Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 15 lutego 2025 23:03
Reklama
Reklama

Marta Żmuda Trzebiatowska: czasami myślałam, że chyba już nie chcę uprawiać aktorstwa

Zorientowałam się, że rzadziej jestem zapraszana na takie castingi, o których marzyłam. Coraz częściej słyszałam: „Nie, ona się nie nadaje”. I mówili to ludzie, którzy nigdy się ze mną nie spotkali! A ja przecież przez te wszystkie lata bardzo się zmieniłam, dojrzałam – wspomina w rozmowie z PAP Life Marta Żmuda Trzebiatowska, którą w nowym serialu „Kibic” (Netflix) możemy zobaczyć w kompletnie innej roli niż te, z jakimi była dotychczas kojarzona.

PAP Life: Czy interesujesz się piłką nożną?

Marta Żmuda Trzebiatowska: Nie jestem jakąś wielką znawczynią futbolu. Ale czasami towarzyszę mężowi w oglądaniu meczów naszej reprezentacji. Poza tym, wychowywałam się w małej miejscowości, gdzie mieszkałam przy stadionie. Więc trochę znam realia trzecio- czy czwartoligowych klubów, ich problemy. Moi koledzy z podstawówki grali w takich klubach, część z nich gra do dzisiaj, niektórzy zostali trenerami.

PAP Life: Zapytałam cię o to nieprzypadkowo, bo grasz jedną z głównych ról w „Kibicu”. Ale paradoksalnie piłka wcale nie jest bohaterem tego serialu...

M.Ż.T.: Absolutnie się zgadzam. Kiedy przeczytałam ten scenariusz, od razu poczułam, że to nie jest o futbolu. Kibicowanie jest tylko tłem do poprowadzenia opowieści o dorastaniu, o wpływie rodziców i wszystkich ludzi, których spotykamy na swojej drodze, o wyborach i konsekwencjach tych wyborów, o nieumiejętności radzenia sobie z emocjami, trudnościach w porozumiewaniu się. Dla mnie jest to przede wszystkim serial społeczny, poruszający bardzo ważne tematy. A historia Justyny tak mocno chwyciła mnie za serce, że po prostu bardzo chciałam ją zagrać.

PAP Life: Justyna mieszka w ciasnym mieszkaniu na blokowisku, przez kilka lat samotnie wychowywała dwójkę dzieci, bo jej mąż siedział więzieniu. To postać bardzo odległa od bohaterek, z którymi jesteś kojarzona.

M.Ż.T.: To nie był do końca mój wybór, jakie role grałam. Aktorstwo to zawód - grałam to, co mi proponowano. Jeszcze jako studentka byłam zapraszana na rozmaite castingi i dosyć szybko zaczęłam występować w popularnych produkcjach. Między innymi w „Magdzie M.”, która z kolei była taką trampoliną do filmu „Nie kłam, kochanie” i serialu „Teraz albo nigdy”. Wszystko w nich było takie piękne. Apartamenty, ładni ludzie w drogich ubraniach i luksusowych autach. A ja w wieku 20 lat grałam trzydziestolatkę. O czym to świadczy? Że oszukiwaliśmy. Tamte produkcje powstały kilkanaście lat temu, wtedy wszyscy chcieliśmy oglądać taki świat, aspirowaliśmy do niego. Tamte moje role mocno zapadły widzom w pamięć, miały wielomilionową widownię i do dzisiaj są powtarzane. A mnie przyniosły ogromną popularność. Jako młoda dziewczyna kończąca szkołę teatralną mogłam tylko marzyć o takiej szansie. Skorzystałam z niej i nie żałuję. Ale niestety miało to też konsekwencje, których nie mogłam wtedy przewidzieć.

PAP Life: W ostatnich latach nie grałaś często w filmach.

