- Chodzi o bezpieczeństwo mieszkańców, które jest ważniejsze niż pański komfort przebywania na tej Sali – mówił w czasie ostatnich obrad Rady Powiatu Tomaszowskiego do radnego Andrzeja Wodzińskiego, odpowiedzialnego za podległe samorządowi ulice i drogi.
Haraśny nie kryje irytacji, ponieważ jak podkreśla, problem poruszał już pół roku wcześniej w czasie obrad powiatowej komisji zajmującej się bezpieczeństwem.
Zdaniem byłego wiceprezydenta miasta rondo u zbiegu Barlickiego, Szerokiej, Legionów i Orzeszkowej jest „knotem” i o ile mieszkańcy Tomaszowa wiedzą jak się po nim poruszać, to już osoby przyjezdne mają z tym kłopot. Tymczasem skrzyżowanie znajduje się w ciągu ulic wprowadzających do miasta ruch kołowy z drogi ekspresowej S8. Miejsce to jest więc dosyć mocno obciążone.
- Pan Wodziński obiecywał mi, że problem zostanie w szybkim czasie zlikwidowany – dodaje radny. – Do dzisiaj się tak jednak nie stało. I w dalszym ciągu mamy do czynienia z sytuacją, gdzie jadący z tyłu samochód wskakuje na ostatnich 10 metrach przed rondem na lewy pas i spycha z drogi samochód jadący przed nim ale ustawiony na prawym pasie.
Andrzej Wodziński przyznaje, że rondo im. generała Władysława Andersa jest od samego początku dużym niewypałem i że należy je koniecznie przebudować. Zlecono nawet przeprojektowanie tego miejsca projektantowi. Problemem może okazać się sfinansowanie inwestycji.
Z takim podejściem nie zgadza się Haraśny. W jego ocenie przebudowa, zaledwie kilka lat po oddaniu ronda do użytku jest marnotrawstwem pieniędzy. By sytuację uzdrowić wystarczy likwidacja lewego pasa jezdni. – To prosta rzecz, która była do załatwienia na kiwnięcie palcem a pan zajmuje się nią pół roku i projekty przygotowuje. Kiedy pan chce to zrobić? W przyszłej kadencji? – odparował ostro radny Platformy Obywatelskiej.
- Nie lubię prowizorek – odparł na to Wodziński i na tym dyskusja między dwoma samorządowcami się zakończyła. Obaj panowie jednak zapomnieli, że ktoś (nie tak dawno temu) ten obiekt do wykonia zlecał. Ktoś go (przynajmniej powinien) konsultował z projektantem i ktoś wreszcie projekt zaakceptował. Ktoś go też na sam koniec odebrał i nie zgłosił uwag, co do jego wykonania. Za działania tej właśnie osoby muszą po raz kolejny zapłacić podatnicy.
Napisz komentarz
Komentarze