- W Tomaszowie zarabiałam 12 złotych na godzinę brutto. Musiałam odejść i poszukać innej pracy, bo z tej nie dało się utrzymać rodziny. By zarobić 2500 tysiąca złotych musiałam pracować 300 godzin w miesiącu. Teraz jestem w Łodzi i mam ponad dwukrotnie wyższą stawkę. Zarabiam więcej niż w Tomaszowie biorą tylko 15 dyżurów - opowiada ratowniczka medyczna.
Skany podobnych umów otrzymujemy na skrzynkę mailową NaszTomaszow.pl. Kwoty widniejące na nich to faktycznie stawki na poziomie kilkunastu złotych. Ratownicy więc ratują się jak mogą. Pracują równocześnie w innych placówkach albo na szpitalnych oddziałach. Większość z nich na umowach śmieciowych.
- Trudno sobie to wyobrazić, że ratować czyjeś życie, przyjeżdża ktoś, kto przepracował właśnie kilkanaście godzin na dyżurze w innym miejscu - mówi drugi z ratowników i wylicza, że pracując 165 godzin (etat) pomnożone przez 12 zł i jeszcze od tego roku opłacone pełne składki zdrowotne, oraz że odjąć należy koszty ubrania, ubezpieczenia OC, które na umowie śmieciowej każdy sam musi opłacić. - Może i wyjdzie 2200 netto jeśli w pracy będziemy siedzieć 350 godzin - dodaje.
Ratownicy podkreślają, że jest ich w Polsce około 15 tysięcy, w większości osób, które kochają to co robią. Nie kryją rozżalenia, że podwyżki wynagrodzeń otrzymały służby mundurowe i pielęgniarki, a ich zawód został pozostawiony sam sobie i jest traktowane jako zło konieczne.
Rzeczywiście pielęgniarki wywalczyły sobie w ostatnim czasie 1600 złotych podwyżki wynagrodzenia brutto, jaką otrzymają na przestrzeni kolejnych 4 lat. O ratownikach zapomniano. Trudno nie odnieść wrażenia, że środowisko pracowników służby zdrowia w Polsce nie należy do najbardziej solidarnych. Każda z grup zawodowych dba wyłącznie o własne interesy.
Rzecz w tym, że ratowników nie ma kto reprezentować. Pracownicy na umowach zlecenia (umowy na wykonywanie świadczeń zdrowotnych, należących do kompetencji ratownika w Ratownictwie Medycznym i Transporcie Medycznym) pozbawieni są reprezentacji związkowej.
Prezes Tomaszowskiego Centrum Zdrowia, Konrad Łukaszewski twierdzi jednak, że najniższa stawka to 14 złotych. Jednak ratownicy otrzymują także 17, a nawet 23 złote za godzinę pracy.
- Wiemy jak działa pogotowie ratunkowe w Łodzi. Jest tak, że niektóre karetki nie zjeżdżają w ogóle do bazy podczas dyżuru. U nas tej pracy jest dużo mniej i jest o wiele lżejsza. Są mniej skomplikowane przypadki i dużo mniejsze odległości, jeśli chodzi o dojazd do pacjenta. Stąd ta kwota i to jest moje jedyne wytłumaczenie - mówi prezes.
Według danych przedstawianych przez Zarząd spółki ratownicy w Tomaszowie zatrudniani są na podstawie umów zlecenia, o pracę i kontraktowe. Stosunek ich wynosi mniej więcej 50/50 procent. Przy umowach zlecenia i kontraktowych stawka wynosi 14-22 złotych za godzinę. Ratownik zatrudniony na umowie o pracę zarabiać 1700-1800 złotych brutto miesięcznie wynagrodzenia zasadniczego. Do tego dochodzić ma 300 złotowa premia i 40 złotowy dodatek za dyżur nocny. Średnia pensja netto to około 1900 złotych.
- Starsi pracownicy na umowach o pracę zarabiają godziwe pieniądze ale jest ich coraz mniej, odchodząc na emeryturę zatrudnia się ludzi na umowy śmieciowe - mówią ratownicy.
Zarząd szpitala podkreśla wprowadzone zmiany organizacyjne. W samochodach zamontowano GPS. Urządzenia monitorują nawet czas otwierania wlewu paliwa. Efektem są oszczędności na poziomie 8 tysięcy złotych miesięcznie na samym paliwie. Prezes Łukaszewski twierdzi, że niczego nie sugeruje, ale przyczyn niezadowolenia może być wiele.
Napisz komentarz
Komentarze