Dawne, uprawne i żyzne Krycha Pola - w widłach ulic Warszawska, Widok, Niebrowska, Orzeszkowej, Zawadzka – dzisiejsze blokowiska osiedla Niebrów, to miejsce moich narodzin i stałe zamieszkanie, aż do opuszczenia domu, do ożenku. Tu się wychowałem. W szkole „na górce” (do niedawna Gimnazjum nr. 2) się uczyłem. Po blisko 15 latach nieobecności (po ślubie zmiana mieszkania) powróciłem na stare pielesze, chyba już na stałe, tak mi dzisiaj się wydaje. Mogę powiedzieć, że wybudowano mi fabrykę na podwórku, do której przez rock’n’rollowe schorzenie z przyjemnością idę do pracy.
Po inauguracyjnym spotkaniu, z bezkonkurencyjnym w muzycznym rankingu, jak na tamte czasy z Elvisem Presleyem, przyszła kolej na drugą, wielką, uwielbianą postać naszej młodości jakim był czarnoskóry, Fats Domino.
Fats Domino - prawdziwe nazwisko Antoine Fats Domino („Fats” to artystyczny, ze względu na tuszę, pseudonim), urodzony 26 lutego 1928 roku w Nowym Orleanie (do dziś zamieszkuje w stolicy nowoorleańskiego jazzu), to najwybitniejsza postać ortodoksyjnej, nowoorleańskiej odmiany Rhythm & Bluesa, w jego najczystszym brzmieniu. Najbardziej ukochane dziecko amerykańskiego show businessu. To jego nagrania w latach 1950/60 ubiegłego wieku były najszybciej rozchwytywane, cieszące się największą sprzedażą na rynku płytowym. Na fajfach w naszej Literackiej, Fats Domino był najpopularniejszym wykonawcą, nie było tanecznego spotkania, na którym Fats (jak Elvis, Jerry Lee czy Bill Haley) nie dominowałby muzycznie, wyśpiewując swoje hity, tańczącym na parkiecie parom. Najdziwniejsze jest to, że nasze dziewczyny przepadały za jego piosenkami najbardziej, choć nie był przystojnym facetem.
Postać gruba, czarna i niska. O jego wielkiej popularności decydował jednak wspaniały, ciepły głos. Jego Blueberry Hill to nieśmiertelny przebój, który przez ponad 60 lat nic się nie zestarzał a wręcz przeciwnie, jest wiecznie żywy. Już czwarte pokolenie, bawi się przy muzyce Fatsa Domino, na wszystkich dyskotekach (odpowiednik fajfów, choć mniej kameralnie) świata.
W 1949 roku, nie istniał jeszcze rock’n’roll, Fats nagrał największy swój przebój, The Fats Man, który to utwór wraz z Jambalaya i powyżej wymienionym hitem, do dziś, w wielu rożnych interpretacjach, aranżacjach czy wersjach, króluje nadal na światowych, tanecznych parkietach i listach przebojów. Według amerykańskiego czasopisma Rolling Stones znajduje się w ścisłej czołówce wśród największych 500 utworów w panteonie rock’n’rolla. Choć spotkanie z Fats Domino jest drugim po Presleyu wydarzeniem w Galerii ARKADY, to jednak jest pierwszym, inaugurującym mój cykl spotkań o nazwie podniecającej wszystkich, Herosi Rock’n’Rolla.
Fats Domino po pięciu miesiącach mojej bezczynności reanimował do życia historyczny cykl spotkań w Tomaszowie Mazowieckim. Dzięki nim nasza Galeria stała się na okres ponad siedmiu lat, mekką światowego rock’n’rolla. Była sobota, 21 stycznia 2006 roku, święto babci a nazajutrz (22) dziadka. Na zewnątrz panował ponad 30 stopniowy mróz, a w Galerii było bardzo gorąco. Tłumy fanów i miłośników dobrej muzyki oblegało lokal na długo przed rozpoczęciem. Największym wydarzeniem i zarazem zaskoczeniem dla mnie, jak i dla wielu tomaszowskich kolegów, było przybycie na inauguracyjne spotkanie, Wojtka Szymona Szymańskiego z Nowego Jorku, osoby, która rozpętała Rock’n’Roll w naszym mieście. To za sprawą Szymona (dzięki medialnemu nagłośnieniu, również w TV Teletop) przybyła tak wielka liczba ludzi, jego przyjaciół i znajomych, niektórzy z nich byli obecni tylko na tym spotkaniu, już więcej na innych spotkaniach w Galerii ich nie zobaczyłem.
Uczestniczyli w nim jego najbliżsi przyjaciele, koledzy szkolni i podwórka, znajomi jak Janek Szulc, Mirek Orłowski, Romek Jędrychowski, Witek Kiełkowicz, Waldek Kondejewski (Waldek na koniec spotkania przyprowadził swoją żonę, Elę z domu Zysiak), Reniek Szczepanik, Bożena Dulas, Dorota i Michał Marciniakowie, Monika Zdonek, Janek Pyska, Halina i brat Michał Klimczakowie, mój brat Tadek z małżonką Marylą i wielu, wielu innych, których nie jestem w stanie sobie przypomnieć, wymienić. Zaprosiłem również swego przyjaciela z Piotrkowa Trybunalskiego, Darka Fiedotowa. Swoją obecnością zaszczycili również prezesi Ceramiki Paradyż, panowie Wysocki i Andrzej Goździk z małżonkami, również przybył zmarły w ubiegłym roku, mecenas Aleksander Kaściński, tomaszowianin z Warszawy ze swoją przyjaciółką.
W czwartek 19 stycznia Szymon przedzwonił do mnie, był służbowo w Warszawie, że ma czas do niedzieli (22 stycznia) - samolot odlatuje do Stanów w niedzielę o 12.00 - i może do Tomaszowa przyjechać, pod warunkiem, że ktoś w piątek do godziny 12.00 po niego przyjedzie do hotelu i rano w niedzielę odwiezie na Okęcie. W piątek w południe wygasała Wojtkowi doba hotelowa, więc do Warszawy wysłałem syna Daniela, który również, w niedzielę, odwiózł go na samolot. Po zakończonej rozmowie z Wojtkiem szybko pobiegłem do redakcji naszej TV (mieściła się wówczas na moim osiedlu Niebrów, na Skarpie). Akurat montowano moją zapowiedź, na spotkanie z Fatsem Domino. Poprosiłem, by czytający ogłoszenia lektor dodał komunikat o przyjeździe do Tomaszowa byłego mieszkańca miasta, Wojtka Szymona Szymańskiego, człowieka, który wywołał epidemię rock’n’rolla w mieście i zaraził nim wielu mieszkańców, że osobiście będzie uczestniczył w sobotniej inauguracji, Herosów Rock’n’Rolla.
Telewizyjna zapowiedź zrobiła swoje. Frekwencja była nadzwyczajna. W piątek około godz. 14.00, Daniel przywiózł Szymona do ARKAD gdzie przebywałem na technicznej próbie. Nie było jeszcze DVD, materiały filmowe odtwarzane były z magnetowidu. Z panią Dorotą Sobańską upiększaliśmy lokal kawiarni gadżetami (plakaty, fotosy, prasowe wycinki dotyczące Fatsa), robiłem próby sprzętu audiowizualnego (odtwarzanie taśm filmowych z VHS) przed jutrzejszą premierą. Spotkanie Wojtka z panią Dorotą było fantastyczne. Po powitaniu (pocałunki, uściski, łzy) były szkolne wspomnienia, przypomnienie wielu wspólnych znajomych, przyjaciół bo pani Dorota to rówieśniczka Wojtka Szymona.
Niespełna pół roku wcześniej od premiery moich Herosów, w sierpniu 2005 roku Stany Zjednoczone nawiedził najbardziej okrutny w historii huraganów, cyklon Katrina. Zburzył większość południowego wybrzeża, począwszy od Florydy na Texasie kończąc, w tym rodzinne miasto Domino, Nowy Orlean. Doszczętnie zniszczył słynną Dzielnicę Francuską. W tej dzielnicy mieszkał Fats, znajdował się tu budynek z klubem muzycznym Storyville. Budynek ten został zmieciony z powierzchni ziemi a wraz z nim słynny, klubowy lokal. Cyklon Fatsa Domino zastał w zalanym morską wodą, rodzinnym domu. W obawie przed niechybną śmiercią, Fats skrył się na dachu swego budynku. Poszukiwano go przez pięć dni, dopiero odkrył go i uratował helikopter amerykańskich marines. O tym wydarzeniu opowiedział przybyłym do ARKAD, Wojtek.
Dziwny przypadek, zbieg okoliczności uczynił, że na zakończenie spotkania z artystą puściłem film z koncertu, Fats & Friends, właśnie z klubu Storyville, gdzie obok Fatsa wystąpił Jerry Lee Lewis, Ray Charles, Ronnie Wood (ten z Rolling Stonsów) i Paul Sheffer. Było to fantastyczne widowisko muzyczne, które wszystkich uczestniczących w tym spotkaniu wprowadziło w ekstazę, zupełnie jak za dawnych lat w Literackiej, bywało. Wojtek z najwyższym uznaniem wyrażał się o moich Herosach. Wspierając moją kontynuację spotkań, podarował mi dwie płytki DVD, jedna z nich to ostatni koncert Ricky Nelsona (tuż przed samolotowym wypadkiem w teksańskim De Kalb w Sylwestra – 31 grudnia 1985 roku), a druga z koncertu Little Richarda. Jednak najważniejszym dla mnie prezentem było przekazanie na moje ręce zaproszenia do Krzywego Domku w Sopocie.
Zaproszenie dotyczyło imprezy My z XX wieku na dzień 3 lutego 2006 roku, - Tolek zaskoczyłeś mnie tym spotkaniem, jak na tomaszowskie warunki, nowatorskim. Nie przypuszczałem lecąc do Polski, że spotka mnie w mieście mojej młodości, tak piękna, rock’n’rollowa przygoda. I to z kim, z naszym, najukochańszym idolem z epoki Literackiej.
We wtorek/środa minionego tygodnia byłem w swoich sprawach zawodowych na Wybrzeżu, otrzymałem od przyjaciół zaproszenie na spotkanie „My z XX wieku” poświęcone Krzysztofowi Klenczonowi. Ponieważ, w dniu 3 lutego koniecznie muszę być w Stanach, przekazuję ci zaproszenie na tą imprezę i proszę, byś w tym terminie wziął w niej udział. Obiecałem organizatorom, że jeśli mnie nie będzie osobiście to dojedzie do Sopotu, ktoś kto kocha i jest wielkim fanem rock’n’rolla. Oczywiście, że myślałem o tobie, dlatego proszę abyś nie zawiódł i dotarł na te uroczystości. Na pewno nie będziesz żałował.
Oto fragment z mojej książki „Moje miasto w rock’n’rollowym widzie” dotyczący mojego pobytu w Trójmieście, w rozdziałe „Sopot – Krzywy Domek”, w którym opowiadam o swoim udziale z partnerką Bożeną Dulas w konkursie tańca rock and rolla im. Elvisa Presleya w imprezie My z XX wieku:
- „Przez dłuższy czas byliśmy sami na parkiecie, po 4/5 minutach Marek Gaszyński trzymając mikrofon w ręku, zaprasza na parkiet – Proszę państwa rozpoczynamy konkurs tańca rock’n’rolla imieniem Elvisa Presleya. Wszystkie chętne pary do tańca niech dołączają na parkiet do „wąsacza” – była to dygresja do moich, sumiastych wąsów. W taki oto sposób ogłoszono konkurs tańca. Jadąc do Sopotu nie zakładałem udziału w konkursie tańca, czułem się za stary (61 lat), na parkiecie byli o wiele młodsi ode mnie. Na szczęście moja partnerka była w sile wieku, młodsza o 18 lat. Byliśmy w trakcie tańca gdy oficjalnie padło hasło, „konkurs” a Bożena do mnie powiedziała, - Antek nie schodzimy z parkietu, może pójdzie nam dobrze. Nie zeszliśmy z parkietu, par tanecznych przybywało, zrobiło się tłoczno. Początkowo nie rozglądałem się jak kto tańczy, robiliśmy swoje. Po około 10 minutach na parkiecie rozluźniło się, mogłem teraz zerknąć ile par pozostało i jak tańczą konkurenci. Nadal robiliśmy swoje, przyszło jednak zmęczenie, był taki moment, że chciałem zejść z parkietu, Bożena nie. Na balkonie Henia z Czarkiem mocno nas dopingują, przez mikrofon słyszę głos Gaszyńskiego, - Wąsacz tańczy tak jak tańczyło się w latach 50/60-tych. To mnie zdopingowało, choć zmęczenie się potęguję. Przed oczami mam scenę z filmu z Jane Fondą, „Czyż nie dobija się koni?”. Bożena jest w stosie, mocno rozkręcona, szaleje, rytmy coraz szybsze i… nagle ulga, z głośników dobiega „One night” Elvisa Presleya i kolejny wolny utwór, „True Love Ways” z repertuaru Buddy Holly’ego. To mnie uratowało, nie zszedłem z parkietu, przedłużyłem swój taneczny pobyt. Ponowny głos Gaszyńskiego dobiega z głośników, - Wydaje się, że wąsacz prowadzi. Na parkiecie pozostało 7/8 par tańczących i głos Bożeny, - Antek musisz. Koniec konkursu, nogi z waty, brakuje oddechu, czułem, że padnę ze zmęczenia ale podtrzymywał mnie fakt, że wygraliśmy konkurs”.
Udział w spotkaniu, tanecznym konkursie zadecydował o mojej muzycznej, pisarskiej działalności. Dopiero teraz zrozumiałem jak ważny był dla mnie Wojtka gest, wręczający mi zaproszenie na sopocką imprezę, My z XX wieku poświęconą Krzysztofowi Klenczonowi. Tu poznałem jego siostrę Hannę. Ale o tym przy lutowym spotkaniu z Billem Haleyem.
Ponieważ zbliża się wigilia świąt Bożego Narodzenia, chciałbym wszystkim zaglądającym na portal „nasz tomaszow”, czytającym moje felietony, kochających rock’n’roll, życzyć wszystkiego najlepszego, zdrowia, pogodnych, rodzinnych świąt Bożego Narodzenia oraz Szczęśliwego Nowego Roku 2014. By uczcić te święta, zachować tradycje, zapraszam do wysłuchania trzech pięknych kolęd, właśnie w wykonaniu Fatsa Domino. Fats to nie tylko rhythm and blues, nie tylko rock’n’roll ale również śpiewanie kolęd, oto one – Please Come Home For Christmas, Rudolph The Red-Nosed Reindeer.
Napisz komentarz
Komentarze