Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 21:38
Z OSTATNIEJ CHWILI:
Reklama
Reklama

45 lat temu zmarł Stefan Wiechecki „Wiech” zwany Homerem warszawskiej ulicy

26 lipca 1979 r. umarł Stefan Wiechecki - Tuwim nazwał go „Homerem warszawskiej ulicy i warszawskiego Jęzora”. Lubił go ks. Jan Twardowski. Wiech nigdy nie używał słów wulgarnych, bez których dziś nie jest w stanie wysłowić się nie tylko zwykły Polak, ale też niejeden przedstawiciel „świata kultury”.

Kilkakrotnie, już po wojnie, Wiechecki wyrażał dezaprobatę dla schamienia języka polskiego, portretując wydawcę, który każe literatowi „lecieć i dopisać do swej książki jeszcze kilka sztuk tego, na czem siedziem”. Sam konsekwentnie nie dopisywał.

"Wiech był zdumiewający, bo w rozmowie w ogóle do głowy by nikomu nie przyszło, że on pisze takie właśnie +wiechy+. Bo to był intelektualista, inteligent, znający języki, lubiący teatr” – napisał Stefan Kisielewski w „Abecadle Kisiela” (1990). „Ja się zastanawiałem w czasie Powstania, kiedy patrzyłem, jak burzą Warszawę, co zrobi Wiech po wojnie, gdzie jego humor się podzieje. No i jest pierwszy powojenny felieton Wiecha w +Expressie+, że handlują, na Poznańskiej jest bazar, tam ktoś chce kupić marynarkę, nie może dostać, ale nic się nie mówi o żadnym Powstaniu. I w pewnym momencie facet mówi: +No dobrze, ale gdzie ja taką marynarkę dostanę?+. A ktoś odpowiada: +Pójdziesz pan tam, trzecia ruina na lewo, tam sprzedają…+. To była jedyna aluzja” – relacjonował Kisiel.

Stefan Wiechecki urodził się 10 sierpnia 1896 r. na warszawskiej Woli jako najmłodsze dziecko Teodora Wiecheckiego, właściciela sklepu wędliniarskiego przy ul. Marszałkowskiej. „Właściwie powinienem teraz być jakimś emerytowanym generałem brygady lub co najmniej kapitanem piechoty, oczywiście też na rencie” – pisał w „Piąte przez dziesiąte”. „Dziecinne lata moje bowiem upływały w atmosferze bojowo-patriotycznej, w cieniu powstań narodowych, w ogniu walk rewolucyjnych roku 1905. Cień powstania listopadowego zaciążył już nad moim urodzeniem, gdyż przyszedłem na ten świat w małym domku na Woli, na wprost kościółka Sowińskiego. Rodzice moi opuścili to historyczne sąsiedztwo, kiedy miałem chyba coś z półtora roku, więc o bohaterskiej śmierci generała i walkach na wolskiej reducie dowiedziałem się znacznie później, ale coś tam widocznie wsiąkło w duszę oseska, bo niesłychanie potem byłem dumny ze swego miejsca urodzenia i na wałach reduty spędzałem liczne wagary w latach szkolnych. Leżąc w bujnej trawie, rozpamiętywałem przebieg ostatniej bitwy tego powstania i w wyobraźni brałem w niej czynny udział jako adiutant jednonogiego dowódcy” - wyjaśnił.

Nie w wyobraźni, ale w rzeczywistości wziął czynny udział w walkach o odzyskanie niepodległości. Po zdaniu matury w 1916 r. w warszawskim Gimnazjum Wojciecha Górskiego, gdzie jego kolegami byli m.in. Stefan Wyszyński i Stanisław Lorentz, wstąpił do I Brygady Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego.

W 1918 r. wrócił do cywila i jako Stefan Gozdawa grywał w różnych teatrach – m.in. role Ketlinga i Winicjusza.

W 1920 r. wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 2. pułku ułanów – został odznaczony Krzyżem Walecznych.

Już w gimnazjum próbował pisać w języku, który wiele lat później wybitny językoznawca prof. Witold Doroszewski nazwie po prostu „wiechem”.

