W RMF FM Siewiera był pytany, czy licząca 300 tys. żołnierzy armia to realny cel, do którego Polska powinna zmierzać.
"Uważam, że to jest właściwy kierunek, niełatwy do uzyskania w najbliższych latach. Natomiast jeśli weźmiemy pod uwagę aktywną rezerwę, jeśli weźmiemy pod uwagę rezerwy kadrowe, którymi może dysponować armia spośród obywateli, którzy odbyli służbę wojskową zawodową lub w innych formach czynnej służby wojskowej, to uważam, że to jest cel, do którego powinniśmy dążyć" - odpowiedział Siewiera.
Szef BBN ocenił też, że Polska ma możliwości demograficzne, by mieć 300-tysięczną armię. "Jesteśmy krajem średniej wielkości w centralnej Europie z 38-milionową populacją, licząc również osoby, które przebywają na naszym terytorium" - zaznaczył. "Taka możliwość demograficzna niewątpliwie istnieje, ale pozostaje pytanie o to, jakie formy służby najlepiej realizują ten cel" - zaznaczył.
Dodał, że planowanie obrony państwa zakłada dwa aspekty: po pierwsze utrzymanie sił zbrojnych oraz gotowości bojowej i zdolności do wykonywania zadań bojowych, a po drugie funkcjonowanie państwa w wymiarze organizacyjnym, w tym gospodarczym i społecznym. Odnosząc się zaś do możliwości finansowych Polski, która musiałaby utrzymać 300-tysięczną armię, Siewiera zaznaczył, że wiąże się to z doborem "właściwych narzędzi do kształtowania przede wszystkim rezerwy". "Czyli zdolności mobilizacyjnych państwa polskiego i sił zbrojnych i w tym zakresie rezerwa i aktywna rezerwa są kluczowymi aspektami, bo wówczas żołnierz wykształcony, przygotowany do pełnienia służby, także wyposażony, kosztuje najmniej. Kluczem jest to, by zaoferować mu benefity i pewne formy satysfakcji z pełnienia służby na rzecz państwa, inne aniżeli finansowe. To jest możliwe" - ocenił Siewiera.
Dopytywany o sprawę większych nakładów na emerytury, które wiążą się z tak liczną armią, szef BBN zaznaczył, że Polska powinna móc je sfinansować.
"To, o czym ja mówię, to sytuacja wytworzenia rezerw, czyli takich zasobów kadrowych sił zbrojnych, w których obywatel, przechodząc szkolenie wojskowe, angażując się w zadania realizowane przez siły zbrojne w sposób dobrowolny, w pełni zmotywowany, w pełni zaangażowany, czerpie inne formy satysfakcji z realizacji tych zadań i wraca na rynek pracy jako obywatel uczestniczący w realizacji normalnych, komercyjnych i konsumpcyjnych działań na rynku pracy" - dodał.
Do sprawy liczebności polskiej armii szef BBN odnosił się też w połowie lipca. Powołując się na dane zebrane przez NATO Siewiera podkreślił, że Polska ma trzecią największą co do liczebności armię w NATO. Z szacunków Sojuszu wynika, że Wojsko Polskie z ponad 216 tys. żołnierzy to trzecia armia NATO - po USA (1,3 mln żołnierzy) i Turcji (481 tys. żołnierzy). Dane NATO objęły okres od 2014 do połowy 2024 r., przy czym dla 2023 i 2024 r. dane mają charakter szacunkowy.
Jeśli chodzi o Europę, to porównywalne z polskimi siły mają Francuzi, których wojsko według danych NATO liczy 205,7 tys. żołnierzy. Dalej znalazły się Niemcy z 185,6 tys. żołnierzami, Włochy z 171,4 tys i Wielka Brytania z 138,1 tys. żołnierzami. W gronie państw, których wojska liczą ponad 100 tys. żołnierzy, znalazła się jeszcze Hiszpania (117,4 tys.) oraz Grecja (110,8 tys.). Łącznie armie 32 sojuszników z NATO liczą 3 mln 418 tys. żołnierzy; bez USA jest to 2 mln 118 tys. (PAP)
Napisz komentarz
Komentarze