M.Ż.T.: Z różnych powodów. Wiele się wydarzyło w moim życiu prywatnym, skupiłam się na rodzinie, urodziłam dwójkę dzieci. Po jakimś czasie zorientowałam się, że coraz rzadziej jestem zapraszana na takie castingi, o których marzyłam, coraz częściej słyszałam: „Nie, ona się nie nadaje”. I mówili to ludzie, którzy nigdy się ze mną nie spotkali. A ja przecież przez te wszystkie lata bardzo się zmieniłam, dojrzałam. Tylko że nikt nie był mnie ciekawy. Skupiłam się więc na pracy w teatrze, trochę pograłam za granicą - zrobiłam czeski i szwedzki film, napisałam książkę, rozwijałam swoje pasje, wychowywałam dzieci.

PAP Life: Dzisiaj kino ma pokazywać rzeczywistość taką, jaka jest, bez lukru. Poszukiwani są też inni aktorzy. Może ty jesteś po prostu za ładna do tych filmów?

M.Ż.T.: Bez przesady. Owszem, jeśli ktoś kojarzy mnie z czerwonego dywanu, to może pomyśleć, że jestem tylko ozdobą, a nie kobietą z krwi i kości. Czerwony dywan wymaga innej prezencji. Ale faktycznie, reżyserzy i reżyserki obsady zdecydowanie wolą charakterystycznych aktorów. Nawet do szkół teatralnych przyjmuje się według tego klucza. Kręci się inne filmy. Tylko że to u nas tak jest, że łatwo się kogoś wrzuca do jakiejś szufladki. Pracowałam trochę w zagranicznych produkcjach i tam naprawdę nie jest problemem, żeby kogoś ładnego zbrzydzić. Natomiast u nas miałam wrażenie, że zderzyłam się ze ścianą.

PAP Life: I jak sobie z tym radziłaś?

M.Ż.T.: Były chwile totalnego zwątpienia, czasami myślałam, że chyba już nie chcę uprawiać tego zawodu. Bo przecież ktoś musi w ciebie uwierzyć, dać szansę, żeby chociaż zaprosić cię na casting, nagrać self-tape'a, bo dzisiaj to jest dużo bardziej popularne. Na szczęście, mam wspaniałych ludzi wokół, mojego męża, który jest aktorem i dobrze mnie rozumie, moją agentkę, która wierzyła we mnie za mnie. To ona tak bardzo walczyła, żeby zaproszono mnie na casting do „Kibica”, wiedziała, że będę idealną Justyną. Jestem też wdzięczna reżyserowi obsady, czyli Konradowi Bugajowi, który uwierzył, że to mogę być ja. A Łukasz Palkowski, reżyser oraz Olga i Bartek Czerkascy, czyli producenci, oglądając moje nagrania, powiedzieli: „Tak, to będzie nasza Justyna”.

PAP Life: Podobną historię przeżył Mateusz Damięcki, który przez lata był obsadzany w rolach przystojnych, sympatycznych chłopaków. I dopiero w filmie „Furioza” dostał szansę, żeby zagrać kompletnie inną postać.

M.Ż.T.: Przyjaźnimy się z Mateuszem od lat. Po „Mowie ptaków” Xawerego Żuławskiego, w której zagrałam zupełnie inną rolę niż te, z którymi byłam kojarzona, Mateusz do mnie zadzwonił i powiedział: „Jak ja się cieszę! Chciałbym, żeby ta +Mowa ptaków+ przyniosła ci coś dobrego. Bo ja doskonale wiem, jak się mogłaś czuć przez te wszystkie lata”. Wtedy Mateusz był jeszcze przed premierą „Furiozy”, trochę opowiadał mi o tym filmie. A potem zobaczyłam „Furiozę”, Mateusza w roli Goldena i wykonałam podobny telefon do niego, żeby powiedzieć mu: „Jak ja się cieszę, stary! Mam nadzieję, że da ci to coś dobrego”. Myślę, że „Furioza” dużo zmieniała w zawodowym życiu Mateusza i to jest cudowne. Daje nadzieję.

PAP Life: Rzeczywiście, Mateusz Damięcki zaczął grać inne role. Powstała też druga część „Furiozy”.

M.Ż.T.: U mnie „Mowa ptaków” jeszcze nie do końca była punktem zwrotnym. Po pierwsze, była trochę niszowym filmem, a po drugie, tak się złożyło, że za chwilę wydarzyła się pandemia, lockdowny i na dwa lata właściwie wszystkie projekty zostały zawieszone. A ja urodziłam drugie dziecko, więc też się na tym wtedy skupiłam. Dziś myślę, że „Mowa ptaków” była takim cudownym rozbiegiem do tego, co się teraz wydarza.

PAP Life: Napisałaś na Instagramie, że Justyna to jedna z tych postaci, które z tobą zostaną na dłużej. Co miałaś na myśli?

M.Ż.T.: Minął już ponad rok, odkąd zrobiliśmy ten serial i kiedy go teraz obejrzałam, wszystko we mnie odżyło. Poczułam, że tęsknię za Justyną. Bo ja bardzo lubiłam nią być. Na pewno to, czego mnie nauczyła i co mi dała – to siła. Nie mówię na życie, bo myślę, że jeśli chodzi o walkę o własne marzenia, o rodzinę, to nigdy mi tej siły nie brakowało. Ale nie miałam takiej zawodowej siły. Wiary we własne możliwości. Zagranie Justyny okazało się też bardzo wyzwalającym i oczyszczającym doświadczeniem. W normalnym życiu wiele emocji muszę trzymać pod kontrolą lub dusić w sobie. Kulturalny człowiek przecież wie, jak powinien się zachować w różnych sytuacjach, co może powiedzieć, a czego nie. Chociaż może czasami chciałby tak jak Justyna puścić wiąchę - na pewno jest to zdrowsze.

PAP Life: Faktycznie, Justyna nie przebiera w słowach. To było dla ciebie trudne, żeby mówić jej językiem?

M.Ż.T.: Na co dzień uważam na słowa i raczej takim językiem się nie posługuję (śmiech). Ale też znam ten język, wspominałam, że wychowywałam się koło stadionu i różne słowa wpadały przez okno. W czasie kręcenia musiałam po prostu przejść na język Justyny - trochę tak, jakbym przechodziła na angielski czy włoski. Pamiętam, jak kilka miesięcy po zakończeniu zdjęć pojechałam na postsynchrony. Musiałam poprawić jedną scenę, bo jakiś dźwięk się zatarł. Usiadłam, obejrzałam i mówię do chłopaków: „Poczekajcie, muszę to jeszcze trzy razy przesłuchać. Nie potrafię tak od razu wejść w ten sposób mówienia”. Więc to też nie było dla mnie do końca łatwe. Kiedy kręciłam film, to Justyna „wchodziła” we mnie. Oczywiście w domu nie byłam Justyną, ale zdarzały się takie sytuacje, kiedy ktoś mi podniósł trochę ciśnienie i ostro zareagowałam. Kilka razy mój mąż mnie stopował: „Hej, nerwy na wodzy, jesteś w domu, a nie na planie!”.

PAP Life: Kiedy oglądałam „Kibica”, zwróciłam uwagę na okropne włosy Justyny - przepalone, z czarnym odrostem. Te włosy pomogły ci zbudować postać?

M.Ż.T.: Bardzo. Pamiętam, że już w pierwszym etapie, kiedy ta rola została mi zaproponowana, padło pytanie, czy dam sobie zniszczyć włosy. Od razu powiedziałam, że jeśli to jest potrzebne, to oczywiście, że tak. Faktycznie, nie dało się inaczej niż po prostu fizycznie je spalić. Od góry był robiony ciemny odrost, a po 10 czy 15 centymetrach żółtojajeczny blond. Mój fryzjer, z którym się przyjaźnię, podjął się tej drastycznej zmiany. Śmialiśmy się, że to jest antyreklama dla jego salonu, ponieważ włosy wyglądały okropnie, zaczęły się kruszyć, wypadać. Co chwilę różni fryzjerzy pisali do mnie, kto mi je tak zniszczył, i proponowali, że chętnie je poprawią (śmiech). Ale nie tylko włosy, cała metamorfoza była ważna. Dotychczas, jak grałam w serialach, to zawsze na planie byłam pierwsza, bo moja charakteryzacja zajmowała godzinę, półtorej. A tutaj mogłam przyjechać na 10 minut przed rozpoczęciem zdjęć. Stasiu Doliński, który mnie charakteryzował, miał tylko trzy farbki: czarną, zieloną, szarą, którymi malował mi na twarzy zmęczenie i pogłębiał zmarszczki. Kiedy przyjeżdżałam na plan wypoczęta, wydawał się tym faktem niepocieszony: „O nie, wyspałaś się dzisiaj”.

Dziewczyny od kostiumów z góry mnie przeprosiły, że wszystko mi kupują o rozmiar, dwa za małe, żeby trochę mi się wylewało tu i ówdzie. To był też taki znak, że to są ubrania z dawnych czasów. Justyna kiedyś miała lepszą figurę, dzisiaj ma gorszą, ale nie ma kasy, żeby kupić sobie coś nowego. Ona po prostu funkcjonuje w określonym środowisku, pochodzi z takiej, a nie innej rodziny. Ale ja bardzo chciałam tak ją zagrać, żeby widz dostrzegł, że ona na maksa się stara być dobrą matką i uratować swoje dziecko.

PAP Life: Niestety to się nie udaje.

M.Ż.T.: I to też prowokuje do postawienia wielu pytań: czy to jest jakieś fatum, które wisi nad tą rodziną, czy to środowisko po prostu przygniata i wokół jest zbyt wiele ciemności, zła, złych ludzi, żeby ktoś mógł się z tego wyrwać?

PAP Life: Podobno jest to możliwe pod warunkiem, że w otoczeniu znajdzie się przynajmniej jedna osoba, która poda rękę, pokaże inną drogę.

M.Ż.T.: Dla mnie w tym serialu potencjał na taką osobę miał nauczyciel w technikum stolarskim. Nie wiem, może zabrakło mu determinacji, żeby o Kubę (syn Justyny - red.) zawalczyć. Wiem też, że jest taka teoria, że są osoby o tak silnej konstrukcji psychicznej, które zawsze będą chciały wyjść w górę, „na powierzchnię”, których nie pogrąży mrok, nigdy nie będzie ich ciągnęło w dół. Kuba na pewno do nich nie należał. On idzie za złem, które go trochę pociąga. Kusi, aż w końcu przejmuje nad nim kontrolę. Ale jest szansa, że jego młodszy brat Mikołaj pójdzie inną drogą. W życiu też obserwowałam różne historie, nie jestem odklejona od rzeczywistości. Wychowałam się na dawnych terenach popegeerowskich, moi rodzice byli wiejskimi nauczycielami, którzy w wakacje dorabiali na saksach, a ja chodziłam w używanych ciuchach przywożonych z Niemiec od jakiejś rodziny. Niczego mi nie brakowało, ale też na wiele rzeczy nie było nas stać.

PAP Life: Ale nie poszłaś na skróty.

M.Ż.T.: Bo ja właśnie zawsze miałam silną konstrukcję psychiczną. To zresztą kiedyś, jak byłam w terapii, potwierdziła mi moja pani psycholog. Byłam zdeterminowana, że chcę stamtąd wyjechać, i wiedziałam, że jedyną drogą jest to, że muszę się uczyć. Uwielbiałam konkursy recytatorskie, zachwycałam się filmami Andrzeja Żuławskiego i stąd mi wpadło to aktorstwo. Właściwie to tyle, bo do najbliższego teatru miałam przecież 100 kilometrów. Ale pamiętam, że jak do niego pojechałam, to wszystko mnie tam zachwycało. I ta pasja była silniejsza od wszystkiego innego, mimo że się ze mnie śmiano. Na zjeździe z okazji 20-lecia matury koledzy powiedzieli: „Wiesz co, wow, ty to zrobiłaś”. Widziałam szacunek w ich oczach, że miałam marzenie i dopięłam swego. Ale przecież nie jest tak, że tylko mnie się udało. Różne są losy moich znajomych - niektóre tragiczne, a inne wspaniałe.

PAP Life: Wiążesz z rolą Justyny jakieś nadzieje na zawodowy zwrot?

M.Ż.T.: Ja już tyle w życiu przeżyłam jako aktorka, że na nic się nie nastawiam, niczego nie oczekuję. Jestem szczęśliwa, bo dostaję cudowny feedback od ludzi, od niektórych krytyków też, ale już wiem, że życie aktora to sinusoida. Jeżeli coś fajnego się wydarzy – wspaniale. Jeśli się nie wydarzy – okej, dalej będę mamą, będę miała więcej czasu dla dzieci. One dały mi takie cudowne oparcie, że już na nic nie czekam. Po „Kibicu” odeszłam z „Na dobre i na złe”, bo poczułam, że chcę robić więcej takich rzeczy. Ale też zdawałam sobie sprawę, że one mogą się nie wydarzać. I przez ostatni rok faktycznie niewiele zawodowo zrobiłam. Grałam w teatrze, a wolny czas, którego miałam dużo, poświęciłam na rozwijanie siebie. Zaczęłam uprawiać różne sporty, pilates, aerial jogę, grać w tenisa, zdobywać nowe umiejętności. W takich momentach dużo czasu spędzam na samorozwoju. Poza tym uważam, że lepiej być głodnym grania, niż czuć przesyt. Kiedy byłam na planie „Kibica” i słyszałam „akcja”, czułam, że chcę wykorzystać każdą sekundę bycia na ekranie. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/moc/ag/

Marta Żmuda Trzebiatowska wychowała się w Przechlewie na Kaszubach. W 2007 roku ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie. Popularność przyniosły jej role w filmie „Nie kłam, kochanie” oraz serialu „Teraz albo nigdy”, za którą nagrodzono ją Telekamerą. W 2010 roku rozpoczęła pracę w stołecznym Teatrze Kwadrat. W nim też poznała swojego przyszłego męża, też aktora - Kamila Kulę, z którym wychowuje dwoje dzieci. Za rolę Jakubcowej w filmie Xawerego Żuławskiego „Mowa ptaków” (2019) otrzymała nominację do nagrody Orła za najlepszą drugoplanową rolę kobiecą. Ostatnio zagrała jedną z głównych ról w serialu „Kibic” (Netflix). Ma 40 lat.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Opinie

Rozszerzony program Aktywna Szkoła szansą na lepszą przyszłość

Program Aktywna Szkoła wkracza w nowy etap rozwoju, oferując jeszcze więcej możliwości dla dzieci i młodzieży. W 2025 roku zostały wprowadzone zmiany odpowiadające na potrzeby uczestników i organizatorów. Nowy filar – Aktywny AS – łączy zajęcia weekendowe z aktywnościami na Orlikach, a jego głównym celem jest systematyczna aktywizacja sportowa dzieci i młodzieży. Nabór do zadania Aktywny do Kwadratu zakończył się ogromnym sukcesem – przyjęto 7625 wniosków. Stanowi to wzrost o 8,29 % w porównaniu z ubiegłym rokiem, co pokazuje rosnące zainteresowanie programem.Data dodania artykułu: 13.02.2025 19:32
Rozszerzony program Aktywna Szkoła szansą na lepszą przyszłość

Ekspert: po pandemii więcej dzieci ma problem z otyłością

Po pandemii koronawirusa więcej dzieci ma problem z otyłością, konieczna jest edukacja w domu i szkole, są opracowane wytyczne dla lekarzy, które są omawiane z Ministerstwem Zdrowia - poinformowała w czwartek w Białymstoku prof. Lucyna Ostrowska, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości (PTLO).Data dodania artykułu: 13.02.2025 17:13
Ekspert: po pandemii więcej dzieci ma problem z otyłością

Klimczak: rozmawiamy o kolei dużych prędkości do Berlina i Pragi

Minister infrastruktury Dariusz Klimczak zadeklarował w czwartek, że Polska popiera pomysł Komisji Europejskiej połączenia stolic państw europejskich koleją dużych prędkości. Dodał, że z ministrami z Niemiec i Czech trwają rozmowy dotyczące szybkiej kolei z Warszawy do Berlina i Pragi.Data dodania artykułu: 13.02.2025 16:58
Klimczak: rozmawiamy o kolei dużych prędkości do Berlina i Pragi

Startuje kolejna odsłona Akademii e-marketingu, która od 13 lat z sukcesem edukuje i inspiruje małych i średnich przedsiębiorców do rozwoju własnych biznesów

Już 5 marca br. w Gdańsku rozpocznie się już 13. odsłona Akademii e-marketingu, cyklu darmowych szkoleń i warsztatów dla przedsiębiorców z sektora MŚP, które są poświęcone budowaniu strategii promocji firmy w Internecie. Tym razem w 2025 roku organizatorzy zaplanowali 15 spotkań w największych miastach w Polsce. Uczestnicy podczas spotkań z ekspertami będą mogli zdobyć lub poszerzyć swoją wiedzę z zakresu marketingu online, np. tworzenia strony WWW, działań SEO czy wykorzystania różnych narzędzi służących do promocji biznesu online.Data dodania artykułu: 13.02.2025 16:46
Startuje kolejna odsłona Akademii e-marketingu, która od 13 lat z sukcesem edukuje i inspiruje małych i średnich przedsiębiorców do rozwoju własnych biznesów

Szef Google po spotkaniu z Tuskiem: podpisujemy memorandum ws. zastosowania AI

Podpisujemy memorandum w sprawie wykorzystania sztucznej inteligencji w dziedzinach energetyki, cyberbezpieczeństwa i innych - oświadczył w czwartek w Warszawie szef Alphabet i Google Sundar Pichai po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem.Data dodania artykułu: 13.02.2025 13:37
Szef Google po spotkaniu z Tuskiem: podpisujemy memorandum ws. zastosowania AI

Szef Pentagonu: nie ma mowy o zdradzie Ukrainy

Amerykański minister obrony Pete Hegseth powiedział w czwartek, że inicjatywa podjęta przez Donalda Trumpa, który zgodził się z Władimirem Putinem na rozpoczęcie "natychmiastowych" negocjacji w sprawie wojny w Ukrainie, nie jest "zdradą" tego kraju.Data dodania artykułu: 13.02.2025 13:34Liczba komentarzy artykułu: 2
Szef Pentagonu: nie ma mowy o zdradzie Ukrainy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki zdrowotne z przędzy bawełnianej ze srebrem

Skarpetki nieuciskające DEOMED Cotton Silver to komfortowe skarpetki zdrowotne wykonane z naturalnej przędzy bawełnianej z dodatkiem jonów srebra. Skarpety ze srebrem Deomed Cotton Silver mogą dzięki temu służyć jako naturalne wsparcie w profilaktyce i leczeniu różnych schorzeń stóp i nóg!DEOMED Cotton Silver to skarpety bezuciskowe, które posiadają duży udział naturalnych włókien bawełnianych najwyższej jakości. Są dzięki temu bardzo miękkie, przyjemne w dotyku i przewiewne.Skarpetki nieuciskające posiadają także dodatek specjalnych włókien PROLEN®Siltex z jonami srebra. Dzięki temu skarpetki Cotton Silver posiadają właściwości antybakteryjne oraz antygrzybicze. Skarpetki ze srebrem redukują nieprzyjemne zapachy – można korzystać z nich komfortowo przez cały dzień.Ze względu na specjalną konstrukcję oraz dodatek elastycznych włókien są to również skarpetki bezuciskowe i bezszwowe. Dobrze przylegają do nóg, ale nie powodują nadmiernego nacisku oraz otarć. Dzięki temu te skarpety nieuciskające rekomendowane są dla osób chorych na cukrzycę, jako profilaktyka stopy cukrzycowej. Nie zaburzają przepływu krwi, dlatego też zapewniają pełen komfort przy problemach z krążeniem w nogach oraz przy opuchnięciu stóp i nóg.Skarpetki DEOMED Cotton Silver są dostępne w wielu kolorach oraz rozmiarach do wyboru.Dzięki swoim właściwościom bawełniane skarpetki DEOMED Cotton Silver z dodatkiem jonów srebra to doskonały wybór dla wielu osób, dla których liczy się zdrowie i maksymalny komfort na co dzień.Z pełną ofertą możecie zapoznać się odwiedzając nasz punkt zaopatrzenia medycznegoTomaszów Mazowiecki ul. Słowackiego 4Oferujemy atrakcyjne rabaty dla stałych klientów Honorujemy Tomaszowską Kartę Seniora 
Reklama
Jak w tym bałaganie można się odnaleźć?

Jak w tym bałaganie można się odnaleźć?

Chaos, bałagan i degrengolada. Trudno inaczej określić to, co dzieje się w Starostwie Powiatowym w Tomaszowie Mazowieckim. Mówienie o dezorganizacji, to chyba jednak zbyt delikatne określenie. Jakiś czas temu pisaliśmy o odejściu naczelnika wydziału geodezji, jednego z kluczowych wydziałów w całym Powiecie. Faktem, że Wydział nie ma naczelnika, zaskoczeni byli członkowie Zarządu Powiatu jeszcze miesiąc po jego odejściu. Na stronach internetowych widnieją nieaktualne informacje. Wciąż dowiadujemy się z nich, że Daniel Karp kieruje wydziałem Geodezji i Kartografii, mimo, że od wielu miesięcy w Starostwie nie jest już zatrudniony. Błędne informacje figurują też na drzwiach do poszczególnych urzędniczych pokoi. Dla przykładu przy wejściu do Wydziału Edukacji przeczytać możemy, że nadal pracuje w nim... Beata Stańczyk, dyrektorka Miejskiego Centrum Kultury.
Nie dacie tu, to wezmę tam. Czy oświata sfinansuje kaprysy starosty?

Nie dacie tu, to wezmę tam. Czy oświata sfinansuje kaprysy starosty?

Uchwalając budżet na 2025 roku radni przyjęli między innymi wniosek o zdjęcie kwoty 200 tysięcy złotych, jakie przeznaczone były na promocję. Celem było ograniczenie marnotrawienia publicznych pieniędzy na finansowanie relacji z mnogich konferencji prasowych, służących promocji Mariusza Węgrzynowskiego i zapraszanych przez niego polityków Prawa i Sprawiedliwości. Zostawiono kwotę, pozwalającą zabezpieczyć środki na bieżące wydatki promocyjne. Nikt nie miał wątpliwości, że Starosta szybko zacznie szukać pieniędzy, by kupować sobie przychylność, głównie emitowanej w kablówce telewizji. Jak się dowiadujemy ma ona nadal być ona finansowana z budżetu promocji. Najnowsze informacje, jakie przekazują nam między innymi dyrektorzy podległych powiatowi szkół, mówią, że kolejnym sposobem na podsypanie pieniędzy jest zlecenie promocji placówek oświatowych. Problem jednak w tym, że odbiorca wspomnianej telewizji, to głównie emeryt i jest ona pozbawiona innych kanałów dystrybucyjnych. Wcześniej zawierane umowy były równie bezmyślnie podpisywane przez Starostę. Nie weryfikowano zasięgów, oglądalności, liczby użytkowników. Wydawano publiczne pieniądze w sposób skrajnie niefrasobliwy. Zabieranie środków na oświatę, kiedy tnie się w niej wiele innych wydatków, a papier do ksero musza zapewniać rodzice, ma też swój wymiar etyczny. Wspomniana telewizja otrzymała w ubiegłej kadencji Mariusza Węgrzynowskiego z różnych powiatowych źródeł otrzymała kilkaset tysięcy złotych
Reklama

Wasze komentarze

Autor komentarza: xxxTreść komentarza: A może to zwykłe lenistwo nie pozwala wyjść z domu? kilkadziesiąt lat temu cały Tomaszów (i nie tylko) ogrzewał się węglem -również bloki, kamienice a ci ówcześni "truciciele" dożywają powyżej 90 lat. Obecni włodarze nastawiali nam "pseudo wskaźników" i na bazie tych pseudo-wskazań mamy taki smog jaki one wskazują. A warto poszperać w mediach, Tomaszów ma ich od groma. Warto popatrzeć na mapę jak rozmieszczone są te czujniki w Europie. Zachód ma ich wielokrotnie miej niż Polska- a tym samym czystsze powietrze. My mamy smog -nie wolno nam będzie palić węglem, gazem, drewnem - a smog będzie nadal jak w Krakowie. Tak że, Tomaszowianinie zejdź z kanapy i idź na spacer z doświadczenia powiem że się nie udusisz, pozdrawiam.Źródło komentarza: Ekspert wyjaśnia, dlaczego po kolacji warto wyjść na spacerAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Szanowny Panie Marku Woch. Czy Pan wie, do kogo Pan adresuje ten powyższy pański gniot ?! Najpierw, wg normalnych ludzi (dopisek: to znaczy, że nie tzw. debilowatych "naukowców") ten gniot, to jest sztuka dla sztuki, czyli wciskanie kitu zwykłym ludziom. Zapłacił Pan Adminowi za ten gniot i jakoś nie widać zainteresowania tym pańskim gniotem. Myślę, że to żaden splendor dla Pana. Przykra sprawa. Jednak, podejrzewam, że Pan ten splendor totalnie olewa, bo w tej zabawie chodzi tylko o to, aby Pan się mógł wykazać jakimikolwiek publikacjami. Krzysztof Paszczyk??? To zwykła PSL-owska miernota, która przy pomocy np. Pana, usiłuje wejść w odb.t Tuskowi. Źle Pan wybiera, szanowny Panie.Źródło komentarza: Deregulacje? A co to takiego?Autor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Moja rodzina w czasie okupacji była w AK. Po tzw. "wyzwoleniu" mój ojciec siedział w pierdlu w Piotrkowie. Brawo dziewczyny i chłopaki!!! Tak trzymać.Źródło komentarza: Uczcili Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Armii KrajowejAutor komentarza: AjdejanoTreść komentarza: Ludziska: nie przypisujcie temu pięknemu i powabnemu chłopcu skłonności do jakichkolwiek kobiet...Do takiej Klatki można się przytulać jedynie partyjnie. Ja nie przytulałbym się do tej sprytnej kobitki, jako napalony facet na laskę, ale jako Jej partyjny wielbiciel. Szkoda, kur.a, że nie jestem z partii tej partyjnej laski. Chociaż... , gdybym nawet był, nie wiem, co bym zrobił z tymi uściskami...Źródło komentarza: Kiedy odwołacie tego Starostę? Odpowiedź brzmi: nigdy!Autor komentarza: LechTreść komentarza: Taki problem a wy za ciachem albo dupeczkami rozglądacie się,😅 wstyd. Ps. A w budżetówce dwóch kierowników bez zakresu obowiązków i jeden pracownik szeregowy.Źródło komentarza: Kiedy odwołacie tego Starostę? Odpowiedź brzmi: nigdy!Autor komentarza: LeonTreść komentarza: Ja wam radnych nie wybierałem, macie co macie więc teraz nie beczeć. Głosujecie na szwagra, wuja lub znajomych bo etat stracę to tak jest, a nie licząc na przyszłość dzieci, że wyjadą i z kamienicą zostaniecie się sami. Chyba, że nie macie aspiracji i ambicji to ok.Źródło komentarza: Kiedy odwołacie tego Starostę? Odpowiedź brzmi: nigdy!
Reklama
Reklama

Napisz do nas

Zachęcamy do kontaktu z nami za pomocą formularza. Możecie dołączyć zdjęcia i inne załączniki. Podajcie swojego maila ułatwi to nam kontakt z Wami
Reklama
Reklama
Reklamawłączenie społeczne
Reklama
Reklama