„Trafiłem na światłego pedagoga polonistę, który nie podszedł do gwary po belfersku, traktując ją jak zepsutą mowę polską, ale uważał gwarę za ludowy język warszawski, który należy zapisać, żeby nie poszedł w zapomnienie” – wspominał Wiechecki. „Pedagogiem tym był Norbert Barlicki, działacz polityczny, jeden z przywódców robotniczej lewicy, z zawodu nauczyciel języka polskiego. Barlicki zachęcał mnie do pisania tą gwarą, aczkolwiek postępami moimi nie zachwycał się zbytnio. Mawiał zwykle, oddając moją pracę piśmienną: Pan Wiechecki, jak zawsze, prześlizgnął się po temacie, ale że zrobił to nieźle - trzy plus. Poza owe trzy plus nie udało mi się nigdy w szkole wyskoczyć, ale na tej gwarze ślizgam się już kilkadziesiąt lat i chwalę to sobie. Właśnie jej znajomość pozwoliła mi na zajęcie w +Kurierze Czerwonym+ dobrej pozycji. Codziennie niemal dostarczałem gazecie swoje +michałki+ z warszawskiej ulicy. Były to najczęściej gwarowe dialogi, podsłuchane niby rozmowy przechodniów lub takich funkcjonariuszy, jak dozorca domu, zwrotniczy tramwajowy czy stróż nocny, zwany w gwarze +papugą+” – opisywał początki swej literackiej kariery.

Również jego starszy o półtora roku brat Edmund Wiechecki wziął się za pióro, pozostając jednak wierny tradycji ojcowskiego fachu; był redaktorem i wydawcą „Głosu Kupca i Rzemieślnika - Tygodnika Poświęconego Sprawom Branży Mięsnej i Handlu Zwierzętami Rzeźnymi”.

Zanim jednak Stefan zadebiutował dziennikarsko, został w 1924 r. - dzięki finansowej pomocy ojca - dyrektorem własnego teatru na Woli nazwanego Popularnym.

„Zachodzili tam czasem i mistrzowie scen stołecznych, z Jaraczem i Węgrzynem na czele. Magnesem przyciągającym do naszej świątyni sztuki była goloneczka z bigosem, sprowadzana z położonego w sąsiedztwie słynnego zakładu gastronomicznego +Pod Cyckami+, która to historyczna nazwa przez ówczesną prasę była zawsze pruderyjnie zmieniana na +Pod Wydatnym Biustem+” - pisał w „Piąte przez dziesiąte”. „Bywał też na wszystkich prawie naszych premierach Leon Schiller, ale ten nie interesował się goloneczką - studiował publiczność, był bowiem w okresie montowania swego teatru dla szerokich mas. Stworzył go wkrótce potem w dawnej operetce +Nowości+ i nazwał go teatrem im. Bogusławskiego” - wspominał pisarz.

W Popularnym występował gościnnie sam Jan Kiepura. Teatr toczył zażartą walkę o widza z pobliskimi kinami, szczególnie z Kometą na Chłodnej 49, posiadającą dwie sale mogące w sumie pomieścić 2 tys. osób. Gdy jesienią 1926 r. miał się odbyć w Komecie pokaz „Trędowatej” z Jadwigą Smosarską w roli tytułowej, dyrektor i kierownik literacki w jednej osobie Stefan Wiechecki w trzy noce przerobił powieść Mniszkówny na sztukę i wystawił tydzień przed kinową premierą.

„Publiczność mieliśmy znakomitą - wrażliwą, śmiejącą się całym gardłem lub płaczącą rzewnymi łzami, nie zawsze we właściwych miejscach, ale ożywioną najlepszymi chęciami” - podkreślał. Niestety „mimo miłości ludu kino zwyciężyło i teatr zamknął swoje podwoje, a dyrektor znalazł się na lodzie. Wówczas podał mi rękę Kercelak” - podsumował teatralny okres swojego życiorysu.

Największy bazar przedwojennej Warszawy mieścił się po sąsiedzku, na terenie obecnego skrzyżowania ul. Okopowej i al. "Solidarności", nazwanego oficjalnie „rondem Kercelak” - dość absurdalnie, bo nie ma tam ruchu okrężnego.

„Tam to właśnie nasłuchałem się warszawskiej gwary, tam podpatrzyłem mnóstwo typów, z których potem powstali pan Piecyk, Walery Wątróbka z Gienią, szwagier Piekutoszczak i inni” - wyjaśnił Wiechecki.

Ćwierć wieku temu, autoryzując wywiad dla „Rzeczpospolitej”, ksiądz Jan Twardowski zapytał niespodziewanie: „A zna pan może takiego bardzo dowcipnego pisarza Wiecha?”. „Przypuszczam, że wątpie, to znaczy oczywiście, proszę księdza” - odpowiedziałem, zaskoczony, bo w rozmowie o Wiecheckim nie było ani słowa. „To może, dla śmiechu, dopiszmy to +przypuszczam, że wątpie+ do naszej rozmowy” – zaproponował ks. Jan. Dopisaliśmy.

