Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 26 listopada 2024 01:27
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama muzyczny spektakl Metamorfozy
Reklama

Tomasz Kolankiewicz: w FINA zastałem spaloną ziemię

Zastałem tu spaloną ziemię. FINA ostatnie lata prowadziła działalność propagandową. Ale to nie jest tak, że była wychylona na prawo, a będzie na lewo. Najważniejsza jest wartość merytoryczna dzieł - powiedział PAP Tomasz Kolankiewicz, nowy dyrektor Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego (FINA).

PAP: Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny powstał po to, żeby wyrzucić Michała Merczyńskiego ze stanowiska szefa Narodowego Instytutu Audiowizualnego, łącząc go z Filmoteką Narodową. Pan mówi, że z tej politycznej decyzji można uczynić wartość dodaną. Jak połączyć te instytucje, żeby się dopełniały?

Tomasz Kolankiewicz: Pomysł połączenia tych instytucji wypływał ze złych pobudek. Zresztą Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny potem przegrała procesy w sądzie pracy m.in. z Michałem Merczyńskim, a to dowód na to, że doszło do nieprawidłowości. Jednak ani Dariusz Wieromiejczyk, ani jego następca Robert Kaczmarek nie przeprowadzili owego połączenia. Nie zaprezentowali żadnej wizji programowej ani polityki gromadzenia zbiorów. Takie dokumenty muszą powstać. Zamierzam je przygotować w najbliższej przyszłości.

Natomiast samo połączenie jest sensowne, zwiększa potencjał obu instytucji. Filmoteka Narodowa była zawsze mocno niedofinansowana, nakładano na nią obowiązki w kwestii gromadzenia i zabezpieczenia zbiorów, zapominając, że trzeba na to przyznawać środki. W dodatku Filmoteka nie czerpała zysków z popularyzacji swoich materiałów, oddając je innym podmiotom. Z kolei Narodowy Instytut Audiowizualny rzeczywiście działał bardzo prężnie, prowadził działalność kuratorską, ale nie w oparciu o własne zbiory.

Zatem połączenie Filmoteki, która ma największe w Polsce, genialne zbiory filmowe i okołofilmowe, z Narodowym Instytutem Audiowizualnym - patrzącym szerzej, będącym instytucją w większym stopniu otwartą na współczesność - wydaje mi się sensowne, o ile faktycznie nastąpi i FINA zacznie pełnić funkcję nowoczesnego archiwum, które nie tylko gromadzi zbiory, ale też ożywia je, prowadząc działalność edukacyjną i popularyzatorską na polach audiowizualnych.

PAP: Michał Merczyński wywalczył w sądzie odszkodowanie za zwolnienie z pracy przed zakończeniem kontraktu. Proces wygrał również Dariusz Wieromiejczyk, który został odwołany przez ministra kultury Piotra Glińskiego, ponieważ nie zgodził się ocenzurować festiwalu Herstorie promującego idee feminizmu. Na drogę sądową wystąpiła też wicedyrektorka FINA Anna Sienkiewicz-Rogowska, zwolniona przez Roberta Kaczmarka pod zarzutem narażenia dziedzictwa narodowego. Niestety, nie doczekała finału sprawy, zmarła na atak serca. Wieromiejczyk po wygranym procesie powiedział Wirtualnym Mediom: "Nie czuję się wygrany, bo z FINA od tamtego czasu odeszła połowa załogi. To pokazuje skalę zniszczeń. Odeszły wszystkie moje zastępczynie (...). Anna Sienkiewicz-Rogowska dziś już nie żyje, nie zniosła tej kampanii oszczerstw". Jaką sytuację zastał pan w FINA?

T.K.: Pan Wieromiejczyk odnosił się do sytuacji sprzed jakiegoś czasu, kiedy to było pół zespołu. Obecnie mam wrażenie, że to znacznie większy procent. Dość powiedzieć, że za czasów mojego bezpośredniego poprzednika przez instytucję na umowach o pracę w różnym wymiarze przewinęło się 228 osób w zaledwie dwa i pół roku, a na początku jego kadencji zatrudnionych było 219 pracowników. Wymiana kadr była prowadzona w sposób haniebny. Pracownice i pracownicy byli przesłuchiwani przez dyrekcję. Wypytywano ich o poglądy i kwestie wiary. Pod tym kątem prowadzono też rekrutacje. To skrajne łamanie przepisów o braku dyskryminacji. Nie można od pracowników wymagać konkretnych poglądów politycznych albo religijnych, bo to jest praca, a nie miejsce, gdzie będziemy spotykać się na modlitwy albo polityczne wiece. Nikogo nie obchodziło, czy oni znają się na tej pracy, jakie mają doświadczenie.

Żeby unormować sytuację, postanowiłem, że na wszystkie stanowiska w FINA będą rekrutacje. Będziemy dobierać osoby wyłącznie pod względem kompetencji. Ten zespół należy odbudować. Odeszło tyle specjalistek i specjalistów, że FINA utraciła pamięć instytucjonalną.

FINA przez ostatnie lata prowadziła de facto działalność propagandową. Większość prezentowanych tutaj utworów wpisywało się w bardzo mocno prawicową optykę. Ja też mam poglądy polityczne, ale zostawiam je za drzwiami i nie zamierzam pod tym kątem prowadzić działalności. Ale to nie jest tak, że instytucja była wychylona na prawo, a teraz będzie wychylona na lewo. Po obu stronach sporu politycznego są osoby ciekawe i mniej ciekawe. Jedyne, co jest ważne, to wartość merytoryczna ich dzieł.

PAP: Będzie pan próbował zaprosić do pracy w FINA osoby, które odeszły stąd za czasów dyrektora Kaczmarka?

T.K.: Przygotowując swoją koncepcję, miałem kontakt z byłymi pracownikami i pracownicami. Z zespołu merytorycznego odeszło ponad 100 osób – to jest kosmiczna liczba. Ich się stąd pozbyto. Wypychano ich i to w sposób naprawdę brutalny. Jak najbardziej widzę miejsce na powroty, ale ta instytucja wymaga nowego spojrzenia i otwarcia. Trzeba pamiętać, że tu wydarzyły się bardzo złe rzeczy. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że niektóre osoby mogą mieć traumę i nie chcieć wracać. Poza tym mówimy o specjalistach. Oni znaleźli już pracę - niektórzy za granicą w analogicznych instytucjach. Z kolei moi poprzednicy nie byli zainteresowani współpracą zagraniczną. FINA ograniczyła w ostatnich latach działalność w gremiach międzynarodowych. To zupełnie niezrozumiałe decyzje. Całe szczęście udaje nam się powoli wracać do tych struktur. Jednak zastałem tu spaloną ziemię.

PAP: Planuje pan audyt instytucji?

T.K.: Oczywiście, będą audyty. Kilka obszarów budzi poważne wątpliwości. Mamy braki w magazynach, bo przekazano materiały fundacjom, które w ogóle nie zajmują się popularyzacją kina. Gdy przygotujemy się pod względem prawnym, nie wykluczam wystąpienia na drogę sądową, ponieważ moim zdaniem nosi to znamiona działania na szkodę instytucji. Są również nieprawidłowości związane z procedowaniem umów. Mam wydrukowanych kilka książek, do których nie są zabezpieczone prawa autorskie. Kiedy widzę stawki, jakie oferowano zewnętrznym kuratorom, to łapię się za głowę. Pracuję na tym polu od 20 lat: te stawki i umowy opiewają czasem nawet na 10-krotność stawek rynkowych, są umowami o dzieło, a jednak zawarte są w nich długie wypowiedzenia. Nigdy nie widziałem takich praktyk. Nie muszę chyba dodawać, że tymi kuratorami były wyłącznie osoby o "jedynie słusznych" poglądach.

Audyty będą konieczne. Chodzi o to, żeby określić stan zniszczeń, bo to są rzeczy zupełnie pozamerytoryczne. Nie wolno wynosić rzeczy z instytucji, przekazywać ich za darmo obcym podmiotom. Nie wolno publikować książek, nie mając podpisanych umów na prawa do nich. To jest złamanie podstawowych procedur.

PAP: Czyli możliwe, że FINA będzie składać doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa?

T.K.: Niestety, na razie wygląda, że tak. I mówię to z ciężkim sercem. Nie spodziewałem się, że skala zniszczeń będzie aż tak duża. Pan Kaczmarek w wywiadach przedstawiał sytuację, jakby tu był układ, który trzeba rozbić – jakaś grupa, która nie wiadomo co kradnie, i nie wiadomo, jak niegospodarnie się zachowuje. A wychodzi na to, że on sam zrealizował pomysł stworzenia grupy obsadzonej po znajomości, z dużymi nierównościami płac. Dostałem "w spadku" umowy o pracę podpisane na preferencyjnych warunkach, jakich nigdy nie widziałem – z bardzo długimi, nawet półrocznymi okresami wypowiedzenia. Duża grupa osób nagle po moim powołaniu znalazła się na długoterminowym L4. Nie zabraniam ludziom chorować, ale wśród głoszących tezy o swojej niezłomności, oporze, honorze, jedynym słusznym podejściu do państwa widzę sporo osób, których honor – wydaje mi się - pozostawia sporo do życzenia, a podejście do kwestii państwowych pieniędzy jest bardzo dyskusyjne.

PAP: W koncepcji kierowania FINA wspomniał pan, że w ubiegłych latach doszło do wielu błędów w zakresie restauracji filmów i materiałów archiwalnych. Czy mógłby pan zdradzić szczegóły?

T.K.: To problem systemowy dotyczący podejścia do restauracji dziedzictwa audiowizualnego w Polsce. To nie jest problem FINA ani żadnego z podmiotów, które się tym zajmowały. Odrestaurowano mnóstwo filmów i zrobiono to bardzo dobrze. Uważam, że restauracja jest naprawdę na wysokim poziomie. Problem jest wyłącznie jeden – nie odbyła się szersza, środowiskowa dyskusja o tym, jak podejść do restauracji, digitalizacji polskich zbiorów audiowizualnych. Nie należy ingerować w dzieło. Można - co zrobił z sukcesem pan Jerzy Hoffman podczas prac restauratorskich nad "Potopem" - stworzyć wersję alternatywną filmu. Ale równolegle, co jest niezwykle ważne, odrestaurowano wersję kanoniczną, dwuczęściową – w takiej formie, w jakiej film był prezentowany w dniu premiery.

Trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z zabytkami, z dziełami sztuki, które trzeba restaurować tak, by zyskały jak najlepszy wygląd, ale nie wolno ich poprawiać. To trochę tak, jakby ktoś chciał zmienić "Damę z łasiczką" w damę z kotem. Restauracja na czym innym polega. Były duże pieniądze z Unii Europejskiej, więc szybko przystąpiono do działań – zresztą fantastycznych. Jednak przy tak dużych projektach dobrze byłoby najpierw zastanowić się nad zasadami działania.

PAP: Jedną z kluczowych inwestycji FINA ma być budowa nowoczesnych przestrzeni magazynowych. Pierwszy z magazynów ma powstać w Łodzi przy ul. Łąkowej. Na jakim etapie jest ta inwestycja? Na jakich zbiorach skupi się łódzka jednostka?

T.K.: Zbieramy bardzo różne nośniki – mamy taśmę filmową, taśmę nitro – tę najstarszą, wysoce łatwopalną, taśmę aceto, taśmy magnetyczne wymagające innych warunków, więc to jest kwestia budowy kilku magazynów. Gromadzimy również zbiory papierowe, okołofilmowe - nie tylko plakaty, fotosy, scenariusze, protokoły kolaudacyjne, ale też stary sprzęt filmowy. Magazynów musi powstać kilka, także dlatego, że wymagają tego względy bezpieczeństwa. Te budynki muszą być odpowiednio oddalone od siebie, bo jeśli coś wydarzy się w jednym miejscu, w drugim musimy być zabezpieczeni. Jednak od lat 60. nikt takich magazynów nie wybudował.

Postanowiłem sięgnąć po wiedzę osób, które się w tym specjalizują. Podjąłem decyzję o powołaniu zespołu ekspertów ds. budowy archiwów, którego zadaniem będzie przeprowadzenie tego procesu. W skład grupy wejdą pracownicy FINA, bo oni najlepiej znają zbiory, i osoby z zewnątrz - specjaliści od budowy magazynów i konserwacji zabytków oraz przedstawiciele środowiska międzynarodowego. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobiłem, było spotkanie z przedstawicielami Association des Cinématheques Européennes wraz z jej szefem, moim odpowiednikiem z Národní filmový archivw w Pradze oraz z szefem The International Federation of Film Archives, organizacji zrzeszającej archiwa filmowe z całego świata. Dostałem silne zapewnienie, że chętnie podzielą się wiedzą ekspercką. To dla nas ważne w kontekście przyszłych wyzwań.

Posłużę się przykładem bardziej obrazowym: budowa magazynów to trochę tworzenie dobrze wentylowanych lodówek, ponieważ taśma jest przechowywana w bardzo niskiej temperaturze, przy odpowiedniej, stałej wilgotności powietrza i wentylacji. Wiemy, jaki jest problem z lodówką – nie jest droga, ale jej utrzymanie kosztuje. Tutaj będzie tak samo. Ważne, żeby budynek generował możliwie jak najniższe koszty, jeśli chodzi o ceny wykorzystywanej energii. Decyzja, gdzie powstaną magazyny, jeszcze nie zapadła. Łódź jest brana pod uwagę. To pierwsza lokacja, którą odwiedziłem. Byłem przy ul. Łąkowej, gdzie mieści się budynek starej wytwórni, który mój poprzednik chciał przebudować. Moim zdaniem on nie nadaje się do przebudowy. Jest tam grzyb, budynek jest skażony mikrobiologicznie. Przebudowa byłaby droższa niż zburzenie budynku i postawienie nowego. Jednak sama lokalizacja ma tę zaletę, że jesteśmy właścicielem gruntu, więc możemy na nim coś zrobić. Czy odnowić budynek, czy zbudować nowy – zobaczymy. Na razie mam zbyt mało danych, żeby podjąć decyzję.

Odwiedziłem też Stryków, gdzie mieści się tymczasowy magazyn zbiorów przeniesionych z ul. Łąkowej. Tam taśmy przechowywane są w stosunkowo dobrych warunkach. Jedyny problem jest taki, że ten najem kiedyś się skończy. Pytanie, czy zdążymy do tego czasu wybudować nowy budynek, czy będziemy musieli przedłużać najem. Ale na pewno zamierzamy budować magazyny i będziemy to robić na podstawie ekspertyz zespołu eksperckiego. To jest dla mnie absolutny priorytet.

PAP: W 2021 r. pana poprzednik zapowiedział, że drugie archiwum powstanie w Warszawie, obok siedziby FINA. Mówił, że przygotowuje się do ogłoszenia konkursu i że takie miejsce może powstać nawet w ciągu trzech lat. Co zostało zrobione w tej sprawie?

T.K.: O to trzeba by zapytać pana Kaczmarka. Być może były jakieś plany, ale nie widzę za oknem żadnego budynku. Obecnie wynajmujemy przestrzeń magazynów w Warszawie od wytwórni na Chełmskiej. Prowadzimy też rozmowy na temat innego, położonego nieopodal gruntu, który byłby sensownym miejscem na magazyn. Choć doskonale wiemy, ile kosztują działki w Warszawie i że w konkurencji z deweloperami nie mamy większych szans. Natomiast warto pamiętać, że mamy prawdziwe, bezcenne skarby. Być może magazyn nie jest tak fotogenicznym obiektem do przecinania wstęgi jak nowy, przepiękny budynek Filharmonii w Szczecinie doceniony Nagrodą im. Miesa van der Rohe albo Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Magazyn jest mniej atrakcyjny na zdjęciach, niemniej równie potrzebny. A z naszej perspektywy nawet bardziej.

Marzyłaby mi się rozmowa ze wszystkimi zainteresowanymi podmiotami z udziałem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o tym, jak unormować sytuację polskich archiwów. Mam na myśli głównie archiwa sprzed 1989 r., bo to są materiały wyprodukowane przez państwo, które przecież już nie istnieje. Myślę o archiwum nie jako zamkniętej twierdzy, ale miejscu, które ma być otwarte, udostępniać zbiory - oczywiście na odpowiednich warunkach. Chcę, żeby archiwa były żywe, wpływały na nowe dzieła sztuki, pracowały w skali międzynarodowej.

PAP: Przed laty Narodowy Instytut Audiowizualny był producentem wielu istotnych wydarzeń kulturalnych.

T.K.: Jestem bardzo zainteresowany działalnością produkcyjną Instytutu. Poza filmem pasjonuję się innymi gałęziami kultury i mam ambicje, żeby FINA prowadziła takie działania. Jest kilka ciekawych formatów, które są do wskrzeszenia – chociażby "FINA na ucho", cykl koncertów, które odbywały się w naszej siedzibie na Wałbrzyskiej. Bardzo ciekawe są wszystkie rzeczy realizowane w koprodukcjach teatralnych oraz projekty muzyczne. Chciałbym też rozwijać aktywność FINA o nowe dziedziny, jak sztuki wizualne, kulturę cyfrową, nowe media. Chcemy działać bardzo intensywnie w skali ogólnopolskiej, ale też międzynarodowej.

Narodowy Instytut Audiowizualny był instytucją, przez którą przechodziły duże pieniądze. Przy podziale, gdzie państwo ma do wyboru wytwórnie filmowe i FINA, wydaje mi się sensowne, że archiwa są u nas, a produkcja w wytwórniach. Chcemy - poza produkowaniem nowych wydarzeń – wchodzić intensywnie w koprodukcje, gdzie wkładem FINA będą materiały archiwalne. Na tym się skoncentrujemy. Będziemy też rozmawiać z TVP o możliwości działań związanych z Teatrem Telewizji. Widzę również pole do współpracy eksperckiej z muzeami i wspólnych działań kuratorskich. Jestem w kontakcie z kilkoma instytucjami warszawskimi, ale też np. z Muzeum Sztuki w Łodzi. Takie instytucje jak FINA są powoływane po to, by kreować i współtworzyć politykę kulturalną w Polsce.

PAP: Chcemy zapytać o miejsce szczególnie panu bliskie – Iluzjon. Ponoć lata temu, jako licealista, wymykał się pan ze szkoły, żeby oglądać tam filmy. Kiedyś było to jedno z najważniejszych kin w kraju. Obecnie jego potencjał pozostaje w dużej mierze niewykorzystany. Jak to zmienić?

T.K.: Wagary nie są czymś, czym chciałbym się chwalić, ale tak było. Iluzjon to jedyne kino w kraju, które regularnie na taką skalę gra seanse z taśmy filmowej. Tutejsze projekcje są bardzo cenne, bo pozwalają obcować z materią kina w sposób niezmieniony. Chciałbym, by Iluzjon stał się najważniejszym w Polsce, ale też istotnym na mapie europejskiej kinem prezentującym klasykę filmową. Nie mam na myśli tego, że będziemy wyświetlać od rana do nocy długie i nudne stare filmy Bergmana. Chodzi o to, by pokazywać klasykę z bardzo różnych perspektyw – kino artystyczne i najciekawsze filmy gatunkowe z różnych miejsc na świecie. Zależy mi na współpracy z odpowiednikami Iluzjonu w innych krajach i np. organizowaniu wzajemnych/równoległych przeglądów z partnerami zagranicznymi.

Co nie mniej ważne, Iluzjon nie będzie wyłącznie kinem, w którym ogląda się film. W tym miejscu będą się odbywać prelekcje, spotkania po projekcjach. Mogę sobie wyobrazić, że prezentujemy film "Diuna" Denisa Villeneuve’a w zestawieniu z poprzednim dziełem na podstawie książki Franka Herberta - tym w reż. Davida Lyncha, a oprócz tego rozmawiamy o niezrealizowanej "Diunie" Alejandro Jodorowsky'ego i pokazujemy dokument o tym niepowstałym filmie. Albo zapraszamy religioznawców i poruszamy temat wątków mesjanistycznych w kinie sci-fi. Chodzi o to, że nawet o nowym kinie popularnym można mówić w mądry, ale też ciekawy dla publiczności sposób. Uważam, że w dobie nadpodaży treści audiowizualnych na platformach streamingowych publiczność oczekuje kuratorskiego podejścia do sztuki. Film jest najpopularniejszym sposobem dostępu do kultury w Polsce. I dzięki temu - wspaniałą trampoliną do pogłębiania tego uczestnictwa.

