Moja subiektywna historia była kontynuowana a inspiracją do kolejnych felietonów były: festiwal w Oleśnicy, wrześniowy koncert Magdy Piskorczyk w OK. TKACZ, zbliżające się 80 urodziny Elvisa Presleya, przyznanie mi II nagrody w konkursie „Wspomnienia Miłośników Rock’n’Rolla” za pracę SUPLEMENT do „Subiektywnej Historii R&R w Tomaszowie Maz” czy śmierć blisko 95-letniego ojca chrzestnego polskiego rock’n’rolla, Pana Franciszka Walickiego.
Warto jeszcze wspomnieć bardzo ważne dwa wydarzenia. Pierwsze to zgłoszenie przez grupę mieszkańców, a z inicjatywy Krzysztofa Jochana, kandydatury naszego artysty fotografika, pana Marka Karewicza na Honorowego Obywatela Miasta Tomaszów Mazowiecki. Drugie, to zgłoszenie mojej osoby przez „Dziennik Łódzki” do plebiscytu Człowiek Roku 2015 Powiatu Tomaszowskiego. I chyba właśnie te dwa ostatnie wydarzenia staną się przepięknym zakończeniem mojego cyklu.
Przygoda z "kronikowaniem" złotych, najpiękniejszych lat 50/60-tych minionego wieku, była dla mnie wielką przyjemnością. Zamysł mój był prosty, zostawić dla przyszłych pokoleń ślad po ich rodzicach, dziadkach, niejednokrotnie pradziadkach. Stało się tak, że „rozpisując się” felietonowo, dotarłem do czasów współczesnych. By utrzymać historyczną formę moich książek i felietonów tę „współczesność” postanowiłem pozostawić młodszym kronikarzom, generacji późnego rocka, disco, rapu czy nawet disco polo.
Im więcej pisałem, tym moja polszczyzna stawała się coraz lepsza. Tak to przynajmniej odczuwam. Pani od języka polskiego nie miałaby kłopotów, wystawiając mi ocenę dostateczną, oceniając moje pisarstwo jak szkolne wypracowanie. Nie mogę powiedzieć tego o moich pisarskich początkach Mimo wszystko dziś się ich nie wstydzę, bo jako nie polonista od czegoś musiałem zacząć.
Dzięki „grzebaniu” w przeszłości przywracałem w swojej głowie, sercu i duszy, czas czy miejsca w moim mieście, przeważnie już nieistniejące. Zależało mi w szczególności, by zachować pamięć o ludziach, z którymi miałem szczęście żyć, przebywać i pracować.
W efekcie z moich publikacji korzystali i je cytowali w swoich wydawnictwach tak znani w muzycznym świecie ludzie jak: Marek Gaszyński dziennikarz, DJ radiowy, publicysta (autor ostatniego dzieła „Moja historia Rock’n’Rolla w Polsce”), Marcin Jacobson były wiceprzewodniczący i założyciel Fundacji Sopockie Korzenie, wielki propagator i znawca jazzu, organizator wielu imprez jazzowych (m.in. Jazz na molo) autor branżowych publikacji, przyjaciel pana Marka Karewicza, autor głośnej książki - „Karewicz Big Beat” czy Aleksandra Zaprutko Janicka, krakowska historyczka i publicystka współzałożycielka blogu internetowego „Ciekawostki historyczne”.
Marek Gaszyński w książce „Moja Historia Rock’n’Rolla w Polsce”, w rozdziale „Sopocki Non Stop – moda, muzyka, taniec”(str. 161/162) napisał: „Taneczne Non Stopy powstawały w wielu miastach Polski, a to czy organizatorzy dostaną na ich otwarcie zgodę, zależało od władz lokalnych, partyjnych głównie. W kwietniu 2011 roku nastolatkowie z lat 60-tych, dziś dorośli mężczyźni, kobiety, w 50 rocznicę otwarcia „Non Stopu” w Tomaszowie Mazowieckim (Spotkanie po latach), postanowili zebrać jeszcze żyjących uczestników z tamtego okresu, by razem w tym samym lokalu ponownie znów się zabawić. Historię z tamtego okresu (fajfy w Non Stopie tomaszowskim) opowiada Antoni Malewski w książce „Tomaszów Mazowiecki:: Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”. Dalej znajduje się cytat z książki i jednego z moich felietonów, który pojawił się na portalu naszTomaszów.pl pod tytułem Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 9 - w sopockim Non Stopie
Marcin Jacobson w książce „Karewicz Big Beat” również użył z moich publikacji dwa cytaty z książki „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie”. Pierwszy zawierał opisywany przeze nie pierwszy koncert, jaki miał miejsce w tomaszowskim kinie. Szerzej na ten temat w atykule Subiektywna historia rock'n'rolla w Tomaszowie Mazowieckim cz. 3 - Pierwszy koncert w "Mazowszu". Drugi pochodził z felietonu Antoniego Malewskiego historie subiektywne: Mirek Orłowski (71).
Aleksandra Zaprutko Janicka - krakowska historyczka i publicystka współzałożycielka portalu internetowego „Ciekawostki historyczne” zamieściła artykuł pt „Rock’n’roll w PRL-u. Muzyka białych murzynów walczących z kapitalizmem!”. Również ona skorzystała z moich publikacji.
Jednak największy wkład w propagowanie, rozsławianie moich publikacji (również za granicą), czyni dla mnie do dzisiaj, Sławek ORWAT - polski dziennikarz muzyczny z Londynu, świetnie piszący swoje artykuły o koncertach, muzykach, przeprowadza wspaniałe wywiady, zamieszczając je na swoim portalu Muzyczna Podróż. Dziś śmiało i odważnie mogę powiedzieć, że stał się on dla mnie boskim objawieniem. Człowiekiem, który bezinteresownie rozsławia nie tylko moje dobre imię ale szczególnie nasze miasto, za co moja wdzięczność jest przeogromna. Sławek, choć fizycznie nigdy się nie spotkaliśmy, od lutego 2014 roku stał się dla mnie kimś bliskim i jest moim przyjacielem. Połączyła nas, o ironio, tragiczna śmierć Arkadiusza „ELVISA” Milczarka (występował w moich Herosach śpiewając covery PRESLEYA). Od co najmniej półtora roku wysyłam felietony poświęcone „Subiektywnej Historii Rock’n’Rolla” do Londynu, Sławek „uzbraja je” tematycznie w pliki muzyczne i fotografie. Przyczyniło się to do dużej czytelności moich publikacji wśród polskojęzycznych czytelników na całym świecie.
Muszę też wspomnieć Kingę Plich, tomaszowiankę z Edynburga (Szkocja), która wcześniej mieszkając w Glasgow, zamieszczała moje teksty w polskojęzycznej gazecie polonijnej. Dięki Kindze artykuły mojego autorstwa pojawiały się także w kolorowym miesięczniku „PANGEA Magazine” wydawany w języku polskim i angielskim, którego dystrybucja ma miejsce na w Wielkiej Brytanii.
Swoją przygodę z „Subiektywną …” chciałbym zakończyć dwoma szczególnymi wydarzeniami z ostatnich tygodni. Zawsze marzyłem by artyście fotografikowi, Markowi Karewiczowi, bez granic kochającego nasz Tomaszów, przyznać tytuł honorowego obywatela miasta. Stworzyła się taka okazja dzięki Krzysztofowi Jochanowi, wielkiemu pasjonatowi muzyki, który podjął ię zebrania podpisów w tej sprawie i zgłosił oficjalnie JEGO osobę na sesję Rady Miejskiej. Jestem mu za to bardzo wdzięczny, dlatego by pomóc mu w tym przedsięwzięciu czynnie włączyłem się w zbieranie podpisów i przygotowałem opis sylwetki Marka Karewicza.
Dla mnie osobiście również ważne było drugie wydarzenie, o którym chciałbym wspomnieć w tym felietonie to zgłoszenie mojej osoby przez redakcję „Dziennika Łódzkiego” do plebiscytu „Człowiek Roku 2015 Powiatu Tomaszowskiego”. Ten niecodzienny konkurs wygrałem (14.558 głosów).
Napisz komentarz
Komentarze