Wiechecki też często dopisywał coś do swoich tekstów w ostatniej chwili, już śpiesząc do zecerni. W traktowaniu swego pisarstwa niedaleki był chyba od swych bohaterów, dla których redaktor czy literat to taki „osobnik, co wypadki i kradzieże w Ekspresiaku streszcza”.

„Trudno powiedzieć, że życie domagało się powstania tej książki” - pisał przekornie we wstępie do swego pierwszego zbioru felietonów pt. „Znakiem tego”. „Chyba życie rozwiązłe autora, który problematycznym z niej dochodem pragnąłby uregulować swoje lekkomyślne długi” - wyjaśnił.

„Znakiem tego” wydał zresztą własnym sumptem, bo profesjonalni wydawcy nie wierzyli w sukces. Marian Kister z „Roju” miał powiedzieć: „To są cukierki. Jeden cukierek każdy zje chętnie, ale torbę cukierków kto kupi?”. „Książka się ukazała i poleciała jak szatan. W ciągu dwóch tygodni nie było śladu nawet pod ladami” – wspominał Wiechecki.

Niedbający zbytnio o uznanie dla swego pisarstwa, nie był poważnie traktowany przez innych. W eseju „Pół wieku na cenzurowanym, czyli rzecz o Wiechu” Robert Stiller cytuje luminarzy pióra – jurorów nagrody „Wiadomości Literackich” za rok 1938 - komentujących zgłoszenie doń „Syreny w sztywniaku”. Jarosław Iwaszkiewicz określił to „karygodnym obniżeniem poziomu”, natomiast Julian Tuwim, asekurując się, jako „entuzjasta tego świetnego humorysty”, ocenił jednak, iż uznanie tomu Wiecha za najwybitniejszą książkę roku „źle by świadczyło o stanie naszego piśmiennictwa”.

„Usiłuje się tu zawstydzić nas postawieniem kandydatury Wiecha” – odpowiedział Antoni Słonimski. „Wiech jest przyjazny człowiekowi. Potrafił przybliżyć nam i rozpogodzić ulicę i utrwalić gwarę warszawską. Wśród książek zgłoszonych do nagrody niejedna ma poważniejsze zamierzenia. Wolę książkę, która ma niepoważne zamierzenia i poważne osiągnięcia, od dzieł, które mają poważne zamierzenia i niepoważne osiągnięcia. Wiem, że kandydatura Wiecha budzi snobistyczne zastrzeżenia, ale nie przeszkadza mi to uważać go za prawdziwego artystę” - podkreślił.

Michał Choromański powiedział, iż „uważa Wiecha za jednego z najlepszych polskich pisarzy współczesnych, niewyczerpanego w pomysłach i zajmującego wyjątkową postawę moralną”. Ta jego postawa pełna pogody, prostoty, łagodności i dobrotliwości, godzi nas z rzeczywistością w czasach, gdy bardzo jesteśmy zgorzkniali. O Wiechu można nawet powiedzieć, że jest wielkim filozofem” - ocenił.

„Jego felietony stanowią pociechę w smutnych chwilach, poza tym są wynikiem obserwacji bardzo uważnej, pracy w swoim rodzaju całkiem twórczej i na wskroś oryginalnej” - zauważyła Maria Jasnorzewska-Pawlikowska. „Wiech to gentleman, szalenie dowcipny, nigdy jadowity, często wzruszający” – podkreśliła.

Wiechecki nigdy w zasadzie nie zaprzeczył tej opinii; adwersarzy swych, jeśli już w ogóle zauważał, traktował umiarkowanie i niejako przy okazji. Na przykład bohaterką opowiadania „Adwokat w spódnicy” uczynił „Marię Dąbrowską, osobę zresztą niepiśmienną”.

Wcześniej, bo w 1937 r., przyznano jednak Wiecheckiemu Srebrny Wawrzyn Polskiej Akademii Literatury, za „szerzenie zamiłowania dla literatury polskiej” - niestety przez następne 85 lat żadna z jego książek owo zamiłowanie do literatury szerzących nie znalazła się na liście szkolnych lektur, nawet nadobowiązkowych.

Recenzując tomik „Ja panu pokażę!”, Juliusz Kaden-Bandrowski napisał: „Każde zdanie tej zabawnej książki świadczy o niebywałej swobodzie, z jaką porusza się autor w mieszanym, pstrym, niby to nie ujętym, a jednak bardzo syntetycznym folklorze Warszawy współczesnej”. „Wszystko, co jest napisane żywo, po prostu, co rozumieją wszyscy, a co duszę ludzką przekazuje poznaniu, należy chyba do spraw i prac dzieł literatury pięknej” - dodał.

„Forma Wiecha to język, jakim codziennie rozmawiają z sobą, kłócą się i wymyślają sobie ludzie tejże ulicy warszawskiej, tychże szynków, izb i podwórek. Nie dajmy się jednak zmistyfikować. Ci ludzie mówią rzeczywiście znacznie brutalniej, przeklinają ordynarniej, śmieją się mniej beztrosko, a humor miewają po wódce bardziej ponury, niż to ryczałtowo wygląda u Wiecha” – pisał w „Wiadomościach Literackich” krytyk Stanisław Rogóż. „Mimo to felietonista jest w zupełnej zgodzie z prawdą gwary warszawskiej. Sztuka Wiecha - bo to jest sztuka w dobrym znaczeniu słowa - polega na tym, że umie on stępić ostrze brutalności popularnego wysłowienia, nie gubiąc jego stylu i zamierzonej celności. Na miejsce przekleństwa wprowadza nieraz jawny nonsens, neologizm, jakąś dziwaczną kombinację słownikową, ale przez to nie rozbraja swego typka, nie tłumi jego prymitywnej pasji” - wyjaśnił.

Językową wyobraźnię i poczucie humoru Wiecha doceniał Jan Lechoń, podkreślając, że potrafi on „opisać bodaj tysiąc razy pijaństwo i mordobicie, za każdym razem inaczej”. Wiech był bardziej skromny. „Istnieje kilka systemów wchodzenia po pijanemu na schody” - takim zdaniem rozpoczął opowiadanie „Sprawdzić sygnał”.

Podczas niemieckiej okupacji Wiechecki prowadził sklep ze słodyczami na warszawskiej Pradze. „Dostałem telefoniczną wiadomość od dawnej koleżanki z Domu Prasy, że musi się ze mną zobaczyć w bardzo ważnej i przyjemnej dla mnie sprawie. Umówiliśmy się w barze kawowym na Moniuszki. Jechałem trochę z duszą na ramieniu, bo właśnie szalały w Warszawie łapanki” - wspominał. „Koleżanka już czekała. Wydobyła z torebki plik kartek i zaczęła czytać jakieś wiersze. O tym, jak to polski bez +pachniał w maju, w Alejach i Ogrodzie Saskim, w koszach na rogu i w tramwaju, gdy z Bielan wracał lud warszawski!+ I o tym, jak powstało towarzyskie nieporozumienie, czyli ogólny wycisk, po którym wszystkich zabrano do komisariatu - +a z winy - majowego kwiatu+. - Teraz niech pan słucha uważnie - powiedziała koleżanka i czytała dalej: Potem to ślicznie Wiech uwieczniał, z daleka więc do pana Wiecha pełen wdzięczności się uśmiecham… I cóż pan teraz uskutecznia? Był to przysłany jakimś cudem do Warszawy maszynopis napisanego na obczyźnie nowego poematu Tuwima +Kwiaty polskie+. Nie potrzebuję chyba mówić, jak byłem wzruszony. W kilka lat później, już w wolnej Warszawie, Tuwim napisał mi na egzemplarzu +Kwiatów+ wydanym przez +Czytelnik+ taką zabawną dedykację: +Wiechowi, genialnemu humoryście, Homerowi warszawskiej ulicy i warszawskiego Jęzora z zachwytem dla Jego twórczości Julian Tuwim+”.

Również po wojnie twórczość Wiecheckiego budziła kontrowersje wśród luminarzy literatury. Co prawda, Marek Hłasko nazwał go „największym nowelistą i pisarzem obyczajowym”, ale Jan Błoński i Jacek Bocheński gromili go za „zaśmiecanie języka polskiego”. Wiechecki wspomina w „Piąte przez dziesiąte”, że wielokrotnie „najżyczliwsi z kolegów ze Związku Literatów” starali się nawrócić go na poprawną i czystą prozę, „której nikt się nie będzie czepiał”. I - w domyśle - czytał.

„Oczywiście przepadła cała jego szmoncesowa, żydowska część twórczości. Tam były znakomite rzeczy” – wspominał Kisiel.

Dwoma zdaniami Kisiel przypomniał chyba wielu ludziom, że w ogóle coś takiego jak przedwojenna twórczość Wiecheckiego istniało. Na szczęście mylił się, czego wkrótce dowiódł tłumacz, literaturoznawca i edytor Robert Stiller, publikując „Koszernego Kozaka”, niewielki wybór żydowskich opowiadań Wiecha.

Stiller wyszukał po bibliotekach i opracował wszystko, co Wiech napisał, a co całkiem jeszcze nie zginęło - przywrócił czytelnikom jego przedwojenną twórczość, publikując kolejne tomiki w krakowskim (sic) wydawnictwie Vis-a-Vis Etiuda.

Stiller zaliczył Wiecha do „największych polskich pisarzy tego pokolenia”. Jego zdaniem „tak wielki prozaik i odkrywca jak Wiech” wciąż pozostaje poza „urzędową i powszechną świadomością”. „Ignorancja polskiej krytyki, edytorstwa i księgarstwa, więc masowego odbioru, stanowi niestety od pokoleń aż po dzień dzisiejszy charakterystyczny rys kultury polskiej, jakiego w takim natężeniu nie spotyka się w takich literaturach jak np. angielska i amerykańska, niemiecka, francuska lub rosyjska” - pisał w posłowiu do wydanej w 2015 r. „Jesieni na Kercelaku”. „Wiech to jaskrawy przykład tego zjawiska” - podsumował Stiller.

„Bardzo miły i zabawny człowiek był Wiech. Ale i poważny w rozmowie” – podkreślił Stefan Kisielewski.

Stefan Wiechecki zmarł 26 lipca 1979 r. w Warszawie. Jest pochowany na Starych Powązkach. (PAP)

