dobrym uderzeniu z dalszej odległości Kamila Cybulskiego.
Widzew przeważał, ale kolejna próba z dystansu Ciganiksa była niecelna, a w 84. minucie po akcji Rondica piłkę sprzed linii bramkowej wybił Salamon.
Od tej pory oba zespoły postawiły wszystko na jedną kartę i nie brakowało sytuacji pod jedną i drugą bramką. Dla Lecha bardzo dobrej okazji po centrze Portugalczyka Joela Pereiry nie wykorzystał Mikael Ishak. Szwed skiksował też w doliczonym czasie gry, podobnie jak Velde. Z kolei po stronie gospodarzy kilka szans na przechylenie szali zwycięstwa miał Jordi Sanchez. Hiszpana w sytuacji sam na sam dwukrotnie zatrzymał jednak Mrozek, a w kolejnej akcji piłka po jego strzale głową trafiła w poprzeczkę.
Mariusz Rumak (trener Lecha): "Oba zespoły do końca walczyły o zwycięstwo. Chciałbym jednak skupić się na swojej drużynie i podziękować piłkarzom, bo do samego końca walczyli o to, by odmienić losy spotkania. Otwieraliśmy się bardzo, co stwarzało Widzewowi możliwość kontrataków, a w momencie, kiedy przeszedł na grę dwójką napastników, było bardzo trudno. Moi piłkarze pokazali charakter, bo wielu z nich zgłaszało, że mogą tego meczu nie wytrzymać. Cały czas borykamy się z mniejszymi i większymi dolegliwościami. Filip Marchwiński i Radek Murawski nie byli w stanie kontynuować gry, dlatego musieli zejść. Po pierwsze więc dzisiaj słowa uznania za walkę do końca, w doliczonym czasie gry tworzyliśmy sytuacje, które mogliśmy zamienić na gola i wyjechać zwycięsko z tego trudnego terenu. Chcę też podziękować sztabowi za to, że nie odpuszcza i cały czas jest dobrze przygotowany".
Daniel Myśliwiec (trener Widzewa): "Powiem bardziej o swoich odczuciach, a nie o ocenie tego spotkania. A uczucia nie są takie, jak powinny być. Są jednak zgoła odmienne od tych, które pojawiały się po poprzednich meczach. Nie jesteśmy zadowoleni, bo powinniśmy zrobić odrobinę więcej, by sfinalizować jedną akcję więcej i odnieść zwycięstwo. Zrobiliśmy bardzo dużo, ale widocznie odrobinę za mało. Zależy mi na tym, żebyśmy po każdym spotkaniu nie mieli do siebie zastrzeżeń, że zrobiliśmy zbyt mało, by wygrać. A tak było po tych poprzednich starciach. Wtedy byłem bardzo niezadowolony ze względu nie na wynik, a na odczucia. A teraz jesteśmy dalej od tych emocji i za to chwalę drużynę. Nie można odmówić nam ambicji. Rywal był raczej zamknięty i nie wychylał się, ale my musimy iść do przodu. Chcemy wygrywać i dawać kibicom show. Byliśmy blisko, by dać całej naszej społeczności zwycięstwo w ostatnim domowym meczu w sezonie. Teraz musimy to zrobić na wyjeździe".(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze