- Ostatnie w miarę ciepłe 4 edycje Noworocznych spływów uśpiły naszą czujność i pozwoliły zaplanować zamiast 1-2 to trzy dni pływania, kto bowiem „bogatemu” zabroni? Mimo trudnych warunków pogodowych (momentami -16 °C) udało się przeprowadzić wszystkie 3 etapy spływu i nie byle jakie morsowanie bo temp. wody w Pilicy to 1,2°C - mówi prezes Klubu Sportowego "Amber", Andrzej Ambroziak.
Wstępem, swego rodzaju "biforkiem" był czwartkowy, raczej udany, kameralny (53 osoby) bal sylwestrowy w Sali kominkowej OW Przystań.
Może to dziwne, ale 1 stycznia już o 11:000 dla rozluźnienia zamorsowało w lodowatej Pilicy ok. 20 osób (uwieczniła to nawet TVP), a w 36 zaliczyło spływ na trasie Smardzewice – Tomaszów.
- Wszyscy przeżyli, chociaż łatwo nie było, bo w tych warunkach pogodowych kabina jest raczej mało wskazana, a niestety była. Krótki odcinek trasy etapu, dobry strój kajakarza i pomocna dłoń przyjaciół-kajakarzy Joli, Gosi i Piotra pozwoliły naszemu koledze na ukończenie spływu w pełnym zdrowiu - komentuje Prezes.
Luciąża następnego dnia miała być bonusem spływu dla wszystkich, ale część uczestników zrezygnowała z dalszego pływania po pierwszym dniu. Niektórzy zakończyli nawet nie zaczynając, bo "kabinowali" na starcie, a jeszcze inni zrezygnowali przed pierwszą i jedyną "zwałeczką" i może dobrze.
Do mety dopłynęło 31 osób co i tak na prawdziwie zimowy i hardcorowy spływ wąską i ciasną Luciążą było niezłym wyczynem. Zalew Sulejowski był zamarznięty więc metę spływu zarządzono przed ujściem Luciąży, w Murowańcu, przy kładce.
Mimo tęgiego mrozu piękna Luciąża z wysokimi skarpowymi brzegami zrekompensowała kajakarzom inne niedostatki, takie jak bolące z zimna w dłonie i stopy.
Sobota to przede wszystkim rekreacja na kręgielni i rozgrywka w kręgle klasyczne o puchar Prezesa Klubu Sportowego AMBER. Świetna zabawa kilkudziesięciu osób zakończyła się wygraną Mateusza Ostrowskiego.
Noc była mroźna, z każdą godziną było coraz chłodniej, rano termometr wskazywał -16, podczas morsowania -13 i wydawało się, że trzeci etap spływu będzie w znikomym składzie, ale do godziny 11:30 uzbierały się na liście aż 24 osoby.
- Warto czasami przycisnąć, włączyć jeszcze jeden bieg, by po przekroczeniu totalnego zmęczenia, znaleźć nowe siły. Łąkowa Pilica na odcinku tylko do Spały dała nam wszystkim po prostu dosłownie w kość. Warto było jednak zawalczyć do samego końca bo niektórzy zostali bohaterami dla siebie samych, a może niektórzy też i dla kogoś - mówi Andrzej Ambroziak.
Napisz komentarz
Komentarze