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie
Reklama
Reklama
„Miłość jak miód” „Miłość jak miód” „Miłość jak miód”seans w ramach cyklu Kultura Dostępna!W czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Majkę (Agnieszka Suchora) i Agatę (Edyta Olszówka) równie dużo łączy, co dzieli. Obie są po pięćdziesiątce, przechodzą menopauzę i nie wierzą, że w ich życiu cokolwiek zmieni się na lepsze. Jedna mieszka nad Bałtykiem, druga w Tatrach. Jedna prowadzi cukiernię, druga jest wziętą architektką wnętrz. Jedna jest wdową, drugą partner właśnie zostawił dla młodszej. Jedna poświęca się dzieciom i wnukom, kompletnie zapominając o sobie, druga nie ma rodziny i dba o swój duchowy rozwój. Pewnego dnia przyjaciółki spotykają się na pogrzebie koleżanki z liceum. Agata namawia Majkę do spontanicznego wyjazdu w góry, sama zaś zajmuje jej miejsce. Nieoczekiwana zamiana ról przynosi szereg komplikacji, zabawnych zwrotów akcji i wyzwań, którym kobiety będą musiały stawić czoła. Czy uda im się przezwyciężyć przyzwyczajenia, uprzedzenia i lęki? Czy zdobędą się na odwagę, żeby otworzyć się na miłość i rozpocząć nowy rozdział w życiu? Czy naprawdę nigdy na nic nie jest za późno?Kultura Dostępna w Kinach jest częścią programu realizowanego przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, którego operatorem jest Narodowe Centrum Kultury. Projekt dofinansowano ze środków Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Szczegółowe informacje i repertuar najnowszej edycji cyklu w kinach Helios w całej Polsce dostępne są pod adresem: www.helios.pl/kultura_dostepna oraz www.nck.pl/projekty-kulturalne/projekty/kultura-dostepna. Data rozpoczęcia wydarzenia: 28.11.2024
Repertuar kina Helios Repertuar kina Helios Tegoroczna jesień nie przestaje zaskakiwać różnorodnymi nowościami. Od najbliższego piątku w repertuarze kin Helios zagoszczą aż trzy premiery: „Simona Kossak”, „Vaiana 2” i „Heretic”. Ponadto widzowie mogą zapoznać się z licznymi filmowymi przebojami oraz projektami specjalnymi, takimi jak Kultura Dostępna czy Maraton Władcy Pierścieni.Polską nowością na najbliższy tydzień jest dramat „Simona Kossak”, przybliżający prawdziwą historię potomkini artystycznej rodziny Kossaków. Młoda kobieta porzuca dotychczasowe życie i towarzyskie salony, aby objąć posadę naukowczyni w Białowieży. W środku puszczy, pomimo trudnych warunków – bez prądu i bieżącej wody – rozpoczyna życie na własnych warunkach. Tam poznaje fotografa Lecha Wilczka, z którym łączy ją niezwykła relacja. Jednakże wyobrażenia Simony o pracy przyrodnika ulegają bolesnej weryfikacji. Musi stanąć w obronie nie tylko swoich ideałów, ale również świata roślin i zwierząt… W rolach głównych występują: Sandra Drzymalska, Jakub Gierszał i Agata Kulesza.W repertuarze znajdzie się także nowa animacja wprost ze studia Disney – to „Vaiana 2”, czyli kontynuacja ciepło przyjętej historii nawiązującej do kultury wysp Polinezji. Trzy lata po wydarzeniach z pierwszej części, Vaiana otrzymuje nieoczekiwane wezwanie od swoich przodków. Dziewczyna musi wypłynąć na dalekie i dawno zapomniane wody Oceanii. Vaiana zbiera więc grupę śmiałków gotowych na przygodę życia, wśród których znajduje się jej przyjaciel Maui. Ich zadaniem będzie przełamanie niebezpiecznej klątwy, a nie będzie to proste, gdyż będą musieli stawić czoła starym i nowym wrogom.Jesienna aura sprzyja oglądaniu horrorów, a już w najbliższym tygodniu pojawi się kolejna nowość z tego gatunku. „Heretic” opowiada o dwóch młodych kobietach, które od drzwi do drzwi starają się głosić słowo Boże. W jednym z domów otwiera im czarujący pan Reed – szybko okazuje się jednak, że mężczyzna posiada diaboliczną drugą twarz. Niespodziewanie wszystkie wyjścia zostają zamknięte, a podejrzany gospodarz co chwila pojawia się, aby zadać im kolejną zagadkę testującą ich wiarę. Rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra, w której stawką jest przetrwanie…Ponadto w repertuarze Heliosa znajdą się hitowe nowości ostatnich tygodni, takie jak „Gladiator 2” w reżyserii Ridleya Scotta. Lucjusz jako dziecko był świadkiem śmierci Maximusa z rąk swojego wuja Commodusa. Teraz decyduje się walczyć w Koloseum jako gladiator, aby przeciwstawić się dwóm cesarzom, rządzącym Rzymem żelazną pięścią. Z wściekłością w sercu i z nadzieją na lepszą przyszłość Cesarstwa Lucjusz musi spojrzeć w przeszłość, aby znaleźć siłę i honor, by zwrócić chwałę Rzymu jego ludowi.Fani kina familijnego mogą wybrać się do kin na pozytywną produkcję „Paddington w Peru”. Tytułowy bohater wraz z rodziną Brownów postanawia wyruszyć w daleką podróż do Ameryki Południowej, a dokładniej do Peru, aby odwiedzić swoją ukochaną ciocię Lucy. W tym celu wszyscy udają się do umieszczonego nieopodal lasu deszczowego Domu dla Emerytowanych Niedźwiedzi. To jednak dopiero początek niezwykle ekscytującej przygody, w trakcie której odkryją wiele tajemnic.Kinomani, którzy pragną poczuć ducha zbliżających się Świąt, mogą zapoznać się z najnowszą częścią kultowej serii. Film „Listy do M. Pożegnania i powroty” ukazuje losy różnorodnych bohaterów, które krzyżują się w Wigilię. Do sagi po dłuższej przerwie powraca postać Mikołaja. Mężczyzna odwiedza dawnych i nowych przyjaciół, podczas gdy jego synek Ignaś rusza w pościg za utraconym prezentem i duchem Świąt… Ponadto w obsadzie znalazła się plejada polskich gwiazd!Kina Helios słyną z organizacji popularnych Nocnych Maratonów Filmowych, najbliższa edycja cyklu będzie w pełni poświęcona produkcjom stworzonym na podstawie dzieł J.R.R. Tolkiena. W piątek, 22 listopada odbędzie się Maraton Władcy Pierścieni, podczas którego widzowie będą mogli obejrzeć wszystkie części przebojowej trylogii w wersji reżyserskiej. Z kolei melomani mogą wybrać się do Heliosa na porywające koncerty uwielbianego tenora. Widowisko „Andrea Bocelli 30: The Celebration”, które zawita na wielkich ekranach 23 i 24 listopada, podsumowuje trzydzieści lat artysty na scenie i jest okazją do przypomnienia największych przebojów w jego wykonaniu. W poniedziałek, 25 listopada w wybranych lokalizacjach odbędą się seanse z cyklu Kino Konesera. Widzowie będą mogli zobaczyć słynny koreański thriller „Oldboy” w odnowionej jakości obrazu. Główny bohater, Dae-su, mści się po latach za zabójstwo swojej żony… Natomiast w czwartkowe popołudnie, 28 listopada w kinach zagości cykl Kultura Dostępna i polska komedia romantyczna „Miłość jak miód”. Majka i Agata zamieniają się miejscami, dzięki czemu odnajdują wielkie uczucie.Bilety na listopadowe seanse dostępne są w kasach kin Helios, w aplikacji mobilnej oraz na stronie www.helios.pl. Dokonując zakupu wcześniej, można wybrać najlepsze miejsca, a  także zaoszczędzić w ramach oferty „Wcześniej kupujesz, więcej zyskujesz”. Data rozpoczęcia wydarzenia: 22.11.2024
Poszukiwanie Świętego Mikołaja Poszukiwanie Świętego Mikołaja Bezpłatnym autobusem komunikacji miejskiej na poszukiwanie Świętego Mikołaja w SpaleWybieracie się na Poszukiwanie Świętego Mikołaja w Spale? Zachęcamy tomaszowskich poszukiwaczy przygód od skorzystania z bezpłatnego transportu publicznego. W niedzielę 1 grudnia, będzie można dojechać i wrócić ze Spały specjalną linią komunikacji miejskiej.V edycja rodzinnej gry terenowej Poszukiwanie  Świętego Mikołaja odbędzie się ona na terenie Spalskiego Parku im. Prezydentów II Rzeczpospolitej. Impreza rozpocznie się już 1 grudnia, o godzinie 12:00 w Spalskiej Sołtysówce. Organizatorzy zapraszają dzieci wraz z opiekunami do wzięcia udziału we wspólnej zabawie i odnalezieniu drogi do świętego Mikołaja.Na szlaku przygody czekają liczne atrakcje w tym m.in. stanowisko Miejskiego Centrum Kultury w Tomaszowie Mazowieckim, na którym za wykonanie zadania otrzymacie na mapie wyzwań stosowny stempel.Napiszcie list do świętego Mikołaja i wyruszajcie linią specjalną Miejskiego Zakładu Komunikacji w Tomaszowie Mazowieckim w drogę.Rozkład jazdy bezpłatnych autobusów miejskich linii nr 54 na Spalskie Mikołajki z pl. Kościuszki do Spały (i z powrotem) w niedzielę 1 grudnia br.:- odjazdy z Tomaszowa Mazowieckiego z przystanku pl. Kościuszki – centrum godz.:11:00, 12:00, 13:00, 14:30, 15:30, - odjazdy ze Spały (przystanek przy stacji paliw) godz.:11:35, 12:35, 14:05, 15:05, 17:00.Data rozpoczęcia wydarzenia: 01.12.2024
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
pochmurnie