PAP: A zapotrzebowanie wśród warszawskich widzów na klasykę filmową jest - co pokazała choćby tegoroczna, pierwsza odsłona Timeless Film Festival Warsaw, w którym wzięło udział ponad 30 tys. widzów.

T.K.: Rzeczywiście, Timeless jest świetnym przykładem. Bardzo wysoko oceniam ich program. Fenomen rosnącego zainteresowania klasyką widać od lat, nie tylko w Polsce. Można robić bardzo ciekawe rzeczy w tym obszarze i my je planujemy – łącznie z przeglądami mniej znanych osób lub wypartych narracji, takich jak afroamerykańscy twórcy w USA, reżyserki kina niemego czy wiele innych. Uśmiecham się do festiwalu Sounds of Silence organizowanego przez byłe pracownice FINA. One odkopują archeologię kobiecego kina niemego. Robią świetną robotę kuratorską. Ale tych pól jest znacznie więcej – tutaj naprawdę pomysłów nie zabraknie: od włoskiego kina grozy po japońskie kino nieme, od afrykańskiego kina, bardzo słabo znanego, lub kina z Ameryki Południowej po brazylijskie Cinema Novo, jeden z najciekawszych nurtów nowofalowych.

Mam nadzieję, że szybko uda nam się skonstruować pion programowy i będzie on mógł rzucić się w wir pracy. Nie ukrywam, że przegląd "Nowe otwarcie", który zorganizowaliśmy w ten weekend w Iluzjonie, to moje pożegnanie z funkcją kuratorską. Rozstaję się z nią z bólem serca, bo to jest coś, czym zajmowałem się przez całe zawodowe życie. Teraz muszę się skoncentrować na odbudowie zespołu i budowie magazynów.

"Nowe otwarcie" robimy po to, by pokazać, że nastąpiła zmiana. To autorski wybór dzieł, pod którym się podpisuję. Chciałbym, żeby nasz program szedł w tym samym kierunku – bo w przeglądzie znajdziemy zarówno dokument, animację, jak i filmy eksperymentalne, nowe i stare, czarno-białe i kolorowe, polskie i zagraniczne. Będziemy pracować z filmem bardzo szeroko, ale także z zasobami audiowizualnymi. Ale proszę się nie martwić - nie będzie tak jak w "Dzienniku" Gombrowicza, że od poniedziałku do czwartku tylko ja. Wszyscy pracujemy na markę FINA.

***

Tomasz Kolankiewicz jest filmoznawcą, historykiem filmu, konsultantem filmowym i propagatorem polskiego kina. Od 2020 do 2023 r. był dyrektorem artystycznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Był także ekspertem filmowym PISF, członkiem zespołów sterujących w programach Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, współpracownikiem Biura Kultury m.st. Warszawy. W czerwcu br. został powołany przez ministrę kultury i dziedzictwa narodowego Hannę Wróblewską na stanowisko dyrektora FINA. Nowy dyrektor został wyłoniony w drodze konkursu i wskazany jednomyślną rekomendacją Komisji Konkursowej.

Rozmawiali Daria Porycka i Jacek Wakar (PAP)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Reklamamuzyczny spektakl Metamorfozy
Reklama
„Miłość jak miód” „Miłość jak miód” „Miłość jak miód”seans w ramach cyklu Kultura Dostępna!W czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Majkę (Agnieszka Suchora) i Agatę (Edyta Olszówka) równie dużo łączy, co dzieli. Obie są po pięćdziesiątce, przechodzą menopauzę i nie wierzą, że w ich życiu cokolwiek zmieni się na lepsze. Jedna mieszka nad Bałtykiem, druga w Tatrach. Jedna prowadzi cukiernię, druga jest wziętą architektką wnętrz. Jedna jest wdową, drugą partner właśnie zostawił dla młodszej. Jedna poświęca się dzieciom i wnukom, kompletnie zapominając o sobie, druga nie ma rodziny i dba o swój duchowy rozwój. Pewnego dnia przyjaciółki spotykają się na pogrzebie koleżanki z liceum. Agata namawia Majkę do spontanicznego wyjazdu w góry, sama zaś zajmuje jej miejsce. Nieoczekiwana zamiana ról przynosi szereg komplikacji, zabawnych zwrotów akcji i wyzwań, którym kobiety będą musiały stawić czoła. Czy uda im się przezwyciężyć przyzwyczajenia, uprzedzenia i lęki? Czy zdobędą się na odwagę, żeby otworzyć się na miłość i rozpocząć nowy rozdział w życiu? Czy naprawdę nigdy na nic nie jest za późno?Kultura Dostępna w Kinach jest częścią programu realizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego operatorem jest Narodowe Centrum Kultury. Projekt dofinansowano ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Szczegółowe informacje i repertuar najnowszej edycji cyklu w kinach Helios w całej Polsce dostępne są pod adresem: www.helios.pl/kultura_dostepna oraz www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/kultura-dostepna. Data rozpoczęcia wydarzenia: 28.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Poszukiwanie Świętego Mikołaja Poszukiwanie Świętego Mikołaja Bezpłatnym autobusem komunikacji miejskiej na poszukiwanie Świętego Mikołaja w SpaleWybieracie się na Poszukiwanie Świętego Mikołaja w Spale? Zachęcamy tomaszowskich poszukiwaczy przygód od skorzystania z bezpłatnego transportu publicznego. W niedzielę 1 grudnia, będzie można dojechać i wrócić ze Spały specjalną linią komunikacji miejskiej.V edycja rodzinnej gry terenowej Poszukiwanie  Świętego Mikołaja odbędzie się ona na terenie Spalskiego Parku im. Prezydentów II Rzeczpospolitej. Impreza rozpocznie się już 1 grudnia, o godzinie 12:00 w Spalskiej Sołtysówce. Organizatorzy zapraszają dzieci wraz z opiekunami do wzięcia udziału we wspólnej zabawie i odnalezieniu drogi do świętego Mikołaja.Na szlaku przygody czekają liczne atrakcje w tym m.in. stanowisko Miejskiego Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim, na którym za wykonanie zadania otrzymacie na mapie wyzwań stosowny stempel.Napiszcie list do świętego Mikołaja i wyruszajcie linią specjalną Miejskiego Zakładu Komunikacji w Tomaszowie Mazowieckim w drogę.Rozkład jazdy bezpłatnych autobusów miejskich linii nr 54 na Spalskie Mikołajki z pl. Kościuszki do Spały (i z powrotem) w niedzielę 1 grudnia br.:- odjazdy z Tomaszowa Mazowieckiego z przystanku pl. Kościuszki – centrum godz.:11:00, 12:00, 13:00, 14:30, 15:30, - odjazdy ze Spały (przystanek przy stacji paliw) godz.:11:35, 12:35, 14:05, 15:05, 17:00.Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
pochmurnie

Temperatura: 6°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1016 hPa
Wiatr: 15 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: tTreść komentarza: Kto powiedział, że hotel musi prowadzić miasto. Baza hotelowa jest wokół tm - tylko miasto nic z tego niema (nie zarabia). Opracowywana strategia jest tylko na papierze, a jak się ma do realizacji. Powstał wspólny projekt miasta i gminy, są wycieczki itd. (chyba chodzi o wycieczkę do Padwy).Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Jestem - ZA, a nawet - PRZECIW... A tak na poważnie: przecież doskonale wiesz, że te moje, różne wpisy w żaden sposób nie świadczą o moim pragnieniu, aby dorwać się do "wadzy", ale, najzwyczajniej odzwierciedlają moje poglądy. Nieraz są trochę przesadne. Czy, wobec tego uważasz, że moje poglądy muszą odpowiadać poglądom innych ?! Mam prawo, tak, jak i Ty, pisać o tym, co w mojej główce siedzi. I nie zamierzam się z tego nikomu tłumaczyć. Zwłaszcza tej ogromnej większości, która ma w główkach czerwone... Trzeba wielu lat, aby czerwone pająki przestały dominować w Polsce. Pozdrowienia od starego czekisty.Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski sam powinien złożyć rezygnacjęAutor komentarza: SpecjalistaTreść komentarza: Co za bełkot - od Sasa do lasa. Baza hotelowa jest wokół tm - ile masz ze Smardzewic czy spały do miasta? Raz ze miasto nie może zgodnie z ustawą prowadzić hotelu - dwa - mamy szanse jedynie opierać się o turystykę weekendową. Trzeba myśleć racjonalnie. Mówią to wszystkie strategie opracowane przez ostatnie lata - ale autor tam chyba nie zajrzal. Powstał wspólny projekt miasta i gminy, są wycieczki itd. Teraz czas na rozwój tego pomysłu i sieciowanie atrakcji. Tak się robi współcześnie turystykę - a nie znaczki na lodówkę (chociaż te też w informacji turystycznej widziałem). We wszystkich dostępnych publicznie opracowaniach wychodzą dwie dominanty: arena i niebieskie źródła. Miasto chciało dołożyć kolejną pozycję na listę: termy - no ale wyszło wszyscy wiemy jak. Skansen, groty co rok publikują ilu turystów ich odwiedza - bardzo łatwo znaleźć te liczby w raportach o stanie miasta - więc jest nieźle, a teraz trzeba to wszystko rozwijać. Tylko na to potrzebna jest kasa i z tym zawsze największy problem. Ps. Inne miasta wielkości TM likwidują rowery - bo prawie nikt nie korzysta a to wielomilionowe obciążenie dla budżetu.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: czerwonyTreść komentarza: Niesamowita liczba widzów. I to darmo...Źródło komentarza: Wiosenne spotkanie późną jesienią na plusAutor komentarza: chewezTreść komentarza: A kto Promował P.G. na prezesa MZKŹródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski sam powinien złożyć rezygnacjęAutor komentarza: mTreść komentarza: Ciekawe co w temacie ma do powiedzenia Ajdejano. Człowiek obeznany we wszystkich tematach.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnika
Reklama
Profilowana poduszka do siedzenia SEAT COMFORT Profilowana poduszka do siedzenia SEAT COMFORT Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientówWygodna pozycja siedzącaOchrona przed napięciami mięśniowymiOdciążenie kręgosłupaSeat Comfort to idealne rozwiązanie dla osób szukających komfortu i prawidłowego ułożenia ciała podczas siedzenia. Dostosowująca się do ciężaru użytkownika pianka z pamięcią kształtu umożliwia właściwą pozycję i równomierne rozłożenie ciężaru ciała. Dzięki temu odciążony jest kręgosłup, co niweluje odczucie zmęczenia podczas czynności wykonywanych na siedząco. W zajęciu prawidłowej pozycji pomagają dodatkowe wyprofilowania pod uda.Poduszka uniwersalna ze względu na swoją elastyczność i możliwość dopasowania do miejsca, w którym jest stosowana. Idealna do wykorzystania w domu, pracy, samochodzie lub na wózku inwalidzkim. Spód wykonany jest z materiału antypoślizgowego, dzięki czemu poduszka nie przesuwa się i w przeciwieństwie do innych tego typu wyrobów, doskonale działa ze śliskimi powierzchniami (np. metal, tworzywo sztuczne).Wskazania: Profilaktyka w powstawaniu odleżyn, przeciążenie odcinka lędźwiowego kręgosłupa, choroba zwyrodnieniowa kręgosłupa, wymuszona długotrwała pozycja siedząca.Przeciwwskazania: Nie stwierdzonoKonserwacja: Pianka z pamięcią kształtu nie nadaje się do prania. Pokrowiec zewnętrzny jest zdejmowalny i może być prany w temperaturze do 30°C/ 86°F. Ze względu na sposób transportu, poduszka po wyjęciu z opakowania może mieć "zapach fabryczny". Aby zniknął, przed pierwszym użyciem, wystarczy przewietrzyć poduszkę.Skład:Poduszka: 100% PUPoszewka (góra i boki): 93% poliester, 7% spandex, z uchwytem z bokuPoszewka (spód): 100% poliester z kropkami antypoślizgowymiWymiary: 45X 37X9cmGęstość: 45kg/m3
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama