Sobota 9. 07. 2016 rok
Choć obudziliśmy się w piękny, słoneczny poranek, to w naszej pamięci mieliśmy zakodowaną informację o pogodzie czyli deszcz, burze, ochłodzenie. Urzeczeni muzycznie wczorajszym dniem, po śniadaniu udaliśmy się do Amfiteatru, bo na scenie o godz. 11.00 miała odbyć się najważniejsza część IV Pułtusk Festiwalu – Festiwalowy Konkurs Zespołów i Indywidualnych Wykonawców. Jak się wcześniej dowiedziałem do konkursu wystartować miało jedenastu wykonawców.
Choć zrobiło się pochmurnie, nie padało, konkurs odbył się punktualnie. Pod zadaszoną wiatą za sektorami miejsc siedzących, zasiadło dziesięciu gniewnych (konkursowe jury) a wśród przesłuchujących konkursowych finalistów znaleźli się: Paweł Sztompke, Marek Gaszyński, Anna Kondratowicz, Ryszard Poznakowski, Alicja Klenczon, Maciej Cybulski, Sylwia Barycka, Marek Różycki, Sylwia Słoikowska-Affelska, Tomasz Jaśkiewicz.
Na konkursowe przesłuchania finalistów, do Amfiteatru im. Krzysztofa Klenczona przybyło wielu mieszkańców Pułtuska, szczególnie spora grupa lokalnej młodzieży. Może dlatego, że w konkursie startowało sporo zespołów i osób indywidualnych z tego miasta czy pułtuskiego powiatu ale również znaleźli się, jeżeli nie wszyscy to liczni, zaproszeni goście, VIP-owie (jak chociażby nasze skromne osoby z Tomaszowa Maz. ja z Markiem Zającem czy Ewa i Krzysztof Jochanowie).
W konkursowych zasadach i regulaminie znalazł się bardzo prosty zapis, każdy uczestnik, wykonawca musi w swoim konkursowym repertuarze wykonać przynajmniej jeden utwór z repertuaru Krzysztofa Klenczona z różnych okresów Jego muzycznej działalności (Niebiesko Czarni, Pięciolinie, Czerwone Gitary, Trzy Korony czy twórczość na obczyźnie). Ponad dwugodzinne przesłuchania przysporzyło, nie tylko uczestnikom konkursu, wiele wrażeń i emocji. Również ja z Markiem i Kazimierzem Bihunem bardzo wciągnęliśmy się w nie, tworząc swoje osobiste rankingi. Muszę przyznać, że nasze typy wykonawców były bardzo zbieżne, choć lekko różniły się od oficjalnych jakie zaprezentowało i ogłosiło dziesięciu gniewnych czyli konkursowe jury, które to poniżej przedstawiam:
Ostatecznie jury IV Pułtusk Festiwalu im. Krzysztofa Klenczona przyznało nagrody:
Grand Prix Festiwalu im. Krzysztofa Klenczona Stowarzyszenia Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych (SAWP)– zespół DROP. (członkowie zespołu pochodzą z Pułtuska i Warszawy)
I nagroda Burmistrza Miasta Pułtusk – SZYMON FABISIAK z okolic Pułtuska
II nagroda Burmistrza Miasta Pułtusk – zespół SETIN z Gdańska
III nagroda Burmistrza Miasta Pułtusk – zespół KOLOROWE GITARY z Idzikowic
I nagroda Alicji Klenczon – zespół M-MAX z Pułtuska
II nagroda Alicji Klenczon – SZYMON FABISIAK
Nagroda specjalna Stowarzyszenia Wspólnota Polska dla polonijnego uczestnika konkursu – zespół SREBRNE GŁOSY z Ukrainy
Nagroda specjalna Kryształowy Kamerton Związku Polskich Autorów i Kompozytorów (ZAKR) – zespół DROP.
Nagroda Anny Kondratowicz – zespół BIAŁO CZARNI z Warszawy
Nagroda Stowarzyszenia Polski Rock and Roll im. Krzysztofa Klenczona – zespół M-MAX
Nagroda Polskiego Radia, zaproszenie na wywiad do Programu I Polskiego Radia – ALEKSANDRA WIĘCŁAWSKA
Nagroda internautów – zespół SMOOTH DIMENSION z Gdańska
Przesłuchania konkursowe były częścią projektu „IV Konkurs Festiwalowy im. Krzysztofa Klenczona” dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z Programu: Wydarzenia artystyczne/Muzyka. Pozwolę sobie przedstawić nasze, subiektywne typy niektórych wykonawców, zespołów, na które zwróciliśmy szczególną uwagę podpierając się wyśpiewanymi przez nich utworami (tytuły) Klenczona, i nie tylko. Nie będę kwalifikował utworów liczbą porządkową, rankingiem, kolejnością wykonawców. Uczynię to nie stosując powyższego. I tak:
- Oryginalnie, profesjonalnie i pięknie zaprezentował się (chyba najlepszy w konkursie) zespół SETIN z Gdańska, który do utworu „10 w skali Beauforta” wgrał symfoniczny wstęp niczym słynna grupa Electric Light Orchestra (ELO) w wielkim hicie Chucka Berry’ego „Roll Over Beethoven” czy w innym, mniej znanym utworze Krzysztofa „Spotkanie z diabłem”, z którego w interpretacji zespół SETIN zrobił arcydzieło.
- Innym dla mnie, szczególnym wydarzeniem był występ młodego, niezłego gitarzysty Szymona Fabisiaka. Przepięknie wyśpiewał przy akompaniamencie klasycznej gitary, niczym bardowie z lat 60-tych Cat Stevens czy Donovan, piękny utwór Klenczona „Raz na 1000 nocy” a swoją, indywidualną klasę wykazał w wyśpiewanej własnej kompozycji „Puch”. – Słusznie, dwukrotnie nagrodzony przez Burmistrza miasta i Alicję Klenczon.
- Chciałbym zwrócić uwagę na siedmioosobową grupę („Srebrne Głosy”) dziewcząt z Ukrainy, które pięknie, w stylu niczym nasze szczecińskie „Filipinki” z lat 60-tych, wyśpiewały na głosy bez akompaniamentu instrumentów dwa utwory: pierwszy Klenczona „Jesień idzie przez park” a drugi utwór to wielki, polski przebój z lat 50-tych Zbigniewa Kurtycza „Cicha Woda”.
- I jeszcze jedno moje indywidualne spostrzeżenie to brak w nagrodzonych i wyróżnionych w konkursie, grupy dziewcząt i jednego, starszego pana z Jeleniej Góry „Paka Buziaka”, która to grupa niczym w satyrycznym stylu amerykańskiego zespołu „Manhattan Transfer” wykonała dowcipnie Klenczona „Nikt na świecie nie wie” i słynną „Małgośkę” Maryli Rodowicz.
Druga część sobotniego festiwalu miała miejsce na scenie głównej pułtuskiego Rynku gdzie o godz. 18.30 miał się odbyć koncert laureatów. Z dużym opóźnieniem, prawie godzinnym wystąpili laureaci (oprócz śpiewu byli również nagradzani) konkursu co miało duży wpływ na realizację dalszych występów, innych, zaplanowanych wcześniej grup, piosenkarzy według opracowanego przez organizatorów festiwalowego programu. Zapewne na opóźnienie miała wpływ również pogoda. Co jakiś czas na kilka minut następowały deszczowe opady, przerwy w opadach a także kilkuminutowe ulewy a po nich kolejne przerwy. Można powiedzieć, że pogoda stała się sinusoidalna. Miała ona także wpływ na frekwencję.
Co chwila publiczność, nie mająca parasoli z sobą, chowała się pod wiaty czy namioty rozstawione wokół do celów handlowych, marketingowych. Niektórzy wytrwali fani świadomie stali i mokli w deszczu, niektórzy bardziej przebiegli mieli z sobą peleryny a muzyczna karawana jechała dalej. Przepełniony liczbą występów, koncertów festiwalowy program z obiektywnych przyczyn został zweryfikowany i skrócony rzeczowo i w czasie. Kolejno po laureatach mieli wystąpić: Caroline Baran & Friends, koncert pamięci Janusza Kondratowicza (a w nim tacy wykonawcy jak Janek Samołyk, Łukasz Lach, Jacek „Budyń” Szymkiewicz, Maja Koman, Weronika Bochat i na koniec Maria Głuchowska) a zakończyć IV Festiwal miał zespół „Breakout Tour” Piotra Nalepy.
Chciałbym w skrócie odnieść się do finału IV Festiwalu i Konkursu im. Krzysztofa Klenczona i wyrazić swoje uczucia, estetyczno muzyczne doznania, swoją opinię subiektywną, odnosząc się do trzech poprzednich klenczonowskich przedsięwzięć. Festiwal kompleksowo jako całość wypadł okazale i trudno jest porównywać z poprzednimi festiwalami. Występowały całkowicie inne grupy muzyczne, bardziej stylem, muzyczną modą przypominające epokę Krzysztofa Klenczona czyli dwukrotnie „Czerwone Gitary”, „Żuki”, „Klenczon Prospekt” czy widowisko muzyczne Teatru Muzycznego w Gdyni „Klenczon – Poemat rockowy”. Muszę obiektywnie przyznać, że poprzednim trzem festiwalom sprzyjała pogoda, nie padało. W tym roku w dniu najważniejszym jakim jest „dzień drugi”, deszcz zaburzył programowy porządek tak organizatorom jak i mieszkańcom miasta dlatego, że zawsze dzień drugi odbywa się przy otwartej kurtynie na scenie głównej Rynku i zgromadza wielotysięczną publiczność.
Wszyscy odpowiedzialni za imprezę pragną by ten dzień wypadł okazale. Bardzo sobie życzyliśmy powtórki koncertowej na scenie głównej Marii Głuchowskiej, która miała wystąpić przed grupą „Breakout Tour” czy ponowny koncert „Caroline BARAN & Friends”. Na szczęście występowali jako pierwsi, tuż po koncercie laureatów. Jednak z wielkim zaciekawieniem i radością oczekiwałem na koncert pamięci Janusza Kondratowicza, choć nie miałem pojęcia i wiedzy o wykonawcach tak szlachetnego tematu jakim są teksty i poezja WIELKIEGO JANUSZA.
To, że organizatorzy ze względu na pogodę, skrócili czasy występów na scenie poszczególnych wykonawców, nie jest czymś dla mnie bolesnym. Rozumiem nieprzewidziane kłopoty. Sam niejednokrotnie organizując w moim mieście swoje imprezy, spotkania w podobne kłopoty wpadałem.
Najbardziej zawiedziony byłem wykonawstwem a właściwie ich muzycznym doborem w tak szlachetnym koncercie poświęconym poetyckiej twórczości Janusza Kondratowicza. Prezentujący poezję śpiewaną pana Janusza, to czołowi wykonawcy hard rocka, heavy metalu czy muzyki około discopolowej byli delikatnie mówiąc profanacją tej osoby i jego twórczości, ale stało się, tego nie da się odwrócić.
Bardzo źle wpłynęła dla publiczności, może nie wszystkiej, zamiana kolejności występu grupy Piotra Nalepy „Breakout Tour”, która miała kończyć festiwal a, nie wiem z jakich przyczyn, kto zadecydował, kończył zespół M.A.J. Marii Głuchowskiej.
Kiedy koncertował „Breakout Tour” przestało padać, może padało delikatnie, a ich koncert trwał, jak na taką pogodę zbyt długo, grubo ponad godzinę, jak żaden inny zespół, któremu skrócono czas. Grali stare, dobrze znane covery Piotra rodziców. Technicznie i wykonawczo o wiele słabiej (czy to deszcz miał wpływ na ich postawę?) niż grają te same kompozycje „Old Breakout” czyli grupa Tadeusza Trzcińskiego. Miałem okazję słyszeć i jednych, i drugich. „Ciekawostką” jest to, że przyjeżdżając na festiwal imieniem Klenczona nie zagrali, choćby dla zwykłej przyzwoitości, żadnego utworu z JEGO repertuaru czy kompozycji, kto do tego doprowadził, kto o tym zadecydował?
Kiedy na scenę, po zamianie, weszli ostatni wykonawcy, Maria Głuchowska ze swoim zespołem, ponownie zaczęło lać jak z cebra. Zaczęły występować elektroniczne (instrumenty) kłopoty, na które miała wpływ duża wilgotność powietrza. Nie można było dostroić gitar. Maria wykonała tylko jeden utwór, przy drugim musieli zrezygnować i zakończyć koncert i IV Festiwal w Pułtusku. A tak chciałem zobaczyć NAJJAŚNIEJSZĄ gwiazdę festiwalu.
Jeszcze jedno, pofestiwalowe spostrzeżenie to zbyt duża liczba uczestników (nie mylić grup, pojedynczych wykonawców występujących w konkursie) albo za krótki czas prezentowania ich na scenie (początek godz. 18.30 + niezamierzone opóźnienie). A można było, przy takiej liczbie wykonawców, rozpocząć co najmniej o godz. 17.00. I najważniejsze jest utrzymanie w czasie zapisanych punktów programu.
Na scenę wyszli organizatorzy festiwalu i dla mocno „rozrzedzonej” na Rynku publiczności wszystkim obecnym, którzy pomimo deszczu wytrwali do końca, laureatom IV Pułtusk Festiwalu i Konkursu im. Krzysztofa Klenczona pogratulowano za przybycie i zaproszono za rok w to samo miejsce do udziału w jubileuszowym V Pułtusk Festiwalu i Konkursie im. Krzysztofa Klenczona. Przy padającym deszczu, tuż przed północą, lekko zdegustowani deszczowym finałem udaliśmy się na miejsce zakwaterowania.
W niedzielny poranek punktualnie kwadrans po 10.00 pożegnaliśmy się z Alicją Lidią Klenczon, dziękując jej za zaproszenie życzyliśmy sobie spotkania na jubileuszowym V Festiwalu w lipcu 2017 roku po czym wsiedliśmy z Markiem do jego fiata udając się kierunek Tomaszów Maz.
Napisz komentarz
Komentarze