Niewielu z was zna taką dyscyplinę łyżwiarską, jaką jest short track. Ot to takie zawody, bardzo podobne do panczenów, w której zawodnicy ściągają się na 111 metrowej pętli. W dniu dzisiejszym swój start na Igrzyskach rozpoczęła jedyna nasza reprezentantka w tej dyscyplinie sportu – Patrycja Maliszewska.
Zawodniczka klubu Juvenia Białystok ponoć miała być jedną z tych wspominanych przed media niespodzianek. Balonik napompowany został tuż przed startem Reprezentantki Polski na 500 metrów. Maliszewska walkę o ćwierćfinał rozpoczęła od doskonałego startu, niestety łyżwiarka zaczęła tracić szybkość i zakończyła swoją rywalizację na ostatniej pozycji. Po biegu okazało się, iż powodem takiego rozwoju sytuacji była uszkodzona łyżwa na której jechała. Jak sama zawodniczka poinformowała nas wszystkich, udzielając wywiadu w mediach – do Rosji pojechała z dwiema parami butów, w tym jedną uszkodzoną. Co ciekawe po biegu, komentator zawodów wciąż liczy na sukces Patrycji na dwukrotnie dłuższym dystansie.
Patrząc na nią, na jej żal i wsłuchując się w jej słowa, napiszę delikatnie, iż się wk…em. Ot to ambitna dziewczyna, znakomicie przygotowana mentalnie i fizycznie, która głośno mówi o medali - nie może osiągnąć sukcesu, bo nie ma za co kupić łyżew wartych maksymalnie 6000złotych. Dla nas i dla niej to dużo, ale czy dla Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego? Odpowiedzcie sobie sami.
Drugi przypadek. Nasz chorąży z Soczi Dawid Kupczyk w Rosji reprezentował będzie nasze bobsleje. Z jakim skutkiem? Raczej marnym. Potencjał jest, ale sprzętu nie ma – a to linki sterujące trzeba skracać, a to jeszcze ciężarki dokładać, aby byłą lepsza sterowność. Warto wspomnieć, iż bobslej naszej czwórki waży 230 kg. a np. Niemców około 180-190 kg. Jak podaje Przegląd Sportowy w swoim felietonie, bobsleista znalazł partnerów do współpracy i na Puchar Świata pożyczył bobslej od Rosjan. Wyniki okazały się znakomite. Polak z trójką kolegów nawiązał do wyników najlepszych ekip na świecie. Niestety po pewnym czasie partnerstwo się urwało i Rosjanie zabrali ze sobą sprzęt.
Takich przykładów można mnożyć. Sylwia Jaśkiowiec na Tour De Ski była blisko sukcesu życiowego, jednak nie miała odpowiednich smarów. Brak tras, brak smarów, to największe zmartwienie biegaczek narciarski, jedynie Justyna Kowalczyk ma odpowiednie zaplecze. Podobny problem mają biathlonistki z jednym dodatkiem, iż Gwizdoń i spółka oprócz braku tras, nie maja nowoczesnej strzelnicy.
Panczeniści to kolejne środowisko, z którym wiążemy ogromne nadzieje medalowe. Czy mamy do tego prawo? Nie.
Sukcesy naszych łyżwiarzy to oprócz dobrego szkolenia - dzieło przypadku. Brak dobrego zaplecza w postaci krytych torów to największy problem zawodników i trenerów. Stare obiekty pamiętające jeszcze czasy PRL, okazują się być, co raz mniej użyteczne. W Koreii, Japonii, USA, Kanadzie, Niemczech, oraz innych krajach obiekty są – w 40 milionowym kraju nie ma ani jednego, a my wciąż wymagamy cudów. Dzisiejsze 9 miejsce Artura Wasia pokazało przepaść między Polską, a resztą świata. I tak zawodnik osiągnął dużo.
Kamil Stoch zdobył swoje złoto, swój medal. Podobną szansę ma nasza drużyna, ale pieniądze, zaplecze, które maja ci zawodnicy są na najwyższym światowym poziomie. Podobnie jest z Kowalczyk, tyle, że w przeciwieństwie do Stocha i spółki, zawodniczka urodzona w Kasinie Wielkiej sama sobie na to zapracowała. Apoloniusz Tajner bazując na sukcesach Małysza i naszej biegaczki narciarskiej zainwestował w skoki i teraz mamy owoce.
Niestety Tajner jednocześnie zapomniał o tym, iż funkcja głównego dowodzącego Polskiego Związku Narciarskiego to nie tylko rywalizacja „lotników”. Podobnie jest prezesem Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, który zapomniał „kupić” Patrycji Maliszewskiej na Igrzyska odpowiednią ilość nowoczesnych łyżew.
Niespełna rok temu była już Minister pani Sportu Joanna Mucha podzieliła dyscypliny sportu na kategorie, od których zależała wysokość dofinansowania. Prezesi Związków wówczas wyciągali „słowne armaty” i „strzelali” w panią Muchę potężnymi „pociskami”. Jak się okazuje hipokryzja tych ludzi przewyższa ich odpowiedników z polityki, bowiem mając pod sobą mając dwie – trzy dyscypliny sami je dzielą na gorsze i lepsze.
Polskie media, politycy, działacze, a nawet sami sportowcy okazali się tymi, którzy byli jednymi z największych krytyków przygotowań tych Igrzysk. Ot to warto wspomnieć słowa naszego alpejczyka Maćka Bydlińskiego, któremu zalegający kurz na szafce w pokoju przeszkodził, w starcie olimpijskim. Komentarze do tych słów są niepotrzebne i świadczą o samym sportowcu.
Rosja to dobry gospodarz, w przeciwieństwie do Polski, która jest krajem trzeciego świata podczas tych zawodów sportowych
Medal Stocha (nie patrząc na kolor) był obowiązkiem. Jeszcze przed felerną kontuzją napisałbym to samo o Justynie Kowalczyk. Medale reszty zawodników to będzie prawdziwy cud, taki, jaki miał miejsce w Lake Placid, kiedy to reprezentacja hokeistów USA pokonała w półfinale turnieju olimpijskiego żelazną drużynę Związku Radzieckiego. Nie wymagajmy za wiele od tych chłopców i dziewcząt, bo najzwyczajniej nie mamy do tego prawa. Niektórzy z nich już są wielcy.
Cieszmy się rywalizacją i imprezą, która stoi na wysokim, sportowym poziomie. Dzisiejszy sport to technologia, psychologia, fizjologia, nie inwestując nie ma szans na sukces.
Napisz komentarz
Komentarze