Temperatura: 6°C Miasto: Tomaszów Mazowiecki

Ciśnienie: 1017 hPa
Wiatr: 14 km/h

Reklama
Reklama
Wasze komentarze
Autor komentarza: tTreść komentarza: Kto powiedział, że hotel musi prowadzić miasto. Baza hotelowa jest wokół tm - tylko miasto nic z tego niema (nie zarabia). Opracowywana strategia jest tylko na papierze, a jak się ma do realizacji. Powstał wspólny projekt miasta i gminy, są wycieczki itd. (chyba chodzi o wycieczkę do Padwy).Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Jestem - ZA, a nawet - PRZECIW... A tak na poważnie: przecież doskonale wiesz, że te moje, różne wpisy w żaden sposób nie świadczą o moim pragnieniu, aby dorwać się do "wadzy", ale, najzwyczajniej odzwierciedlają moje poglądy. Nieraz są trochę przesadne. Czy, wobec tego uważasz, że moje poglądy muszą odpowiadać poglądom innych ?! Mam prawo, tak, jak i Ty, pisać o tym, co w mojej główce siedzi. I nie zamierzam się z tego nikomu tłumaczyć. Zwłaszcza tej ogromnej większości, która ma w główkach czerwone... Trzeba wielu lat, aby czerwone pająki przestały dominować w Polsce. Pozdrowienia od starego czekisty.Źródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski sam powinien złożyć rezygnacjęAutor komentarza: SpecjalistaTreść komentarza: Co za bełkot - od Sasa do lasa. Baza hotelowa jest wokół tm - ile masz ze Smardzewic czy spały do miasta? Raz ze miasto nie może zgodnie z ustawą prowadzić hotelu - dwa - mamy szanse jedynie opierać się o turystykę weekendową. Trzeba myśleć racjonalnie. Mówią to wszystkie strategie opracowane przez ostatnie lata - ale autor tam chyba nie zajrzal. Powstał wspólny projekt miasta i gminy, są wycieczki itd. Teraz czas na rozwój tego pomysłu i sieciowanie atrakcji. Tak się robi współcześnie turystykę - a nie znaczki na lodówkę (chociaż te też w informacji turystycznej widziałem). We wszystkich dostępnych publicznie opracowaniach wychodzą dwie dominanty: arena i niebieskie źródła. Miasto chciało dołożyć kolejną pozycję na listę: termy - no ale wyszło wszyscy wiemy jak. Skansen, groty co rok publikują ilu turystów ich odwiedza - bardzo łatwo znaleźć te liczby w raportach o stanie miasta - więc jest nieźle, a teraz trzeba to wszystko rozwijać. Tylko na to potrzebna jest kasa i z tym zawsze największy problem. Ps. Inne miasta wielkości TM likwidują rowery - bo prawie nikt nie korzysta a to wielomilionowe obciążenie dla budżetu.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnikaAutor komentarza: czerwonyTreść komentarza: Niesamowita liczba widzów. I to darmo...Źródło komentarza: Wiosenne spotkanie późną jesienią na plusAutor komentarza: chewezTreść komentarza: A kto Promował P.G. na prezesa MZKŹródło komentarza: Mariusz Węgrzynowski sam powinien złożyć rezygnacjęAutor komentarza: mTreść komentarza: Ciekawe co w temacie ma do powiedzenia Ajdejano. Człowiek obeznany we wszystkich tematach.Źródło komentarza: Kilka słów o turystyce w Tomaszowie Maz. - list czytellnika
Reklama
Profilowana poduszka do siedzenia SEAT COMFORT Profilowana poduszka do siedzenia SEAT COMFORT Cena: Do negocjacjiZ pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientówWygodna pozycja siedzącaOchrona przed napięciami mięśniowymiOdciążenie kręgosłupaSeat Comfort to idealne rozwiązanie dla osób szukających komfortu i prawidłowego ułożenia ciała podczas siedzenia. Dostosowująca się do ciężaru użytkownika pianka z pamięcią kształtu umożliwia właściwą pozycję i równomierne rozłożenie ciężaru ciała. Dzięki temu odciążony jest kręgosłup, co niweluje odczucie zmęczenia podczas czynności wykonywanych na siedząco. W zajęciu prawidłowej pozycji pomagają dodatkowe wyprofilowania pod uda.Poduszka uniwersalna ze względu na swoją elastyczność i możliwość dopasowania do miejsca, w którym jest stosowana. Idealna do wykorzystania w domu, pracy, samochodzie lub na wózku inwalidzkim. Spód wykonany jest z materiału antypoślizgowego, dzięki czemu poduszka nie przesuwa się i w przeciwieństwie do innych tego typu wyrobów, doskonale działa ze śliskimi powierzchniami (np. metal, tworzywo sztuczne).Wskazania: Profilaktyka w powstawaniu odleżyn, przeciążenie odcinka lędźwiowego kręgosłupa, choroba zwyrodnieniowa kręgosłupa, wymuszona długotrwała pozycja siedząca.Przeciwwskazania: Nie stwierdzonoKonserwacja: Pianka z pamięcią kształtu nie nadaje się do prania. Pokrowiec zewnętrzny jest zdejmowalny i może być prany w temperaturze do 30°C/ 86°F. Ze względu na sposób transportu, poduszka po wyjęciu z opakowania może mieć "zapach fabryczny". Aby zniknął, przed pierwszym użyciem, wystarczy przewietrzyć poduszkę.Skład:Poduszka: 100% PUPoszewka (góra i boki): 93% poliester, 7% spandex, z uchwytem z bokuPoszewka (spód): 100% poliester z kropkami antypoślizgowymiWymiary: 45X 37X9cmGęstość: 45kg/m3
Reklama
Napisz do nas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama